Zdzisław Najmrodzki - żywa legenda PRL-u
Zdzisław Najmrodzki nazywany był „królem złodziei” i „mistrzem ucieczek”. Jeden z najsłynniejszych polskich przestępców okresu PRL. Pospolity kryminalista – bezpardonowo kradł, bił i rabował – zyskał sobie sympatię dzięki brawurowym ucieczkom z więzień i komisariatów. Jawnie drwił z milicjantów i strażników więziennych, bawiąc się z nimi „w kotka i myszkę”.
Do Gliwic trafił jako kilkunastoletni chłopak. Uczył się tu na mechanika samochodowego. Pomieszkiwał tu później z przerwami na wyroki, choć część z nich odsiadywał w tutejszym więzieniu.
Zobaczcie zdjęcia gliwickiego więzienia, rozbity samochód po pościgu 77 dni po ucieczce i podrobione dokumenty, którymi posługiwał się Najmrodzki
Polonezy i Pewexy
Auta stały się jego życiową pasją i przekleństwem. Podobnie jak kradzieże i włamania. Specjalizował się w polonezach, samochodach, które w latach 80. były marzeniem wielu. Na masową skalę okradał też Pewexy, sklepy w których za dolary można było kupić niedostępne za złotówki dobra. Nie gardził jednak drobniejszymi skokami na mieszkania, czy letniskowe domki. Zabierał z nich co popadło.
Wpadał w milicyjne zasadzki albo przez własną głupotę. Na swoim koncie miał 30 aresztowań, i 29 ucieczek.
Więzienie w Gliwicach
Pierwszy raz na karę pozbawienia wolności został skazany w wieku 22 lat. Miał odpokutować pobicie milicjanta w cywilu. Trafił do zakładu karnego w Gliwicach. Uciekł stąd po kilku tygodniach w trakcie transportu do Warszawy. Trzynaście lat później, z tych samych Gliwic, uciekł po raz 29. i ostatni.
Kolejny raz w gliwickim więzieniu wylądował w lutym 1988 roku. Do odsiadki miał 15 lat. Dla 34-latka, którego rozsadzała energia wyrok niewyobrażalny. Nie zamierzał tyle „kiblować”. Przygotowaniami do kolejnej, jak się okazało ostatniej ucieczki zajęli się jego matka i kumpel Kazimierz.
Podziemny tunel pod spacerniakiem
Jak na Śląsk przystało, Kazimierz do tematu podszedł po górniczemu. Zauważył, że na początku wakacji, w szkole, która sąsiadowała z więzieniem rozpoczął się remont. Zakradał się nocą i ze szkolnej piwnicy drążył podziemny chodnik w kierunku spacerniaka. Wystarczyło przekopać 15 metrów, a później jeszcze wydrążyć od dołu dwumetrowy szyb. Kazimierz kopał, a matka Zdzicha wynosiła urobek w wiaderku i rozsypywała w pobliżu szkoły. Podobno usypywała w ten sposób całkiem ładne klomby. W ogólnym remontowym rozgardiaszu przez trzy miesiące nikt nie zauważył nocnych robót. Powstał solidny, obudowany stemplami i oświetlony tunel wiodący pod spacerniak.
Całe przedsięwzięcie nie mogło się powieźć bez współpracy z zaufanym strażnikiem więziennym. Ktoś musiał przekazywać Najmrodzkiemu informacje o postępie prac i wyznaczonym terminie ucieczki. Mimo usilnych starań nie udało się ustalić, kto w więzieniu współpracował z Najmrodzkim.
Brawurowa ucieczka w środku dnia
W niedzielę 3 września Zdzichu wyszedł na planowany spacer. Krążąc po spacerniaku w pewnym momencie podskoczył i zniknął pod ziemią na oczach zdumionych strażników. Jak się później okazało dziura do której wpadł była oznaczona – z ziemi wystawał kawałek ostrza, a na stalowej siatce zabezpieczającej spacerniak od góry akurat w tym miejscu znajdowała się niewielka blaszka.
Wysportowany Najmro podziemny tunel pokonał błyskawicznie. W szkolnej piwnicy czekał na niego Kazimierz, z którym na motorze odjechał do kryjówki w Gliwicach. W zaufanym mieszkaniu przeczekał milicyjny pościg i obławę.
Tragiczny koniec
Wpadł jednak po dwóch miesiącach wolności. Po pijaku spowodował wypadek i choć ranny uciekł z miejsca zdarzenia ostatecznie dopadli go milicjanci. Dostał kolejny wyrok – 20 lat, z których przesiedział kilka. Z więzienia wyszedł ułaskawiony przez Lecha Wałęsę w 1994 roku. Ówczesnego prezydenta Polski ujął swymi deklaracjami o pełnej wewnętrznej przemianie i resocjalizacji. Zginął rok później w wypadku samochodowym. W ostatnim dniu wakacji, pędząc jak szalony roztrzaskał samochód o ciężarówkę. Razem z nim w wypadku śmierć ponieśli dwaj nastoletni chłopcy, synowie jego kolegi. Auto, którym pędzili było kradzione…
Areszt Śledczy w Gliwicach
Areszt śledczy, bo taki formalny status ma gliwicka placówka penitencjarna zlokalizowany jest w centrum miasta, między ulicami o. Jana Siemińskiego a Młyńską, w kompleksie budynków sądowo- policyjnych. Jego początki sięgają 1868 roku. Obiekt rozbudowano w 1902 r. o drugie skrzydło, przez co powstał budynek na planie litery „T”. Placówka może pomieścić ponad 400 osadzonych.
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Stan klęski żywiołowej zostanie wprowadzony
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?