Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Wyszkoni szczerze o depresji poporodowej. Wokalistka wyznaje, że po urodzeniu córki miała chwilowe emocjonalne załamanie

KAP
Anna Wyszkoni
Anna Wyszkoni fot. Polskapress
Po urodzeniu córeczki czułam zmęczenie, ale jest to chyba naturalne. Wiedziałam jednak, że muszę coś ze sobą zrobić, bo zwariuję. Nie należę do kobiet, które potrafią się poświęcić w stu procentach obowiązkom domowym - mówi wokalistka Anna Wyszkoni. Rozmowa powstała w ramach kampanii społecznej "Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję."

„Czy ten pan i pani są w sobie zakochani” – śpiewała Anna Wyszkoni, będąc w ósmym miesiącu ciąży. Przez kilkanaście lat ciągle była w trasie koncertowej i nagle w 2012 roku muzyczny świat zniknął po urodzeniu córki Poli. 

Zobacz różne wcielenia Anny Wyszkoni z lat 2012-2018

Zamknęła się z dzieckiem w domu na 3 miesiące

Wcześniej piosenkarka najdłużej odpoczywała przez kilka dni. Teraz zamknęła się w domu z dzieckiem prawie na trzy miesiące i przyznaje, że się załamała. Z jednej strony cieszyła się, że urodziła Polę, a z drugiej była przerażona, że przez nadmiar codziennych obowiązków domowych zapomniała, jak się koncertuje.

Pierwszy występ miała zaplanowany w Warszawie w Sali Kongresowej trzy miesiące po urodzeniu dziecka. Bardzo się go bała.

O swoich lękach opowiedziała pod koniec 2012 roku na łamach „Claudii”:
- Zastanawiałam się, czy nie mam depresji poporodowej. Niby wszystko fajnie, jednak coś mnie blokowało. Sporo wtedy przeczytałam o baby blues. To, na szczęście, nie jest już tabu, ale wciąż za mało mówi się o tym publicznie. A sądzę, że trzeba. Chciałam bardzo wrócić do pracy: na scenę, do muzyki, lecz pojawił się strach: będzie ciężko, wszystko zapomniałam! (…) Cieszyłam się na powrót do aktywności zawodowej, ale nie mogłam się na tym skoncentrować. Macierzyństwo na miesiąc wyłączyło mnie z kreatywnego myślenia, tworzenia muzyki, tekstów. Nie ukrywam, to mnie martwiło - mówiła.

Była wokalistką zespołu Łzy

Anna Wyszkoni ma 38 lat. Urodziła się w Tworkowie koło Raciborza. Obecnie mieszka pod Wrocławiem.

Dla Anny Wyszkoni rodzina jest jednym z dwóch najważniejszych filarów w życiu. Drugi tworzy muzyka. Sławę przyniosła jej współpraca z zespołem „Łzy”, z którym nagrała m.in. znany hit „Agnieszka już dawno tutaj nie mieszka”. W 2009 roku zaczęła karierę solową, a jej pierwszy singiel „Czy ten pan i pani” przyniósł jej „Srebrną Premierę” na festiwalu w Opolu. 
Piosenkarka, a zarazem mama dwojga dzieci, wciąż tworzy nowe utwory. W 2013 roku nagrała drugą solową płytę, z ktorej pochodzą takie piosenki jak "Zapytaj mnie o to kochany" czy "Biegnij przed siebie". W 2015 ukazał się jej album „Kolędy wielkie”, a w 2017 "Jestem tu nowa".

