W Katarze odebrała pani złoty medal z mistrzostw świata z Moskwy, bo z powodu dopingu zdyskwalifikowano Tatianę Łysenko, która wtedy rzuciła najdalej. Jak smakuje złoto, które dostaje się po sześciu latach?
Poleciałam do Kataru, by odebrać ten krążek. Przed wylotem do Dohy dostała informację z IAAF, że w trakcie ceremonii nie będzie hymnu, ale na miejscu spotkała mnie miła niespodzianka i wszystko przebiegało dokładnie tak samo jak przy nagradzaniu medalistów MŚ w Katarze. Myślałam, że w takich okolicznościach nie będzie to wielkie przeżycie, ale jednak kiedy stajesz na podium MŚ i grają ci polski hymn to masz dreszcze na ciele. Po sześciu latach medal smakuje równie dobrze.
ZOBACZCIE ZDJĘCIA Z OSTATNIEJ WIZYTY ANITY WŁODARCZYK NA STADIONIE ŚLĄSKIM
Kibice byli na stadionie, bo w Doha z obecnością fanów na ceremoniach medalowych był spory kłopot?
Byli, ale faktycznie jeśli chodzi o frekwencję na trybunach w Katarze to zwłaszcza w pierwszych dniach mistrzostw było bardzo słabo. Trenujemy i startujemy nie tylko dla siebie, ale także dla kibiców, więc jeżeli najważniejsze w roku zawody ogląda garstka widzów to jest nam zwyczajnie przykro. Pomyślałam sobie, że jakby startował tutaj Bolt i miał pobić rekord świata to w takich warunkach pewnie by tego nie zrobił. Mam nadzieję, że w przyszłości MŚ nie będą organizowane w krajach arabskich, bo poza brakiem kibiców i nie najlepszą organizacją, zawodnikom, zwłaszcza tym startującym w konkurencjach wytrzymałościowych, mocno dawał się też we znaki klimat - upał i duża wilgotność powietrza.
Biało-Czerwoni wywalczyli na tych MŚ sześć medali. Jak pani ocenia ten dorobek?
Przed zawodami stawiałam na pięć krążków. Był o jeden więcej, więc choć w porównaniu do poprzednich MŚ w Londynie zanotowaliśmy lekki regres, to myślę, że jest to dobry prognostyk przed igrzyskami w Tokio. Na mnie największe wrażenie zrobił medal Marcina Lewandowskiego na 1500 m. Walczył dzielnie z biegaczami z Afryki i zasłużył na wielki szacunek. Przy okazji chciałam powiedzieć, że nie bardzo rozumiem podejście niektórych zawodników, którzy te MŚ potraktowali jako przetarcie przed igrzyskami i tam szykują szczyt formy. Niejeden sportowiec chciałby uczestniczyć w MŚ, a nie jest mu to dane. Ci, którzy stanęli na podium podeszli do sprawy poważnie i mają jeszcze większą motywację, by powtórzyć ten wyczyn za 10 miesięcy w Tokio.
Na podium w Doha stanęła też ambasadorka Stadionu Śląskiego Justyna Święty-Ersetic, która poprowadziła sztafetę 4x400 m do srebra.
Dziewczyny były kandydatkami do podium. Przed dwoma laty wywalczyły brąz, teraz sięgnęły po srebro. Wytrzymały presję, a przecież nie wszyscy w naszej ekipie sobie z nią poradzili, i po raz kolejny udowodniły, że są znakomitym teamem.
Połowa naszego medalowego dorobku to znów zasługa młociarzy...
Tak jest na każdych MŚ (śmiech). Trzeba to kontynuować, bo nie chciałabym, żeby po zakończeniu mojej kariery czy Pawła Fajdka i Wojtka Nowickiego nie było następców. To w końcu nasza narodowa konkurencja lekkoatletyczna.
Trzy miesiące temu przeszła pani operację kolana. Zdąży pani przygotować się dobrze do igrzysk?
Codzienna rehabilitacja daje efekty. Czuję się dobrze i mam nadzieję, że już w listopadzie wznowię treningi. Przygotowania do igrzysk są zaplanowane i po takiej przerwie wrócę do zajęć z wielkim głodem treningowym.
Nie przegapcie
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?