Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

52 lata temu zginął Jurij Gagarin. I on, i inni kosmonauci odwiedzali Śląsk i Zagłębie. Jak witali ich mieszkańcy?

Tomasz Szymczyk
Tomasz Szymczyk
52 lata temu zginął Jurij Gagarin. I on, i inni kosmonauci odwiedzali Śląsk i Zagłębie. Jak witali ich mieszkańcy?Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
52 lata temu zginął Jurij Gagarin. I on, i inni kosmonauci odwiedzali Śląsk i Zagłębie. Jak witali ich mieszkańcy?Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE archiwum Dziennika Zachodniego i Trybuny Robotniczej
Pięćdziesiąt dwa lata temu - 27 marca 1968 roku w katastrofie lotniczej zginął Jurij Gagarin, radziecki kosmonauta i pierwszy człowiek w kosmosie. Kilka lat wcześniej na katowickim dworcu kolejowym witały go prawdziwe tłumy. W województwie śląskim gościł nie tylko on, była tu też m.in. Walentyna Tierieszkowa, Walerij Bykowski i oczywiście nasz kosmonauta Mirosław Hermaszewski.

Jak wyglądała wizyta Jurija Gagarina na Śląsku? Z dworca kolejowego - bo wtedy wśród oficjalnych gości powszechniejsze były jeszcze pociągi, a nie samoloty - pierwszy człowiek w kosmosie z trudem, wzdłuż szpaleru milicjantów, na który cały czas napierały tłumy, przeszedł na katowicki rynek. Tam czekał na niego odkryty samochód.

Za rynkiem, już na ul. 3 Maja, witały też Gagarina załogi zakładów pracy. Załoga Huty Baildon przekazała mu obraz przedstawiający panoramę Katowic. Pracownicy Zakładów Urządzeń Technicznych Zgoda w Świętochłowicach śpiewają gościowi „sto lat”. Dyrektor rudzkiej Huty Pokój wręcza kosmonaucie maleńki model... kadzi, wykonany w narzędziowni. Przewodniczący rady zakładowej kopalni Pstrowski w Zabrzu, Ludwik Poloczek, zapewnia gościa, że podczas jego lotu w kosmos załoga kopalni cały czas była z nim myślami. Tłum w centrum Bytomia był taki, że nawet dziennikarze nie widzieli, co się dzieje.

- Widzieliśmy tylko, że popularny Jurij dla swoich córeczek dostał wspaniałego brunatnego misia, metrowej przynajmniej wielkości - donosił sprawozdawca „TR”.

Ze Śląska Gagarin odjechał do Zielonej Góry. Następnie wrócił do Moskwy, ale czekała go już podróż na Kubę. Siedem lat po wizycie w Katowicach pierwszy człowiek w kosmosie zginął w katastrofie lotniczej. Okoliczności jego tragicznej śmierci przez wiele lat budziły wątpliwości. Gagarin został skremowany, a urnę z jego prochami zamurowano w Murze Kremlowskim. Miasto, w którym mieszkał - Gżatsk - od 1968 roku nosi nazwę Gagarin.

Jurij Gagarin nie był jedynym radzieckim kosmonautą, który odwiedził nasz region. Nasze miasta odwiedziła również pierwsza kobieta w kosmosie Walentyna Tierieszkowa, która do Polski przyjechała razem z innym kosmonautą Walerijem Bykowskim, który już w 1960 roku został członkiem pierwszej grupy lotników, przeznaczonych do uczestniczenia w wyprawach kosmicznych.

Tierieszkowa i Bykowski wylądowali na warszawskim Okęciu, witani oczywiście przez najwyższe władze partyjno-państwowe. Na Śląsku prasa informowała wówczas, które sklepy prowadzą sprzedaż... portretów obydwojga gości. W kopalniach Nowy Wirek, Paweł, Wieczorek i Katowice, a także m.in. w Sosnowieckich Zakładach Przemysłu Wełnianego i Bielskich Zakładach Przemysłu Lniarskiego „Lenko”, załogi z okazji wizyty „Mewy” i „Jastrzębia” zaciągają warty produkcyjne.

O ile Gagarin do Katowic przyjechał pociągiem, tak Tierieszkową i Bykowskiego do naszego województwa przywiozła kolumna samochodów. Dlatego pierwsi spotkali się z nimi mieszkańcy Częstochowy na placu Nowotki (wcześniej i dzisiaj plac Daszyńskiego).

Nie przegap

„Tłumy zaległy obszerny plac, ludzie stłoczyli się na balkonach, na dachach, drzewach, gdzie tylko się dało. Każdy chciał dostrzec parę kosmicznych bohaterów” - pisała „Trybuna Robotnicza”.

Ale kolumna szybko ruszyła w kierunku Katowic. Kosmonautów witano w Koziegłowach, Siewierzu, ale też w Łagiszy, gdzie na olbrzymich chłodniach kominowych zawisł transparent z hasłem „Komuniści pierwsi sięgnęli do gwiazd - chwała radzieckim kosmonautom”. Prezent od ziemi będzińskiej? Pamiątkowy talerz z widokiem elektrowni. Cudnie. Ale każda z mijanych wsi i miast i każdy z zakładów pracy chce się wyróżnić. W Sosnowcu do Tierieszkowej macha chusteczkami kilkaset włókniarek. Mieszkańcy Dąbrówki Małej śpiewają dla gości „Poszła Karolinka do Gogolina”. Załogi chorzowskiego „Konstalu” i Huty Kościuszko przygotowują miniaturę kadzi odlewniczej i odlew resorów tramwajowych. Koronkowa serweta z Koniakowa wydaje się w tym gronie najciekawszym towarem.

W Wojewódzkim Parku Kultury i Wypoczynku postój jest nieco dłuższy. Tierieszkowa i Bykowski wysiadają z samochodu i udają się na wyznaczone miejsce, gdzie własnoręcznie sadzą drzewka. I Walentyna, i Walery zasypują łopatami korzenie młodych klonów, a następnie przymocowują je opaskami do słupków. Napis na betonowym murku głosi, że drzewka te zasadzili radzieccy kosmonauci - pisze następnego dnia „Trybuna Robotnicza”.

Tablica w tym miejscu istnieje do dzisiaj.

Dość niecodzienny przebieg miała wizyta pary kosmonautów w Świętochłowicach. Walerij Bykowski wracał przez to miasto z wizyty w kopalni Nowy Wirek w Rudzie Śląskiej. Samochód, którym jechał, napotkał na orszak ślubny Jana i Gizeli Body.

„Bykowski podejmuje błyskawiczną decyzję: chciałbym złożyć życzenia młodej parze. Pisk opon hamujących ostro wóz i oto Walery Bykowski, a za nim żona i cała reszta gości wyskakują z samochodów i podchodzą do nowożeńców. Przedstawiać ich nie trzeba. Cały świat zna przecież charakterystyczny uśmiech Walerego. Młoda para jest oniemiała ze zdziwienia. Młodzi proszą kosmonautę na uroczystości weselne, czas nie pozwala mu jednak na skorzystanie z tego zaproszenia”.

Tierieszkową i Bykowskiego traktowano jak bohaterów, ale też trochę jak dzisiejszych celebrytów. Nawet ówczesnym dziennikarzom nie umknęły informacje dotyczące mody i menu kosmonautów. „Mewa” zamówiła ponoć na obiad zupę ziemniaczaną; podpatrzono też, że je przede wszystkim owoce, zaś mięsa unika. Prasa informowała też, że „pierwsza dama kosmosu” stała się inspiratorką projektantów mody, którzy z jej munduru „pożyczyli” sobie pilotkę i wysokie kołnierze. „(...) sama Wala jest skromna i niezależna w sposobie ubierania się. Nie dostrzegliśmy u niej żadnych świecidełek, żadnych pierścionków i naszyjników. Jedyną jej ozdobą była Złota Gwiazda Bohatera Związku Radzieckiego”.

Loty w kosmos przez wiele lat były elementem rywalizacji radziecko-amerykańskiej. To z tych dwóch krajów pochodzili pierwsi kosmonauci i astronauci. Od końca lat siedemdziesiątych w ramach programu Interkosmos do udziału w misji kosmicznej przygotowywali się też przedstawiciele innych krajów. Nie tylko Mirosław Hermaszewski, pierwszy i jedyny do tej pory Polak w kosmosie, ale też m.in. Czech Vladimir Remek, Bułgar Georgi Iwanow, Rumun Dumitru Prunariu czy obywatel Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Sigmund Jahn. W Polsce to Hermaszewski, który w czerwcu 1978 roku znalazł się na orbicie okołoziemskiej, jest symbolem obecności w kosmosie. Urodzony w Lipnikach w powiecie kostopolskim na Wołyniu Hermaszewski stracił ojca w czasie rzezi wołyńskiej. Po wojnie trafił do Wołowa na Dolnym Śląsku. Przygodę z lotnictwem zaczął od szybowców należących do Aeroklubu Wrocławskiego, potem uczył się w Oficerskiej Szkole Lotniczej i przez wiele lat służył w Wojskach Ochrony Pogranicza. Do grona przyszłych kosmonautów wybrano go z grona kilkuset pilotów.

- Jestem wdzięczny, że powierzono mi tak odpowiedzialne zadanie. Mam świadomość, że rodacy oczekują tego lotu i jego dobrych rezultatów. Oddam wszystkie swoje umiejętności, całe swoje doświadczenie, żeby zadanie, którego wykonania oczekuje ode mnie Ojczyzna i naród, wypełnić z honorem jak na Polaka patriotę przystało - stwierdził Hermaszewski na poprzedzającej start rakiety konferencji prasowej w Bajkonurze.

Zobacz koniecznie

Po powrocie na ziemię twarz Mirosława Hermaszewskiego znała już cała Polska. Piosenkę „Polak, lotnik, kosmonauta” na Festiwalu Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu śpiewała Barbara Książkiewicz. Chcąc nie chcąc, nasz pierwszy kosmonauta musiał udać się w wycieczkę objazdową po kraju. Odwiedził również Śląsk i Zagłębie, m.in. Hutę Katowice i kopalnię Lenin w Mysłowicach-Wesołej.

- Zachowałem w pamięci wszystko, co dotyczy mojego lotu i pobytu na orbicie. Może nie każda minuta została w pamięci, ale przeżycie każde. Pierwszym były wschód i zachód słońca, które wyglądały zupełnie inaczej niż z perspektywy ziemskiej. Uderzyła mnie bogata gama żywych barw, a na jej tle odcinał się czarny kosmos. Mój start był bardzo romantyczny. Wyłoniliśmy się z chmury dymu. Z drugiej strony wszystko przebiegało niezwykle dynamicznie. Rakieta pali wtedy półtorej tony paliwa na sekundę. Człowiek siedzi jak na wulkanie. Towarzyszą mu ogromne wibracje. Nabiera się prędkości ośmiu kilometrów na sekundę i takim pędem leci w kosmos. Jedno okrążenie wokół Ziemi trwa 90 minut. W ciągu 90 minut przeżywałem więc dobę. Okrążałem Ziemię 16 razy. Jedna noc to ponad 30 minut - wspominał swój lot generał Mirosław Hermaszewski.

Aplikacja jest bezpłatna i nie wymaga logowania.

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera