MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Afera o koty z KWK Ruda Ruch Halemba. Fundacja chce zniesienia zakazu dokarmiania zwierząt

Magdalena Grabowska
Koty z KWK Ruda Ruch Halemba wyłapane przez "Fundacja pomagamy kotom by znalazły dom". >>>
Koty z KWK Ruda Ruch Halemba wyłapane przez "Fundacja pomagamy kotom by znalazły dom". >>>Fundacja Pomagamy kotom by znalazły dom.
Górnicy oraz pracownicy otrzymali zakaz dokarmiania wolnożyjących kotów na terenie KWK Ruda Ruch Halemba. Według PGG, decyzja została podjęta z powodu dzików, które zwabiane jedzeniem przychodzą na teren zakładu, zagrażając bezpieczeństwu pracowników. W sprawę zaangażowała się "Fundacja pomagamy kotom by znalazły dom". Internet zawrzał, ponieważ zwierzęta od lat mieszkają na tym terenie, a teraz głodują. 7 sierpnia przedstawiciele fundacji spotkali się z dyrekcją w tej sprawie. Czy udało się dojść do porozumienia?

Spis treści

Zakaz dokarmiania kotów w KWK Ruda Ruch Halemba

Na terenie KWK Ruda Ruch Halemba pojawiło się szesnaście tabliczek o treści: „Zakaz dokarmiania zwierząt na terenie kopalni”. Jak twierdzi Polska Grupa Górnicza, dyrekcja kopalni otrzymywała zgłoszenia od pracowników, którzy, wracając do domu z pracy, obawiali się dzików wabionych kocią karmą.

- Z informacji uzyskanych od pana dyrektora wynika, że ten zakaz dokarmiania kotów pojawił się w momencie problemów nie tylko z kotami, ale przede wszystkim z dzikami i lisami, które przychodziły do jedzenia wystawianego przez pracowników kopalni. Dyrekcja kopalni otrzymywała także zgłoszenia od pracowników, którzy obawiali się, wracając z pracy, dzików. Stąd taka decyzja - mówi Ewa Grudniok, rzeczniczka prasowa PGG.

Internet zawrzał - bezdomne koty skazane na głodowanie

W sprawę zaangażowana jest "Fundacja pomagamy kotom by znalazły dom", która od lat zajmuje się wyławianiem i sterylizacją bezdomnych zwierząt na terenie kopalni. O sytuacji w mediach społecznościowych poinformowała założycielka fundacji Joanna Copik.

- Kochani, nadal trwa zakaz i głodzenie kotów na kopalni w Rudzie Śląskiej Halemba. Głodzenie ich jest znęcaniem się nad zwierzętami w myśl ustawy o ochronie zwierząt. (...) Pracownicy wypowiadają się, iż szefowa ochrony pilnuje by nawet woda z misek była wylewana, żeby koty jej nie piły a upały są straszne - czytamy w poście fundacji.

Internet zawrzał.

- To jest zwykłe bestialstwo. My ludzie odpowiadamy za te bezbronne stworzenia. Nie potrafię zrozumieć takiej postawy, szczególnie, że ktoś tam działa, wyłapuje, leczy i szuka domów. Winniśmy opiekę tym zwierzętom, które tam nadal są. Zawsze powtarzam, nie chcesz pomagać, to nie pomagaj, tylko nie przeszkadzaj tym, którzy to robią! - komentuje jedna z internautek.

- Zwierzęta mają prawo przebywać na tym terenie i nie wolno ich stamtąd wyrzucać. To ich miejsce bytowania - komentuje drugi internauta.

Kopalnia dochodzi do porozumienia z obrońcami zwierząt

7 lipca przedstawiciele fundacji spotkali się z dyrekcją kopalni, aby omówić sprawę.

- Podczas spotkania zostało uzgodnione, gdzie można zostawiać jedzenie dla kotów - mówi Ewa Grudniok, rzeczniczka prasowa PGG. - Oba podmioty będą współpracować. Wcześniej odbywało się to w ten sposób, że przedstawiciele fundacji mogli wjechać na teren kopalni i zabierać koty do sterylizacji. Z jednej strony rozumiemy oczekiwania i troskę pracowników kopalni o zwierzęta, to jest naturalne i zrozumiałe, ale z drugiej strony musimy pamiętać, że jest to czynny, funkcjonujący zakład. Po sygnałach pracowników, którzy obawiali się przede wszystkim dzików, dyrekcja musiała podjąć działania - wyjaśnia.

