Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Król: Po zdobyciu medalu dostałam od narzeczonego przepiękny bukiet stu róż [ROZMOWA]

Krzysztof Kawa
Krzysztof Kawa
Aleksandra Król na trasie slalomu giganta równoległego podczas snowboardowych zawodów Pucharu Europy w Suchem 4 marca 2023 roku
Aleksandra Król na trasie slalomu giganta równoległego podczas snowboardowych zawodów Pucharu Europy w Suchem 4 marca 2023 roku PAP/Grzegorz Momot
Aleksandra Król napisała w Bakuriani piękną historię snowboardu, zdobywając pierwszy medal mistrzostw świata w tej dyscyplinie dla Polski. Z nowotarżanką, która w najbliższy weekend wystartuje w Pucharze Europy w Suchem, rozmawiamy o walce na trasie slalomu giganta równoległego MŚ i towarzyszących jej emocjach w trakcie pobytu w Gruzji.

Zdążyła się już pani wyspać i najeść po powrocie z mistrzostw? Bo słyszałem, że to były po przylocie dwa największe marzenia...
Jeszcze nie, bo gdy tylko wróciliśmy do kraju z Oskarem Kwiatkowskim, który zdobył złoty medal, to od razu pojechaliśmy do Warszawy. Tam wpadliśmy w wir spraw medialnych i sponsorskich. Zostaliśmy zaproszeni do programów „Dzień Dobry TVN” i „Pytanie na śniadanie”, udzieliliśmy mnóstwo wywiadów radiowych. A gdy przyjechałam do domu, to zaczęły się treningi w Suchem, więc nie wyspałam się, bo pobudka była o 5.30.

No to może chociaż była już jajecznica, za którą tak bardzo pani tęskniła w Gruzji?
O tak, jajecznica była i to niejedna, bo codziennie przygotowywał mi ją mój narzeczony. Bardzo tęskniłam za takim dobrym jedzeniem.

Chaczapuri nie posmakowało?
Gdybyśmy chociaż dostali chaczapuri…. W ogóle go nie uświadczyliśmy, więc do tej pory nie wiem, jak smakuje. W hotelu podawano nam jakieś dziwne rzeczy. Nie były to na pewno typowo gruzińskie dania, bo na przykład zamiast chinkali otrzymaliśmy pielmieni, które są rosyjskimi pierogami, więc po prostu coś im nie wyszło.

Słyszałem, że było tak źle, iż doznała pani zatrucia pokarmowego. Na ile wpłynęło ono na pani dyspozycję startową?
Trochę na pewno wpłynęło. Był ból żołądka i niestety biegunka w nocy, więc przed slalomem nie w pełni się wyspałam. Byłam osłabiona, ale myślę, że przede wszystkim startem w gigancie, bo był on bardzo wyczerpujący i wymagający. Jeśli popatrzyć na wszystkie wyniki obu konkurencji, to pierwszych czwórek dziewczyn i chłopaków z gigantów nie było w slalomie nawet w TOP 8. To zapewne wynikało z tego, że wszyscy byli bardzo zmęczeni.

Proszę nam opowiedzieć o tym dniu, który zakończył się zdobyciem brązowego medalu w slalomie gigancie równoległym.
Pobudka była już o 5 rano, oglądanie trasy nastąpiło jeszcze po ciemku, nigdy wcześniej nam się nie zdarzyło oglądać stoku w ciemności. Później nastąpiły szybkie kwalifikacje, a finał był już o godzinie 12. Od wczesnego śniadania, które było marne, aż do końca zawodów finałowych wypiłam tylko herbatę z miodem.

Ten wymagający program był ułożony pod transmisję telewizyjną w Eurosporcie?
Zdaje się, że tak, wszystko było ustawione pod czas antenowy. W tym samym okresie toczyły bowiem mistrzostwa świata w narciarstwie alpejskim i po prostu musieliśmy się wstrzelić z naszymi przejazdami pomiędzy tamte zawody. Musieli nas jakoś pogodzić. Efekt był taki, że nie było w ogóle czasu, żeby cokolwiek zjeść, trochę uzupełnić siły, pomiędzy jednym a kolejnym przejazdem nie było przerw. Stąd taki ubytek sił wszystkich uczestników, szczególnie tych, którzy dotarli aż do strefy finałowej.

Z tego co wiem, trasa była wymagająca, miała zarówno płaskie, jak i strome fragmenty. Ale gdy rozmawialiśmy przed mistrzostwami, to mówiła pani, że lubi i takie, i takie stoki więc, czy taki miks był dla pani korzystny?
Zaczynało się dość stromo, a później były na stoku przełamania, które były kluczowe, bo na nich można było zarówno bardzo dużo zyskać, jak i stracić. W szczególności chodzi o ostatnie przełamanie przed samiutkim płaskim, bo w pewnym momencie było lekko pod górę, więc trzeba było bardzo dobrze technicznie dojechać i pilnować się w tym miejscu. Ale mi się ta trasa podobała.

To był pani ósmy start w mistrzostwach świata. Czy nagromadzone doświadczenie pozwoliło na opanowanie stresu?
Jechałam tam jako jedna z faworytek, bo przecież w Pucharze Świata jestem czwarta w klasyfikacji giganta. Nastawiałam się, że będę walczyć o medal. Jak pan powiedział, to nie były moje pierwsze mistrzostwa, więc wiem, jak to się je i po prostu się nie stresowałam. Co nie znaczy, że w ogóle stresu nie było, chodzi o to, że był motywujący. Po prostu starałam się skupić na tym, żeby uzyskać dobre przejazdy.

Tor czerwony był dużo trudniejszy od niebieskiego?
Była tam jedna niemiła dziura, no i ja się właśnie na niej wywróciłam, jadąc o wejście do dużego finału z Austriaczką Danielą Ulbing. Ciężko było tę część trasy przejechać dobrze. Wiedziałam o tym, robiłam co mogłam, niestety, upadłam właśnie na tej dziurze.

Była już wtedy, jak oglądałyście trasę, czy wyrobiła się w trakcie zawodów?
Ona się pogłębiała w trakcie zawodów, na początku jeszcze nie stanowiła tak dużego problemu. Dopiero chłopaki powiększyli tę dziurę swoimi przejazdami.

Była pani zadowolona z deski i smarowania w trakcie mistrzostw?
O tak, bardzo! Tutaj nie można było niczego lepiej zrobić. Nasz serwismen odwalił kawał dobrej roboty. Przygotował te deski tak, że śmialiśmy się, iż - jak to się mówi - świeciły się jak psu jaja (śmiech). Cały sezon przepięknie zajmuje się tymi deskami.

Czy da się wyrazić słowami te emocje, które towarzyszyły pani w momencie odbierania medalu na podium?
Ciężko to wyrazić. To była po prostu wszechogarniająca radość. Ja naprawdę bardzo długo marzyłam o tym medalu. Już nieważne było, czy on będzie z igrzysk, czy z mistrzostw świata. Śmieję się, że dla mnie ten brązowy medal jest taki, jakby to było złoto. Czułam się spełniona, zapomniałam o tych latach i trudzie trenowania.

Było już małe świętowanie po powrocie do rodzinnego domu?
Z rodzicami po powrocie do Polski to się nawet jeszcze nie widziałam! Wszystko toczyło się bardzo szybko, byłam dosłownie pięć godzin w domu, a ja nie mieszkam teraz z rodzicami, tylko z narzeczonym, więc nawet nie miałam czasu, by do nich podejść. Weszłam tylko do domu wziąć czyste rzeczy i pojechałam w trasę do Warszawy. Ale narzeczony przyjechał na lotnisko mnie przywitać, kupił bukiet stu róż. Powiedział przed moim wylotem, że jak będzie medal, to będzie piękny bukiet, i rzeczywiście dostałam przepiękny bukiet. Wziął jeszcze ze sobą naszego pieska, więc psiur to chyba najbardziej się z nas wszystkich cieszył, bo tak skakał po mnie. Teraz mnie nie odstępuje na krok, wszędzie po domu za mną chodzi.

Rozumiem, że na prawdziwe świętowanie przyjdzie czas po sezonie, odłożyliście je sobie na czerwcową uroczystość.
Zgadza się. Mam jeszcze sezon do dokończenia, więc trzeba odpocząć, nabrać sił na kolejne starty i walczyć o Kryształową Kulę.

Zostały pani w Pucharze Świata dwa indywidualne starty i jeden w mikście wspólnie z Oskarem?
Tak, z nim też walczymy o Kulę, bo jesteśmy obecnie na czwartym miejscu, ale są bardzo małe różnice i tak naprawdę wszystko się wyjaśni w ostatnim starcie.

Gdzie odbędą się decydujące zawody?
W Rogli i Berchtesgaden. Piancavallo zostano odwołane, podobnie jak Livignio, które miało być w najbliższy weekend. To miała być próba przedolimpijska w gigancie przed następnymi igrzyskami, ale, z tego co Włosi pisali, zostały te zawody odwołane ze względów finansowych. Został więc jeden gigant. No cóż, żeby mieć Kryształową Kulę, trzeba się spiąć i wygrać.

Rozumiem, że przed igrzyskami w Cortina d’Ampezzo 2026 jeszcze uda się pani poznać trasę.
Na pewno, muszą rozegrać zawody Pucharu Świata na trasie olimpijskiej, mają na to trzy lata.

Nawiązuję do tej odległej perspektywy w kontekście pani planów na przyszłość...
Mój plan jest taki, żeby na te igrzyska pojechać i spróbować zrealizować drugie ogromne marzenie, jakim jest medal olimpijski.

Czy start w Pucharze Europy w Suchem, na który szykujecie się z Oskarem Kwiatkowskim, był wcześniej przez was brany pod uwagę?
Szczerze to nie, bo mieliśmy wziąć udział w Pucharze Świata we Włoszech. Ale skoro te zawody zostały odwołane, to i nasze plany się zmieniły i po prostu będziemy tutaj startować w ramach treningu.

Dla promocji snowboardu w Polsce dobrze się stało.
Myślę, że tak. Na pewno jest duże zainteresowanie, z tego co słyszałam, to nawet Eurosport będzie pokazywał te zawody na żywo, więc bardzo fajnie.

Powiedziała pani przed mistrzostwami świata, że jak zdobędziecie medale z Oskarem, to będzie szał na snowboard w Polsce. Odczuwa to pani?
Troszkę zainteresowanie na pewno się zwiększyło. Zobaczymy, czy się utrzyma na dłużej, ale na pewno przybyło nam dużo nowych fanów. Wiele osób wybiera się na Puchar Europy, piszą do mnie, pytają się, czy będę startować. Mieliśmy z Oskarem sporo zaproszeń na wywiady telewizyjne, więc chyba się podobamy i chcą nas ludzie oglądać.

Czy pani zdaniem zorganizowanie zawodów Pucharu Świata w Polsce jest realne? Czy można je przeprowadzić na tym samym stoku w Suchem, na którym odbędzie się Puchar Europy?
Prawdę mówiąc, nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że tak, ale są różne regulacje, bardziej techniczne. Ja się do końca na tym nie znam. Są wytyczne federacji, jak długi ma być tor jazdy, strefa mety, strefa startu. To musiałby PZN sprawdzić. Uważam jednak, że wszystko jest do zrobienia.

Prezes związku Adam Małysz zaczął napomykać po waszym sukcesie, że trzeba się przymierzyć do takich zawodów.
To się wydarzyło w trakcie łączenia na żywo, gdy gościliśmy w jednej ze stacji telewizyjnych. Dziennikarze zapytali: „To co teraz będzie z polskim snowboardem?”. A my z Oskarem do prezesa: „No co, musi być Puchar Świata panie prezesie”. I musiał się zdeklarować na wizji, że muszą być takie zawody. Liczymy więc, że dotrzyma słowa (śmiech).

To świetna taktyka, bo najlepiej postawić prezesa pod ścianą, żeby nie miał możliwości ucieczki od złożonych publicznie obietnic.
Śmialiśmy się potem z Oskarem, że super wyszło. Bardzo byśmy chcieli wystartować w Pucharze Świata przed własną publicznością. Byłaby wtedy zupełnie inna atmosfera niż za granicą, wsparcie naszych kibiców. To nam się marzy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Aleksandra Król: Po zdobyciu medalu dostałam od narzeczonego przepiękny bukiet stu róż [ROZMOWA] - Dziennik Polski