500 uczniów ewakuowano ze szkoły w Będzinie

Magdalena Nowacka
Marzena Bugała
W czwartek tuż przed godziną 11 w Miejskim Zespole Szkół nr 2 na osiedlu Syberka wybuchł pożar. Zapaliło się pomieszczenie gospodarcze w podziemiach szkoły, tuż obok szatni.

Ewakuowano około 500 uczniów i nauczycieli, najpierw do sali gimnastycznej. Siedmioro dzieci trafiło na obserwację do szpitala w Czeladzi. Wieczorem do szkoły mieli przyjechać pracownicy sanepidu, by zadecydować m.in. czy dzieci będą mogły w piątek przyjść na lekcje. Zdaniem Romana Goczoła, wygląda jednak na to, że lekcje będą się odbywać. Wyłączony z zajęć zostanie może jeden segment. O tym jednak zadecyduje sanepid.

Przyczyną pożaru było najprawdopodobniej zaprószenie ognia. Będzie to jednak jeszcze sprawdzane.

- Robotnicy wykonywali prace związane z modernizacją centralnego ogrzewania i prawdopodobnie iskry musiały paść na dół, do pomieszczenia, w którym znajdowały się stare fotele. Te szybko się zapaliły - przypuszcza Roman Goczoł, naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miejskiego, który zjawił się na miejscu, by osobiście sprawdzić w czym można pomóc.

Akcją strażaków kierował aspirant sztabowy Sławomir Białas. - Pożar gasiło około piętnastu strażaków z trzech jednostek straży powiatowej i jednej jednostki wojewódzkiej. Akcja była trudna, bo panowało bardzo duże zadymienie. Jednak najtrudniejsze nie było samo gaszenie, a bardziej szybkie i dokładne sprawdzenie wszystkich pomieszczeń tak dużej szkoły - mówił Sławomir Białas.

MZS nr 2 nazywany jest labiryntem. Składa się z kilku segmentów i jest dość rozległy. Strażacy obawiali się, czy w którymś z zakamarków nie schowało się jakieś dziecko. Na szczęście płomienie zostały szybko ugaszone. Do użytku nie nadają się jednak podziemne pomieszczenia.

- Trudno w tej chwili mówić o stratach. Na pewno dotyczą one pomieszczenia, które płonęło i szatni. Trzeba będzie także malować ściany - dodaje Sławomir Białas.

Siedmioro dzieci przewieziono na oddział dziecięcy do szpitala czeladzkiego - części Powiatowego Zespołu Zakładów Opieki Zdrowotnej. - Trafiło do nas trzech chłopców i cztery dziewczynki. Skarżyli się na nudności, bóle brzucha i głowy. Pobraliśmy im krew do badania pod kątem ewentualnego zatrucia tlenkiem węgla. Ogólnie jednak ich stan jest dobry. Przy tego typu sytuacjach stosujemy przede wszystkim tlenoterapię i obserwację. Prawdopodobnie dzieci nie zostaną w szpitalu długo - uspokajała Anna Dobrowolska, ordynator oddziału.

Olaf Wojtanowicz był jednym z dzieci, które zostały przewiezione do szpitala. - Przestraszyłem się bardzo. Ogólnie poczułem się niedobrze, jak wyszliśmy z klasy - mówił chłopiec.

Czytaj więcej w piątkowym wydaniu gazety

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na Twitterze!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na Twiterze!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Komentarze 9

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

S
S.a.n.d.r.c.i.a.
wydaje mi się że ta osoba która napisała komentarz o tytule a gimnazjum była z mojej klasy klasy Ia ponieważ opisała to co ja przeżywałam będąc w klasie z panią N to było straszne pani N powiedziała że jeżeli się pali to niech się pali dzwonili dzwonkiem ręcznym takim jak na początku roku szkolnego mój kolega usłyszał dzwonek ale niestety pani powiedziała że to pewnie robotnicy coś robią ale dyby nas posłuchała nie uciekalibyśmy przez rusztowanie. Lecz wydaje mi się że gdyby nie było tego rusztowania to byśmy się podusili. ale wydaje mi się że akcja ewakuacyjna przebiegła bardzo sprawnie. ale wracając do pani N moim zdaniem powinni ją zwolnić ponieważ naraziła dzieci na utratę zdrowia a nawet życia. nie dość że ta pani nie umie uczyć to jeszcze chce zabić dzieci. zostawiła nas na korytarzu i sama poszła do pomieszczenia gdzie nie było dymu.ja jestem chora na astmę i poprosiłam ją o pomoc i mnie olała.na szczęście w tej szkole są nauczyciele którzy się interesują zdrowiem dzieci i na szczęście jedna pani zaprowadziła mnie do pomieszczenia gdzie nie było dymu. wyszłam przez rusztowanie moja klasa wyszła innym oknem spotkaliśmy się na dole. wszyscy się cieszyli że są na dole a nie w tym dymie. strasznie się przeraziłam gdy dowiedziałam się że aż 7 osób pojechało do szpitala w tym 2 moje koleżanki na szczeście wszystko dobrze się skończyło. jeszcze na koniec chce powiedzieć że robotnicy spisali kawał dobrej roboty, tak na prawdę robotnicy nie musieli na pomagać bardzo im za tę pomoc dziękuje ale nie rozumiem rodziców którzy mówią nie miłe żeczy na szkołę przecież gdyby nie robotnicy ich dzieci mogłyby pospadać z rusztowania. :):):):):):):)
u
uczennica.
mój komentarz jest trochę nie na miejscu, bo teraz wszyscy martwią się tylko o swoje dzieci, itd., ale irytuje mnie pewna rzecz. mianowicie: wszyscy w komentarzach piszą, że przez okno uciekały "biedne maluszki, pierwszaczki". ich panie dobrze wiedziały, co się dzieje. wiedziały, że w szkole jest pożar, te dzieci po prostu nie zdąrzyły się ewakułować, ponieważ było za dużo dymu.
jednak nikt nie pamięta (ha! większość nawet nie wie!), że jedna z klas gimnazjum (ściślej mówiąc moja klasa) była uwięziona na drugim piętrze palącego się segmentu. o pożarze dowiedzieliśmy się dopiero, kiedy zobaczyliśmy przez okno panią pedagog wybiegającą ze szkoły z małymi dziećmi.
wszyscy martwią się o małe dzieci - wiem, rozumiem, one są małe i bardzo to przeżyły, bały się, itd. - ale żadne z nas, gimnazjalistów, nie jest Bogiem! też się baliśmy, nie wiedzieliśmy co się dzieje, cudem w ostatniej chwili wybiegliśmy z klasy na zadymiony korytarz, cudem się uratowaliśmy, ale nikt się nami nie przejmuje. nie zapominajcie o nas!
R
Rodzic
Ciesz się kobieto, że Twojemu dziecku nic się nie stało, ciekawe jakbyś pisała gdyby to on był poszkodowany
M
Mama
Zgadzam sie z wypowiedzią powyżej. Powinnismy się cieszyc ze dzieciom nic na szczęście złego sie nie stało. A wychowawczyni nie ma tylko jednego dziecka pod opieką tylko przynajmniej kilkanaścioro. Dzieci w karetkach miały opiekę medyczną, a co z tymi dziećmi które by zostały bez swojej wychowawczyni? Pewnie można by mówić ze są inni nauczyciele, ale zawsze ktoś by podniósł głos, że gdzie była wtedy wychowawczyni.Ja jestem wdzięczna, że Dyrekcja szybko ogłosiła ewakuację, a Panią wychowawczynią najmłodszych klas, które ten pożar najbardziej dotknął, że w tak trudnej sytuacji równiez dla nich, gdyz nie znały wielkości zagrozenia, podjęły decyzję o ewakuacji maluchów przez rusztowania. Znam ogrom zatrucia się czadem i wiem że ta forma ewakuacji dla naszych maluchów była najlepsza. Co do informacji o ewakuacji dzieci ze szkoły, po sprowadzeniu ich w bezpieczne miejsce dostałam natychmiast informację abym przyjechała. Po przyjechaniu do szkoły równiez zainteresowano sie moja osobą, abym mogła odebrać dziecko. Pozdrawiam i dziękuje.
...
A jezeli nauczyciel ma jeszcze kilkanascie dzieci ktorymi mial sie zaopiekowac i je uspokoic.... i gdyby pojechal z tym jednym a reszcie cos by sie sie stalo...to była wyjątkowa sytuacja i zagrożone byly wszystkie dzieci, każdy się dymu nawdychał....Dla obrony dyrekcji i wychowawczyń dodam że,mimo iz odebrałam syna ze szkoły, jego wychowawczyni dzwoniła do mnie i pytała sie czy wszystko jest w porzadku.Rozumiem Pani oburzenie, jednak trzeba sie cieszyc ze nikomu nic poważnego się nie stało. Pozdrawiam
r
rodzic
do przybycia rodzica opiekunem jest nauczyciel.
u
uczennica.
droga pani Mamo. niestety, musi żądać Pani wyjaśnień od wychowawcy swojego syna, bo to tylko i wyłącznie jego wina. moja wychowawczyni od razu poinformowała zarówno moją mamę, jak i wszystkie inne. poza tym lepiej chyba, by Pani dziecko zostało "bezprawnie" zawiezione do szpitala, niż miałoby się męczyć i czekać na Pani przybycie. pozdrawiam.
M
Mama
Warto dodać, że gdyby nie osoba postronna, która była świadkiem zdarzenia do tej pory zastanawiałabym się gdzie jest mój syn
M
Mama
sądzę, że w związku z powyższym wielu rodziców będzie żadała od szkoły wyjaśnień, ponieważ szkoła nie poinformowała rodziców, że ich dzieci zostały przewiezione do szpitala, a co więcej dzieci te wiezione były bez żadnych opiekunów, co o ile mi wiadamo jest bezprawne (pani dyrektor informowała osoby postronne, że dzieci były pod opieką rodziców w karetkach) Ja na pewno będę żądała od szkoły wyjaśnień
Wróć na dziennikzachodni.pl Dziennik Zachodni