Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

100. urodziny Gwidona Miklaszewskiego [RYSUNKI MISTRZA CZ. 1]

Grażyna Kuźnik
Gwidon Miklaszewski
100. urodziny Gwidona Miklaszewskiego w Dzienniku Zachodnim. ZOBACZCIE RYSUNKI i poznajcie historię tego niesamowitego rysownika i satyryka.

Chociaż prace pana Gwidona rozśmieszają naszych Czytelników od dawna, jego życie wcale nie było pasmem żartów i anegdot. Przypadło na czas wojny i trudne lata powojenne, gdy synowi zamożnego kupca wielkopolskiego, osobie o otwartym umyśle i przedwojennym, ekonomicznym wykształceniu, nie było łatwo się odnaleźć. Nigdy jednak nie myślał o tym, żeby na zawsze wyjechać z kraju.

ZOBACZ KONIECZNIE:
Rysunki Gwidona Miklaszewskiego cz. 2

Urodził się 24 sierpnia 1912 roku w Berlinie. Jego ojciec był światowcem, szanowanym znawcą win i przedstawicielem jednej z największych firm produkujących ten trunek. Posłał syna na ekonomię i prawo na Uniwersytet Poznański. Gwidon ukończył studia w 1934 roku. Objawił podczas nauki swój dodatkowy talent, lekceważony trzeba przyznać przez rodzinę - zdolnego rysownika i satyryka. Gwidon już jako dwudziestolatek debiutował na łamach pisma "Ilustracja Polska".

Tak mu się spodobało, że rysował dla wielu innych gazet, choćby dla "Kocyndra", który przedstawiał się jako "czasopismo wesołe górnośląskie". Gdy wybuchła wojna, musiał uciekać z Poznania, ścigany przez gestapo za ilustracje do antyhitlerowskiej książki "Ziemia gromadzi prochy".

Przeżył wojnę ukrywając się, a w 1947 roku trafił do Katowic, gdzie zaczął rysować dla "Dziennika Zachodniego".
Dlaczego? Bo jak sam mówił: "Ta gazeta zawsze miała inny charakter niż pozostałe. Gromadzili się tu ludzie zachowujący intelektualną niezależność."

I narysował dla nas 40 tysięcy rysunków.

Anegdota mówi, że gdy po wojnie pan Gwidon szedł do pracy w "Przekroju", pięknie zaświeciło słońce, zaśpiewały ptaki. I rysownik zrozumiał, że on, wolna dusza, nie po to żyje, żeby siedzieć na etacie. Mieliśmy szczęście, bo w 1947 roku rzucił robotę i trafił do "Dziennika Zachodniego". Była to miłość od pierwszego wejrzenia, wzajemna i na zawsze. Tej pracy nie rzucił nigdy.

Redaktor naczelny DZ dostał kiedyś felieton o tramwajach. Dał go na ostatnią stronę, a że był długi, postanowił go czymś upstrzyć. Redaktorskie oko spoczęło na Gwidonie, który dotąd dawał pojedyncze rysuneczki. "Zrobiłem cały cykl rysunków z tytułem "Proszę posuwać się do przodu!". Bo tak mówili ci tramwajarze. Siedział taki przy wejściu i sprzedawał bilety. I od tego dnia zostało to "Proszę!". Tak wszedłem do Dziennika już na stałe" - opowiadał Mistrz.


*Pamietacie zabawki z PRL? ZOBACZCIE ZDJĘCIA
*Gdzie jeździliśmy kiedyś na weekend? ZOBACZ ZDJĘCIA ARCHIWALNE
*KONKURS FOTOLATO 2012: Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: 100. urodziny Gwidona Miklaszewskiego [RYSUNKI MISTRZA CZ. 1] - Dziennik Zachodni