Twarze depresji

Wywiad z Anną Wyszkoni o depresji poporodowej pochodzi z książki Anny Morawskiej pt. "Depresja poporodowa. Możesz z nią wygrać", która powstała w ramach kampanii społecznej "Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję." (www.twarzedepresji.pl)

Czy był taki moment w Pani życiu, kiedy pomyślała sobie Pani: „Może mam depresję”?
Miałam taki moment po narodzinach córki, czyli mojego drugiego dziecka. Kiedy urodziłam Polę, poczułam, że czegoś mi brakuje. Brakowało mi pracy. Wcześniej byłam bardzo aktywna, koncertowałam i nagle po porodzie na dwa miesiące zamknęłam się w domu z dzieckiem. To było dla mnie trudne. Depresja jest bardzo poważną chorobą, z którą człowiek chyba nie jest w stanie poradzić sobie sam. Dziś wiem z całą pewnością, że nie miałam depresji, bo mój zły stan minął, kiedy wróciłam do pracy, na scenę, do mojego życia zawodowego i mogłam się realizować zarówno jako mama, jak i jako artystka.
 
Po narodzinach pani córki w mediach pojawiła się informacja, że zachorowała pani na depresję poporodową. Ostatnio rozmawiałam z wieloma gwiazdami, które również mówiły o tym, co działo się z nimi po narodzinach dziecka. Dziś nie nazywają już tego stanu depresją poporodową lub nie chcą wracać do tych wspomnień. Jak jest w pani przypadku, że ta informacja w mediach się pojawiła?
Nie mam problemu z tym, że taka informacja się pojawiła, dlatego zgodziłam się na rozmowę z panią i udział w kampanii „Twarze depresji. Nie oceniam. Akceptuję.”. Po prostu z perspektywy czasu uważam, że miałam chwilowe emocjonalne załamanie. Wydaje mi się, że depresja jest czymś  dużo poważniejszym niż stan, z którym miałam do czynienia. Uważam jednak, że jest to temat, o którym warto mówić publicznie i ważne jest, żeby mówiły o nim znane kobiety, żeby ludzie mieli świadomość, że to może spotkać każdą z nas. Depresja poporodowa może spotkać zarówno kobietę pracującą, businesswoman, jak i gospodynię domową, która nie pracuje zawodowo. Trzeba mówić o depresji, żeby uzmysłowić ludziom skalę problemu i podpowiedzieć, jak walczyć z chorobą. Nie czuję się w tym temacie specjalistką. Dobrze, że głos w tej dyskusji zabierają również psychologowie i psychiatrzy. Oni wiedzą, jak pomóc.

Czy może pani opowiedzieć, co się z panią działo po urodzeniu córki?
Popadałam w stany depresyjnopodobne. Miałam  huśtawki nastroju – od euforii do przygnębienia. Z jednej strony była radość związana z narodzinami dziecka, a z drugiej strony był smutek w związku z tęsknotą za sceną.

Jak próbowała pani wtedy radzić sobie z tym stanem?
Sądzę, że to był za krótki czas, żebym mogła powiedzieć, jak próbowałam sobie poradzić. To trwało do momentu, kiedy wróciłam na scenę. Po urodzeniu córeczki czułam zmęczenie, ale jest to chyba naturalne. Wiedziałam jednak, że muszę coś ze sobą zrobić, bo zwariuję. Nie należę do kobiet, które potrafią się poświęcić w stu procentach obowiązkom domowym. Potrzebuję też mojego życia poza domem.

Czy coś jeszcze niepokojącego się z panią działo w tamtym czasie? Pojawiła się np. bezsenność?
Generalnie kiepsko sypiam. Mam naturę emocjonalną i melancholijną. Czasem za dużo myślę, zastanawiam się nad wszystkim i rzeczywiście śpię bardzo czujnie ze względu na dzieci. Często budzi mnie najmniejszy szmer. Ale nie sądzę, by miało to coś wspólnego z depresją.  

Co po narodzinach córki było dla pani największym wyzwaniem? Czego się pani obawiała?
Mój problem polegał na mieszaniu się entuzjazmu w związku z nadchodzącymi koncertami i totalną obawą, że zapomniałam, jak to się robi, jak się koncertuje, jak znowu oddać się ludziom na scenie. Mimo, że od narodzin córki minęły tylko dwa miesiące, to miałam wrażenie, że już wszystko zapomniałam. Miałam też obawy w związku z macierzyństwem. Kiedy urodziłam syna w wieku 21 lat, nie byłam przygotowana na to, by zostać mamą. Było to dla mnie ogromnym wyzwaniem. Syn źle sypiał, więc ja również mało spałam i czułam się wyczerpana. Strasznie się bałam, że to wszystko znowu się powtórzy. Na szczęście córka pozwala mi przesypiać noce i była raczej spokojna. Nie miałam z nią większych problemów, więc te wszystkie obawy powolutku same mijały. Miałam powody, żeby się bać, ale też dość szybko poukładałam sobie życie w nowych okolicznościach po urodzeniu córki.

Czy w tym trudnym czasie rozważała pani możliwość skorzystania z pomocy psychologa?
Wydaje mi się, że tak, ale już nie pamiętam dokładnie. Chyba zanim zdążyłam pójść do psychologa, wróciłam na scenę i uporałam się z moimi problemami. Już pierwszy koncert pokazał mi, że nie da się tak po prostu zapomnieć tego, co robiło się przez wiele lat.  Już po pierwszych dźwiękach wrócił spokój i entuzjazm.  

Wiele osób boi się, czy wstydzi sięgnąć po pomoc psychologa. Czy pani również ma z tym problem?
Nie, ja się nie boję ani nie wstydzę. Miałam styczność z psychologiem. Mogę otwarcie o tym mówić. Wiadomo, że to jest sprawa osobista, więc szczegółów sesji nie chcę zdradzać. Temat rozmowy z psychologiem pozostanie moją słodką tajemnicą. Natomiast uważam, że jeśli potrzebujemy pomocy i nie potrafimy sobie z czymś poradzić to właśnie w takim momencie warto skorzystać z pomocy specjalisty. Psycholog nas wysłucha, może coś doradzi i wesprze w trudnych chwilach. Czasami wystarczy jedno spotkanie z psychologiem, żeby otworzyły nam się oczy i okazuje się, że z naszym problemem możemy sobie spokojnie poradzić. Trzeba tylko zobaczyć drogę, którą wyjdziemy ze ślepego zaułka.

Czy pani osobiście dużo wyniosła ze spotkania z psychologiem?
Wyniosłam przede wszystkim dużo spokoju. Nieraz byłam u psychologa. Były to sprawy związane głównie z moimi dziećmi. Jedno uczy się w szkole, drugie jest w przedszkolu, więc pojawiają się różnego rodzaju problemy. Jeśli tylko mogę skorzystać z profesjonalnej pomocy, to dlaczego miałabym tego nie robić. To osoby, które mają doświadczenie i wiedzę.  

Jak jeszcze radzi sobie pani w roli mamy z codziennymi wyzwaniami?
Radzę sobie zupełnie naturalnie jak większość mam. Schodzę ze sceny i czuję się normalną kobietą, która ma obowiązki domowe. Nieraz one mnie przerastają. Czasami mam wrażenie, że się do tego nie nadaję, że codzienne pranie przysłowiowych „skarpetek” nie jest dla mnie. Natomiast kiedy mija chwila słabości związana z codziennymi obowiązkami, cieszę się, że mam dzieci i rodzinę, bo oni tak naprawdę dają mi największe szczęście. Nie wyobrażam sobie życia bez nich.

Rozmawiałam z wieloma kobietami cierpiącymi na depresję poporodową. Okazało się, że one nie rozmawiały z najbliższymi osobami, kiedy naprawdę źle się czuły, co było niebezpieczne zarówno dla nich jak i dla dzieci. Jak było w pani przypadku? Czy rozmawiała pani ze swoim partnerem o tym, że nie czuje się najlepiej?
Rozmawialiśmy… ale nie było to łatwe. Partnerzy młodych matek zwykle są aktywni zawodowo. Często większość obowiązków spada na barki kobiet. Mój narzeczony był bardzo zapracowany. Jego tryb życia w ogóle nie uległ zmianie. On cały czas był zagłębiony w swoich obowiązkach. Pomagał mi wieczorami, kiedy wracał do domu, ale to ja byłam tą, która "siedziała w domu". Rozumiem, że w takim momencie kobiety mogą zamknąć się w sobie i próbować z tym walczyć samodzielnie, dlatego polecam spotkanie z psychologiem, który ma doświadczenie i na pewno będzie w stanie pomóc. 

Z perspektywy czasu kobiety, o których wspomniałam, żałują, że nie rozmawiały z partnerem o tym, co się z nimi działo w tym najtrudniejszym momencie. Uważają, że taka rozmowa byłaby dla nich ważna. Brakowało im jednak odwagi, żeby się otworzyć przed najbliższą osobą. Czy dla pani osobiście rozmowy na trudne tematy związane z emocjami są ważne?
Takie rozmowy z partnerem są najważniejsze i to nie dotyczy tylko depresji poporodowej, ale w ogóle życia w związku. Jeśli nie będziemy ze sobą rozmawiać o problemach, to sami się nimi zadręczymy i  będziemy coraz bardziej zamykać się w sobie. W konsekwencji relacje z partnerem będą coraz gorsze. Moje pierwsze małżeństwo zakończyło się niepowodzeniem również dlatego, że bałam się  rozmawiać o trudnych sprawach, o obowiązkach domowych. Bałam się, że jak zacznę o tym mówić, konflikty zaczną narastać. W efekcie problemy się nawarstwiały i musieliśmy się rozstać, bo już nie mogliśmy sobie z nimi poradzić. Nie dałam szansy ani sobie ani partnerowi, żeby rozwiązywać problemy na bieżąco. To moja lekcja życia. Dziś wiem, że trzeba o wszystkim rozmawiać i zrzucać z siebie napięcie. To bardzo pomaga nawet jeśli partner w danym momencie nie rozumie, o co nam chodzi i nam nie pomoże. Sam fakt, że wyrzucamy to z siebie, bardzo pomaga.

Czyli z partnerem trzeba o wszystkim rozmawiać, a jak budować dobrą więź z dzieckiem? Dla kobiet cierpiących na depresję poporodową jest to dużym wyzwaniem m.in. dlatego, że pojawiły się u nich „agresywne” myśli przeciwko dziecku.
Ja nigdy takich myśli nie miałam. Czasami kobieta nie ma świadomości, co się z nią dzieje, dlatego partner musi być dobrym obserwatorem i pomagać nie tylko w obowiązkach przy dziecku. Ważne, żeby nie patrzył na kobietę tylko przez pryzmat matki swojego dziecka, ale też - atrakcyjnej kobiety, którą kocha, potrzebuje i pragnie. Kobiety potrzebują w tych trudnych momentach usłyszeć, że są atrakcyjne, że wiele dla partnera znaczą. To jest na pewno bardzo istotne.

Jaka jest pani recepta na to, żeby być szczęśliwą mamą i artystką?
Staram się cieszyć każdym dniem. Wiadomo, że pojawiają się przeróżne przeszkody i nie raz wściekam się z powodu drobiazgów. W takich chwilach przypominam sobie o tym, że po pierwsze bywało gorzej, a po drugie są ludzie, którzy naprawdę borykają się z ogromnymi problemami. Warto po prostu docenić to, co się ma. Ja doceniam moich bliskich, którzy cieszą się razem ze mną każdą chwilą. To jest dla mnie największe szczęście, bo sukces byłby niczym, gdybym nie mogła się nim podzielić z osobami, które kocham.

Jakie ma pani teraz największe marzenie?
Chciałabym być zdrowa, silna dla moich dzieci, bliskich i fanów. Mam nadzieję, że nadal będę wychodzić na scenę z wielką radością, a po zejściu z niej będę realizować się jako matka.
Dziękuję za rozmowę.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Czy Katowice nadają się do mieszkania? Panel dyskusyjny DZ

IEM 2019 Katowice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo