Dla mojego pokolenia 1 maja to jednak nie tylko czas laby, ale także wielu, nie zawsze chętnie wykonywanych "obowiązków". Ba, w pewnym momencie stało się dla wielu z nas ważne, żeby uniknąć udziału w tych partyjnych uroczystościach. W szkole podstawowej człowiek jeszcze nie bardzo wiedział, o co w tym podniosłym w czasach PRL-u święcie chodzi, więc nie miał problemów z przejściem chorzowską ulicą Wolności, która przebiegała trasa pochodu. Tym bardziej, że mieszkałem przy tej ulicy, więc niejako musiałem się zameldować pod domem i pokazać się rodzinie. Była to nawet swego rodzaju frajda, bo niemal co roku maszerowałem w innym towarzystwie. Byli to więc nie tylko koledzy i nauczyciele z chorzowskiej "jedynki", ale także np. drużyna harcerska czy klub piłkarski Prezydent Chorzów.
CZYTAJ KONIECZNIE:
BLOG STANISŁAWA BARTOSIKA: PIĘKNI 50-LETNI
Wraz z upływem lat człowiek coraz więcej wiedział o realiach otaczającego świata i w szkole średniej pojawił się już problem ze Świętem Pracy. Do chorzowskiego Technikum Chemicznego, do którego uczęszczałem, zjeżdżali bowiem uczniowie niemal z całej Polski. Dla nich, jak również dla naszego wychowawcy oczywistym było, że ci dojeżdżający z dalsza na pochodzie nie będą. A ponieważ już niemal nikt nie miał na to ochoty na paradowanie przed trybuną honorową, to zaczęły się kłopoty, łącznie z wzywaniem rodziców do szkoły. Ale wyjście się znalazło. Nie po to mieliśmy sensownego wychowawcę. Wraz z kilkoma kolegami od drugiej klasy przygotowywaliśmy więc pod jego kuratelą różnego rodzaju okolicznościowe materiały pierwszomajowe, a także organizowaliśmy popołudniowe szkolne zawody sportowe. Od rana zwykle byliśmy więc zwykle bardzo zajęci i na udział w pochodzie czasu już nie starczało.
Miło 1 maja było też w czasie studiów. Otóż pierwsze dni tego miesiąca przeznaczone były przez kilka lat na wyjazd do Zakopanego. Przy zwykle wspaniałej, słonecznej pogodzie do 9 maja śmigaliśmy na nartach z Kasprowego. Jeżeli tylko wyciąg na hali Goryczkowej był czynny, to wiele więcej do szczęścia już nie było trzeba. Po całodniowych szaleństwach na stoku (w których skład wchodziło również jeżdżenie w strojach plażowych oraz profesjonalnie przeprowadzane zawody w slalomie specjalnym) wieczorem sił wystarczało już zwykle tylko na wyjście na szybkie piwo. Bo o 5 rano znów trzeba było stanąć w kolejce do wagoników na Kasprowy w Kuźnicach…
Po podjęciu pierwszej pracy już tak lajtowo nie było. 1 maja był dniem pracy i to w podwójnym wymiarze. Przed południem zwykle trzeba było odwiedzić np. Jaworzno, Bytom, Chorzów czy Siemianowice i napisać krótką relację, a po południu był czas na zredagowanie gazety na dzień następny. Gdy nadeszły czasy coraz większych braków w sklepach, władza na pochody i późniejsze wszelkiego rodzaju festyny przyciągała kubańskimi pomarańczami, słodyczami z prawdziwej czekolady i wędlinami, które sprzedawane były prosto z ciężarówek. Brzmi jak opowieść z innej planety, ale tak właśnie w czasach późnego Gierka i wczesnego Jaruzelskiego było.
Stanisław Bartosik
*Najpiękniejszy Rynek w woj. śląskim jest w... ZOBACZ I ZAGŁOSUJ
*Majówka 2013: Zobacz, jak spędzić wolne dni. DOPISZ SWOJĄ PROPOZYCJĘ
*Matura 2013: Jak przygotować się do matury, jakich pytań się spodziewać, jak znaleźć dobrego korepetytora? ZOBACZ
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?