Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Barberzy z sosnowieckiego Blade&Glory otwierają drugi salon. "W cztery miesiące nadrobiliśmy straty z okresu zamknięcia"

Tomasz Szymczyk
Tomasz Szymczyk
Barberzy w wielu miastach wyrastają jak grzyby po deszczu i raczej nie narzekają na brak klienteli. Ale czym barberzy różnią się od fryzjerów, którzy towarzyszą nam od lat? - Faceci mają swoje miejsca i mają też świadomość, że mogą dobrze wyglądać, a nie tylko strzyc się jedną długością maszynki. Poza tym dużo osób nosi teraz brody – mówi Marek Rusek, który w Sosnowcu prowadzi salon barberski Blade & Glory i właśnie otwiera drugi salon, Nie przeszkodziła w tym pandemia. - Myślę, że przez te cztery miesiące nadrobiliśmy straty z okresu zamknięcia – dodaje. Drugi salon Blade & Glory Barbershop powstał w Sosnowcu na ul. Kościelnej 1/6.

Dlaczego barber a nie fryzjer?

Barber to generalnie fryzjer męski. U nas dużo salonów robi z tego dwa różne pojęcia. Wydaje mi się, że to z niewiedzy. Nie każdy fryzjer jednak zajmuje się brodami, a barber zajmuje się i strzyżeniami włosów, i zarostem. Trzeba dodać, że dawno temu barber zajmował się zupełnie innymi rzeczami, bo na przykład usuwaniem zębów czy upuszczaniem krwi. Stąd ten trójkolorowy plafon barberski (barber pole) i jego kolory. Czerwony to krew, biały to bandaż, którym owijano rękę po spuszczeniu krwi, a niebieski symbolizuje żyły.

Kliknij poniżej i zobacz zdjęcia

A co ze słowami, które dzisiaj wyszły już z użycia jak golibroda czy cyrulik? Czy w nich zawiera się profesja, którą dzisiaj określa się jako barber?
Tak, cyrulik czy golibroda to właśnie barber.

Salonów barberskich jest coraz więcej. Skąd popularność tej branży?

Chyba też z tego powodu, że fryzjerstwo męskie było przez ostatnie dwadzieścia lat zaniedbane. Jak facet szedł do fryzjera, to był tam szybko obcinany pomiędzy damskimi "trwałymi" czy jakimś balejażem. Teraz faceci mają swoje miejsca i mają też świadomość, że mogą dobrze wyglądać, a nie tylko strzyc się jedną długością maszynki byle jak. Poza tym dużo osób nosi teraz brody. Wiem to po sobie, bo gdyby trzy lata temu ktoś powiedział mi, że będę ją miał, to powiedziałbym, że nie ma takiej opcji. Zresztą, mentalność faceta jest też trochę taka, że wstydzi się mówić o swoich problemach z wyglądem, łysieniem czy siwieniem - szczególnie w obecności kobiet. W barbershopie może się dowiedzieć wszystkiego o męskich kosmetykach, o tym, jak ich używać, o tym, że facet używa pomad, a nie jakiś damskich lakierów. W Anglii czy Stanach Zjednoczonych barbering jest od wielu lat popularny. W Polsce trzeba jeszcze ludzi trochę edukować, żeby na przykład nie używali żeli na bazie alkoholi, bo za kilka lat nie będą mieć włosów.

Dlaczego właśnie w Anglii i Stanach ta branża cały czas była popularna, a u nas gdzieś zginęła?

Tam były inne czasy, u nas były takie, że ten zawód zniknął na wiele lat. Tutaj w Sosnowcu mieliśmy znanego kiedyś fryzjera/golibrodę pana Adolfa Piwowarczyka, który miał zakład na rogu Kołłątaja i Dęblińskiej. Strzygł i golił tam przez sześćdziesiąt kilka lat i ostrzył brzytwę na skórzanym pasie. Także było coś takiego u nas, tylko potem zginęło.

Kto może zostać barberem?

Teoretycznie każdy, kto posiada manualne umiejętności i chęć grzebania w cudzych włosach. Myślę, że fryzjerstwo męskie jest po pierwsze ciekawym zawodem, oprócz tego fryzury męskie generalnie nie są bardzo trudne do nauczenia. Mody się zmieniają i oczywiście trzeba za nimi trochę podążać, ale bez przesady. Dla mnie osobiście klasyczne fryzury męskie jak pompadour, slickback, flattop czy bardzo ostatnio popularny side part (fryzura z przedziałkiem) to są ponadczasowe strzyżenia, które będą zawsze na topie. No, o ile nie wróci era hipisów. Są też oczywiście fryzury ekstrawaganckie, ale nie każdy też je lubi. Są klienci, których namówiliśmy na nie i są zadowoleni. Uważam, że jak ktoś ma fajne głosy, to dobrze zrobić z nich coś ciekawego zamiast je golić na bardzo krótko. Przyjdzie dla każdego kiedyś czas, żeby je ciąć na zero, a póki co korzystajcie z przywileju posiadania włosów.

Mamy rok trudny dla nas wszystkich. Cała szeroko pojęta branża kosmetyczna przeżywała wiosną trudne chwile. Jak wy sobie radziliście?

Mieliśmy zamknięte przez dokładnie dwa miesiące od połowy marca do połowy maja. Były jakieś formy pomocy, ale od połowy maja, jak ruszyliśmy aż do teraz - jesieni i drugiej fali wirusa, mieliśmy strasznie dużo roboty i stąd pomysł na drugi salon, bo tam się już nie wyrabialiśmy. Myślę, że przez te cztery miesiące nadrobiliśmy straty z okresu zamknięcia.

Otwarcie drugiego salonu wobec tego co słyszy się o problemach przedsiębiorców brzmi dość nieoczekiwanie…

Zobaczymy, jak to będzie. Teraz, niestety, mamy tę drugą falę pandemii. Na początku wszyscy bardziej baliśmy się koronawirusa, bo nie wiedzieliśmy jak groźny będzie. Teraz po prostu przestrzegamy restrykcji. Do nas klient przychodzi w maseczce i dezynfekuje ręce. Do zabiegu strzyżenia czy golenia może maseczkę zdjąć. My pracujemy w maseczkach i rękawiczkach. Odkażamy wszystko. Nic więcej nie poradzimy na tą dzisiejszą rzeczywistość. Po tym zamknięciu wiele salonów podniosło ceny. My je obniżyliśmy, bo dużo rzeczy robimy na opak, jak to w punk rocku. Pieniądze to nie wszystko i wydaje mi się, że klienci to widzą i szanują. Ciężkie czasy są dla wszystkich, nie tylko dla nas.

Musisz to wiedzieć

Można jakoś statystycznie określić klienta waszego salonu? Oczywiście, poza tym, że ma brodę.

Nie musi mieć brody, ważne, żeby chciał dobrze wyglądać. Wydaje mi się, że większość naszych klientów ma między 20 a 50 lat. Przychodzą też czasami starsi i młodsi. Mamy też opcję ojciec z synem, dlatego też przychodzą ojcowie z maluchami. Klienci są różni od prawników i kierowców po studentów czy sportowców. Czasami śmieszne konwersacje tutaj odchodzą. To naprawdę fajny zawód, bo różni ludzie się tu przewijają. Każdy coś opowie, więc ze wszystkim jesteśmy na bieżąco. Wiemy o wszystkim, co się dzieje w Sosnowcu (śmiech).

A zdarzają się drobne wpadki?

Oczywiście, że czasem są wpadki. Nie każdemu się przecież dogodzi. Były na przykład sytuacje, w których ktoś powiedział, że źle go obcięliśmy. Mogliśmy się nie dogadać z klientem, a to jest bardzo ważne. Czasem klient mówi: Poproszę krótko. Tylko, że "krótko" to jest pojęcie względne. My mamy taki styl, że pracujemy tyłem do lustra dlatego, bo lustro jest dla fryzjera, a klient ma swoje w domu (śmiech). Dla mnie krótko to cieniowanie od zera, a dla klienta to na przykład centymetr. Mój kolega z barbershopu w Katowicach ma powiedzenie: "Mnie się podoba, a ty się przyzwyczaisz" (śmiech). Ale to oczywiście rzadkie przypadki. Najczęściej nasi klienci wychodzą odmienieni i zadowoleni. Często nie wyobrażali sobie, że takie klasyczne fryzury mogły do nich pasować. Dlatego do nas wracają. Poza tym stali bywalcy naszych salonów znają już różnicę pomiędzy "long trimem" i "skin fade’em" - czyli cieniowaniem dłuższym od cieniowania od zera.

A propos kolegów z Katowic. Praktycznie w każdym większym mieście jest dzisiaj barbershop. Traktujecie się właśnie jako koledzy, bo dla każdego starczy roboty, czy jednak jako konkurencja?

Myślę, że i tak, i tak. Mamy znajomych barberów z różnych salonów. Jeśli ma być konkurencja, to zdrowa konkurencja. My nie możemy narzekać na brak klientów i z tego, co wiem, tak zwana konkurencja też nie może narzekać. Więc jest ok, bo bez konkurencji poziom zazwyczaj idzie w dół, a tego byśmy nie chcieli.

Moja koleżanka z redakcji prosiła, żeby zapytać, czy wpuszczacie kobiety i czy w ogóle w barberingu jest miejsce dla kobiet. Chyba tak, skoro nie brakuje kobiet-barberek.

Zatrudniamy dwie dziewczyny, które są uwielbiane przez klientów, więc oczywiście miejsce dla dziewczyn jest jak najbardziej w tym zawodzie. Czytałem, że są salony, które nie wpuszczają kobiet. Ja nie lubię takiej sytuacji – a mamy takie – że przychodzi klient z żoną czy dziewczyną i on kompletnie nie wie, jak ma wyglądać, a ona za niego decyduje i mówi, co mamy robić. Staramy się tego unikać jak tylko się da. Staramy się te wszystkowiedzące osoby zapraszać na lody obok (śmiech). Ale też często gość przychodzi z żoną czy dziewczyną tylko po to, żeby pozazdrościła, że my faceci mamy takie fajne miejsca (śmiech).

Ta druga branża, czyli muzyczna ma wpływ na funkcjonowanie salonu i was jako barberów?

Sama nazwa salonu jest nawiązaniem do zespołu, w którym gram (Booze & Glory – red.). Zresztą, pracuje u nas też nasz gitarzysta Łukasz (Kahan). Na pewno ten fakt ma wpływ – na wystrój, klimat, na muzykę, która u nas leci. Teraz nie ma grania, więc możemy skupić się na strzyżeniu. W październiku zeszłego roku wydaliśmy nową płytę i w tym powinniśmy być większość tego roku w trasie. Przez pandemię odwołaliśmy koncerty i stwierdziliśmy, że mamy czas, żeby zając się porządnie barberingiem. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wrócimy do muzyki i połączymy te obie rzeczy, na które mamy megazajawę od kilku dobrych lat.

Nie przeocz

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera