Paweł Berger jeden z założycieli kultowej grupy Dżem, zginął nad ranem 27 stycznia 2005 roku w wypadku samochodowym, do którego doszło na autostradzie A-4 w okolicach Jaworzna. Ciężko ranny został basista Beno Otręba. Do szpitala trafiło też trzech innych członków zespołu, menedżer i kierowca auta, którym jechali.
Muzyka, ryby i bilard
Gdy wokalista Ryszard Riedel przedawkował narkotyki wydawało się, że jego odejście przekreśli sens dalszej działalności Dżemu. Zespół zebrał się w sobie i powrócił do aktywności na artystycznym polu. Miejsce Riedla najpierw zajął Jacek Dewódzki, którego później zastąpił Maciej Balcar. Przestawienie musiało dalej trwać. Wiedzieli o tym fani, wiedzieli też sami muzycy. Jednym z największych entuzjastów był Paweł Berger.
Klawiszowiec (urodzony w Katowicach 6 września 1950 roku) był jednym z założycieli Dżemu. Muzyka od zawsze była jego wielką pasją. Ale nie jedyną.
Nie przeocz
W dzieciństwie Paweł najwięcej czasu spędzał na łowieniu ryb i raków, zaś w dorosłym życiu przerzucił się na grę w bilard lub karty. Był zapalonym sportowcem, co pomogło mu przetrwać trudy wyczerpujących tras koncertowych.
Śmierć Pawła Bergera po raz kolejny postawiła pod znakiem zapytania dalszą karierę Dżemu. Na kilka miesięcy. Do zespołu dołączył nowy klawiszowiec Janusz Borzucki (kiedyś Gang Olsena).
Muzyczni przyjaciele
Mimo prób reanimacji, nie udało się uratować życia Pawła Bergera. Beno Otręba dowiedział się o tym w szpitalu, kiedy lekarze ustalili, że jego stan jednak nie jest tak zły jak na początku sądzono. "Długo to do mnie nie docierało, może dlatego, że byłem na środkach uspokajających. Tak naprawdę dopiero po roku uświadomiłem sobie, że Pawła już nie ma" - mówił nam w 2007 roku.
Ciągle go wspominam
Beno przyznaje, że był taki okres w życiu, że z Pawłem Bergerem spędzali ze sobą niemal każdy dzień. Rozumieli się w pół słowa i mogli godzinami rozmawiać nie tylko o sprawach zawodowych, które przecież były dominującym tematem, ale i o tym co dotyczyło życia prywatnego.
Zobacz koniecznie
- Znaliśmy się z dzieciństwa, potem się przeprowadził, a gdy mieliśmy po 15-16 lat, to zaczęliśmy spotykać się, o słuchaliśmy muzyki, gdzie tylko się dało. Wtedy nie było do niej takiego dostępu jak teraz. Kto miał płyty, to był gość. Paweł miał magnetofon, jakiś niemiecki, i miał bardzo dużo przegranych płyt bluesowych. Jak zaczęliśmy rozmawiać o bluesie, to sprawiło, że już razem się trzymaliśmy. Pracowaliśmy wspólnie w geodezji, cały Śląsk mieliśmy praktyczni obmierzony. Były też próby muzyczne. Na początku w różnych dziwnych miejscach. Cały czas byliśmy w kontakcie. Nawet jadąc wtedy w samochodzie.... - wspomina Beno Otręba
.
- Wiele jest wspomnień związanych z posiedzeniami przy piwie. W mordowniach wszelakich, bo wtedy takie niestety tylko były. Ale zawsze temu towarzyszyła rozmowa o muzyce. I o naszych marzeniach - mówi Beno.
Tych rozmów nie brakowało też na próbach.
- Choćby na tematy aranżacji. Pamiętam jak Paweł zagrał "Sen o Victorii". Te akordy, to wszystko tak się ułożyło... Było od razu wiadomo, że idzie we właściwym kierunku - zdradza basista
.
Mimo, że od tragicznego wypadku i śmierci Pawła Bergera minęło już 16 lat, to wspomnienia wciąż wracają.
- Pamięć o nim na pewno nie jest mniejsza. Mimo upływu lat, bardzo często zastanawiam się co Paweł by pomyślał, jak zareagował. Brakuje go jeśli pojawiają się sprawy, które w zespole trudno jest przeforsować. Jest jakiś muzyczny kłopot, coś nie idzie. Chociaż Jasiu świetnie zastąpił Pawła, jako człowiek, kompozytor i aranżer. Trzeba przyznać, że to nam się udało - podsumowuje Beno Otręba.
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?