Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Będziecie odpalać fajerwerki z Bielska

Jacek Drost
Bielska firma rodzinna Surex od ponad 20 lat specjalizuje się w organizowaniu artystycznych widowisk pirotechnicznych zsynchronizowanych z muzyką. Ich fajerwerkowe show obejrzały już miliony ludzi na całym świecie, od Francji i Włoch począwszy, a na Chinach i Korei skończywszy.

Który moment pokazu pirotechnicznego lubi pan najbardziej? - pytam Ryszarda Suzdalewicza, prezesa bielskiej rodzinnej firmy Surex, lidera wśród firm organizujących widowiska pirotechniczne oraz wiodącego na polskim rynku dystrybutora pirotechniki amatorskiej i profesjonalnej. Prezes Suzdalewicz odpowiada z uśmiechem:

- Najbardziej lubię koniec. Kiedy wszystkie ładunki zostały już wystrzelone, ludzie są zadowoleni, a my możemy wyłączyć komputer - nie ukrywa właściciel Surexu.

I dodaje, że woli, jeśli publiczność czuje pewien niedosyt po zakończeniu pokazu, niż gdyby ludzie mieli wychodzić z powodu przedłużającego się widowiska. To właśnie na znalezieniu równowagi pomiędzy długością pokazu a jego intensywnością w pewnym sensie polega umiejętność organizowania zapierających dech w piersiach fajerwerkowych widowisk. Bielska firma osiągnęła w przygotowywaniu takich show stopień mistrzowski i międzynarodową renomę. Świadczą o tym pierwsze nagrody zdobyte na prestiżowych festiwalach pirotechnicznych, m.in. we francuskim Cannes (nagroda publiczności w 2009 i 2010 roku), chorwackim Zagrzebiu (2016), chińskim Liuyang (2015) czy koreańskim Pohang (2014). Jednak droga do osiągnięcia takiego poziomu, jaki obecnie prezentuje Surex, wcale nie była prosta, łatwa i usłana różami. Była to droga ciężkiej pracy, wyrzeczeń, konsekwencji. Droga obfitująca we wzloty i upadki. Droga, jaką musiał przebyć niejeden polski przedsiębiorca, który zaczynał prowadzić biznes u schyłku socjalizmu, by przez okres transformacji wejść w epokę czystego kapitalizmu.

Zaczęło się od handlu... bronią
Ryszard Suzdalewicz jest energetykiem, ale po ojcu odziedziczył smykałkę do handlu.

- Mimo technicznych studiów i technicznego zacięcia, to właśnie handel zawsze mnie pociągał - zwierza się Suzdalewicz. Już od najmłodszych lat, kiedy tylko pojawiła się jakaś okazja, na przykład w postaci wyjazdu na wczasy na Węgry, coś kupował, by po powrocie do Polski sprzedać to z ewentualnym zyskiem.

Kiedy w Polsce zaczynała się transformacja, Suzdalewicz zajął się handlem już na poważnie. W kraju przez całe dekady półki świeciły pustkami, ludzie pragnęli wszystkiego, więc w tamtym czasie można było sprowadzać do Polski każdy towar, bo schodził na pniu.

- Byłem taką niespokojną duszą. Handlowałem czym się dało, co się tylko sprzedawało. Taki czas. Na początku wraz z kolegą handlowaliśmy bronią i amunicją. Mieliśmy koncesję na broń palną - wspomina Suzdalewicz.

Sprowadzali głównie wiatrówki, trochę białej broni, jakieś militaria i oczywiście fajerwerki. W PRL posiadanie jakiejkolwiek broni, nawet najbardziej niewinnego pistoletu gazowego, było mocno ograniczone. Nic więc dziwnego, że jak tylko zaczęła się transformacja, u wielu mężczyzn - nie tylko jakoś tam związanych ze służbami mundurowymi - odżyły chłopięce marzenia o posiadaniu strzelby czy kuszy, momentalnie zrodziło się ogromne zapotrzebowanie na takie produkty. Suzdalewicz ze wspólnikiem otworzył dwa sklepy w Bielsku-Białej, mieli wielu stałych klientów, sprowadzali nowości, interes się kręcił. Właściciel Surexu pamięta, jak po raz pierwszy sprowadzili do Bielska-Białej gaz pieprzowy.