Pani Joanna z fundacji „Pomagamy kotom by znalazły dom” potwierdziła, że spotkanie z dyrekcją kopalni faktycznie miało miejsce. Czy udało się dojść do porozumienia?

- Dyrekcja zastanawia się, aby w danych punktach dać tylko wodę. Gdy zaproponowałam danie karmy, nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Prawdopodobnie będzie rozsypywana w trzech miejscach. Jak to będzie wyglądać - nie wiem. Pracownicy nadal karmią koty, ale teraz robią to w strachu. Niektórzy całkowicie się wycofali się z dokarmiania - mówi pani Joanna Copik.

Zaproponowała dyrekcji, aby na terenie kopalni zostały rozwieszone tabliczki informujące o tym, że wszystkie koty są pod opieką fundacji.

- Miałyby zawierać informację jak pomóc takim kotom - wyjaśnia. - Tabliczek o zakazie było szesnaście sztuk. Poprosiłam, żeby zniknęły i tak się stało. Pracownicy jednak nadal nie wiedzą, czy mogą dokarmiać koty, czy też nie - dodaje.

Fundacja nadal robi swoje. Na bieżąco wyłapuje koty na terenie kopalni.

- Kocur codziennie czekał na schodach, w drodze do górniczej łaźni, by ktoś dał mu jeść. Nie znał nas, ale jak widać dał nam się pogłaskać. Do klatki nie chciał wejść, więc "capłam" go do siatki podbieraka na ryby. W lecznicy po numerze chipa sprawdzę, kiedy go poddałam zabiegom (...). W lecznicy będzie miał robione testy i badania - czytamy w opisie opublikowanego video.

Jak pomóc bezdomnym kotom, nie tylko z kopalni KWK Ruda Ruch Halemba?

Jak wyjaśnia pani Joanna, wysterylizowane koty mają obcięty czubek ucha. Dzięki temu można łatwo rozpoznać, czy kot podlega opiece fundacji lub danego stowarzyszenia.

- Wtedy wiadomo, że taki kotek jest wykastrowany - wyjaśnia.

Jeśli jednak nie ma nacięcia, warto zgłosić go fundacji lub samemu zawieźć go do lecznicy.

- Na kopalni Halemba jest bardzo dużo kotów obciążonych białaczką. Małe kocięta, które się rodzą, przejmują tę chorobę po rodzicach. Są skazane na śmierć. Kastracja jest zapobieganiem chorób i bezsensownego rozmnażania, tym bardziej, że wszystkie schroniska są przepełnione i przeładowane - wyjaśnia pani Joanna.

Czy kot jest wysterylizowany, czy nie, nie przechodźmy obok zwierzęcia obojętnie, nawet jeśli wygląda zdrowo.

- Jeśli kot źle wygląda, prawdopodobnie jest po tygodniowej głodówce. Wtedy nie jest już do wyratowania. Najczęściej osłabienie organizmu jest tak silne, że zwierzę może być poddane tylko eutanazji - mówi pani Joanna.

Radzi, by zainteresować się, czy kot nie jest poszukiwany. Jeśli jest oswojony, można zabrać go do weterynarza.

- Weterynarz posiada czytnik chipu. Na podstawie zawartych w chipie informacji można odszukać właściciela. Jeśli go nie posiada, musi trafić do placówki, zajmującej się zwierzętami - fundacji lub schroniska - wyjaśnia. - Nie można takiego kota zostawić. Wtedy się go zostawia na pewną i bardzo powolną śmierć - dodaje.

Jest jednak nadzieja. Jak przyznaje pani Joanna, coraz więcej ludzi, zwłaszcza dzieci, reaguje na obecność bezdomnych kotów.

- To jest fajna reakcja. Dzieci często zgłaszają, nawet mi osobiście, że spotkały zwierzę (nie tylko kota). Dorośli także. Odsyłam ich do lecznicy, w której na koszt fundacji wykonują leczenie - mówi.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Polska nie jest gotowa na system kaucyjny?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikzachodni.pl Dziennik Zachodni