Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

17 września Sowieci zaatakowali Polskę: V Kolumna na Kresach w 1939 r.

Wojciech Rodak
Grudziewicze, powiat Grodno. Brama zbudowana na powitanie Sowietów. „Witamy niezłomny braterski związek narodów ZSRS”
Grudziewicze, powiat Grodno. Brama zbudowana na powitanie Sowietów. „Witamy niezłomny braterski związek narodów ZSRS” fot. ośrodek karta
17 września 1939 roku Sowieci zaatakowali Polskę. Byli i tacy obywatele II RP, którzy witali ich entuzjastycznie. Budowali bramy triumfalne, ale także rozbrajali żołnierzy

1 września 1939 r. wojska niemieckie zaatakowały Polskę. Po kilku dniach krwawych walk stało się jasne, że to wojska III Rzeszy triumfują w tym starciu. Drogami w kierunku granicy rumuńskiej ciągnęły kolumny wojska, samochody z urzędnikami państwowymi i tłumy uchodźców. Zapanowały anarchia i chaos. Zagony pancerne Wehrmachtu zbliżały się od zachodu do granic Galicji. Tam, gdzie władza państwa słabła, natychmiast pojawiali się uzbrojeni ukraińscy nacjonaliści. Tak wyglądał Przemyśl już 10 września w relacji oficera 24. DP:

„Miasto robi wrażenie wymarłego, sklepy pozamykane, na rogach ulic stoją uzbrojeni członkowie Straży Obywatelskiej z niebiesko-żołtymi opaskami na rękawach. W restauracji podejrzane typy w mundurach i ubraniach cywilnych piją wódkę i prowadzą wrzaskliwe rozmowy. (…) Widziano, jak Ukraińcy i Żydzi stawiali bramę triumfalną. (...) W Zakończycach przed koszarami 5. Pułku Strzelców Podhalańskich kilku członków Straży Obywatelskiej z niebiesko-żółtymi opaskami na rękawach, przed bramą leżał trup polskiego żołnierza”.

Później aktywność dywersantów OUN nasiliła się. 12 września próbowali przejąć transport paliwa na dworcu w Stryju. Tego samego dnia obrabowali magazyny intendentury w Drohobyczu. W końcu ukraińska ruchawka ogarnęła całą południowo-wschodnią Polskę, najgorzej było na południe od Lwowa. Oddziały WP wędrujące przez wsie ostrzeliwano. Mniejsze grupy wojskowych były rozbrajane. Dla oficerów nie było litości - rozstrzeliwano ich na miejscu. Zdarzały się także akty wyjątkowego barbarzyństwa. W Jasienicy pod Borysławiem miejscowi nacjonaliści spalili w stodole kilkunastu żołnierzy.

Po wkroczeniu Sowietów 17 września do antypolskich wystąpień, rabunków i mordów - inspirowani przez nacjonalistów lub z własnej inicjatywy - przyłączyli się też ukraińscy chłopi. Całe wsie organizowały się, by napadać na samotnych uciekinierów z Polski centralnej. Rabowali ich i niemal zawsze mordowali - by ofiara nie sprowadziła ekspedycji karnej.
- Na terenach etnicznie ukraińskich, które należały wcześniej do zaboru rosyjskiego - sytuacja we wrześniu 1939 r. wyglądała inaczej niż w Małopolsce Wschodniej. Także dochodziło do antypolskich wystąpień i aktów dywersji, ale na znacznie mniejszą skalę i z udziałem innych sił politycznych. Przedwojenne siatki OUN były tu słabe, za to duże wpływy wśród miejscowego chłopstwa i Żydów mieli komuniści. Po wkroczeniu Armii Czerwonej przygotowane zawczasu przez sowieckie służby siatki dywersyjne uaktywniły się. W wielu osadach do polskich oddziałów strzelano zza węgła. Odpowiedzią były pacyfikacje. Oto meldunek z 23 września autorstwa gen. Ludwika Kmicica-Skrzyńskiego z Podlaskiej Brygady Kawalerii na temat jego doświadczeń z drogi przez Wołyń:

„W czasie marszu brygada została ostrzelana przez dywersantów we wsi Niesuchojeże i Grabów. We wsi Grabów zabity został wachmistrz Bogdach (trafiony kulą w głowę i głowa rozpłatana siekierą) i 1 ułan ranny. Kazałem rozstrzelać kilkunastu dywersantów oraz spalić wieś Grabów. (…) Postanowiłem na wysokości wsi Bucyń zniszczyć na szosie 1-2 wioski”.

Tak jak w Małopolsce Wschodniej, także tu chłopstwo rabowało i mordowało uchodźców, osadników i żołnierzy. Tych haniebnych zbrodni dopuszczali się szczególnie często Ukraińcy ze wsi Kodeniec, leżącej obecnie na terenie Polski, w pow. parczewskim. 28 września, razem z kilkoma sowieckimi żołnierzami, zamordowali ośmiu żołnierzy SGO „Polesie” gen. Kleeberga. Po jej kapitulacji, czyli po 6 października, nadal polowali na rozbrojonych wojskowych przechodzących w okolicy. Liczba ich ofiar sięgnęła 20 osób. Podobno, jak podaje Mariusz Bechta, ciała żołnierzy znaleziono podczas rozbiórki jednej ze stodół w Kodeńcu dopiero w latach 70. XX w. i w tajemnicy pochowano na cmentarzu w Parczewie.

Najsłynniejszym symbolem „lojalności” mniejszości narodowych wobec II RP były słynne bramy powitalne i „spontaniczne” ceremonie przywitania Armii Czerwonej, które przygotowano w wielu kresowych miejscowościach. Wszystkie relacje z września 1939 r. - i polskie, i żydowskie, i sowieckie - są zgodne, że inicjatorami tych przedsięwzięć byli głównie Żydzi i Białorusini. Jedni witali owacyjnie krasnoarmiejców w miastach i miasteczkach, drudzy dominowali w komitetach wiejskich.

- Ludzie całowali zakurzone buty żołnierzy. Dzieci pobiegły do parku, narwały jesiennych kwiatów i obrzucały nimi żołnierzy. Czerwone flagi były widoczne w zasięgu wzroku i całe miasto tonęło w czerwieni - to fragment relacji z wejścia Sowietów do Borysławia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!