- Jeden z klientów prowadził agencję detektywistyczną. Kiedy po raz pierwszy przywieźliśmy ten gaz, postanowił wypróbować jego działanie na pająku. Psiknął w róg pokoju, gdzie siedział owad, ale pająkowi nic się nie stało. Stwierdził, że przywieźliśmy jakiś szajs, który w ogóle nie działa. Podszedł do rogu pokoju i wtedy sam doświadczył tego gazu. Na pająka on nie działał, ale na ludzi tak. Do wieczora był unieszkodliwiony. Do tej pory, jak wspominamy to zdarzenie, to się śmiejemy - opowiada prezes Suzdalewicz.

Podkreśla, że z czasem coraz bardziej zaczęło go ciągnąć w stronę fajerwerków, konikiem jego wspólnika była z kolei broń. O pokazach wówczas jeszcze nie myślał, bo zbyt wiele czasu pochłaniał sam handel.
Fajerwerki sprzedawały się bardzo dobrze, ale to był towar sezonowy - schodziły głównie w okresie świąteczno-noworocznym. Pierwsze rakietki sprowadzali z byłej Niemieckiej Republiki Demokratycznej, gdzie likwidowały się fabryki i można było dostać stosunkowo tani, ale bardzo dobry jakościowo towar. Z czasem na rynku pojawiało się coraz więcej importerów, więc musieli szukać tańszego, słabszego jakościowo towaru.

- Targi pirotechniczne w Niemczech to było dla mnie główne źródło informacji i zakupów. Pamiętam pierwszą podróż do fabryki, pierwszy zakup zimnych ogni, którymi sporo wtedy handlowałem, ale to był produkt sezonowy, więc trzeba było myśleć o czymś innym i pojawił się pomysł z tymi pokazami - opowiada Suzdalewicz.

Jednak największe pieniądze, jakie wówczas zrobili, to nie był handel wiatrówkami czy fajerwerkami, ale francuskim szkłem odpornym na uderzenia Duralex.

- Sprowadzaliśmy tego całe tiry, towar schodził jak ciepłe bułeczki. To był strzał w dziesiątkę, z tego zaczęło się gromadzić kapitał - podkreśla Suzdalewicz, zaznaczając, że w swojej działalności biznesowej nie miał żadnego wsparcia finansowego, banki wtedy także nie dawały chętnie kredytów, bo nie było co zabezpieczać, ale dzięki takim strzałom w dziesiątkę udawało mu się powoli gromadzić kapitał.

Niestety, po 3-4 latach spółka Suzdalewicza rozpadła się. Zresztą w dość dramatycznych okolicznościach. Rosjanie, z którymi handlowali przez jakiś czas, nie zapłacili im za towar. Firma bielszczan - zresztą jak kilka innych, znacznie większych - straciła ogromne pieniądze.

- Przez parę lat miałem duże kłopoty finansowe, musiałem wszystko odrabiać, ale kontynuowałem działalność na rynku wschodnim, bo on był bardzo chłonny, dało się tam zarobić niezłe pieniądze - opowiada właściciel Surexu.

Tym rynkiem wschodnim była Białoruś. Kiedy tylko wybiła się na niepodległość, zaczął tam handlować tym samym, co w Polsce - Duralexem, produktami Mokate, skórami z Opola. Suzdalewicz przyznaje, że nie miał kapitału, ale miał pomysły, ludzie mu ufali, robił wystawy naszych producentów, sprzedawał ich towary, dało się zarobić.

- Tam była taka bieda, że jak przywoziliśmy towar samochodami, to sprzedawał się na pniu. Moment i go nie było. Tak się odrodziłem - opowiada Suzdalewicz.
Na Białorusi bielszczanin otworzył nawet sklep, ale eldorado nie trwało długo, bo jak tylko nastał Łukaszenka, to wprowadził tak drakońskie podatki, że interes siadł.

Suzdalewicz postanowił zlikwidować firmę, wrócił do Bielska-Białej, kupił budynek po byłej stolarni przy bielskiej ul. Legionów, gdzie Surex ma siedzibę do dzisiaj, i postanowił zająć się fajerwerkami.

- Ściany tego budynku były ażurowe, stacja benzynowa blisko, miejsce w sam raz na fajerwerki - uśmiecha się właściciel Surexu. - Po raz pierwszy fajerwerki zobaczyłem w Niemczech; w fabryce, z którą współpracowałem handlowo. W Polsce rozpoczynał się wtedy przełom. Nie nastawiałem się na pokazy, fajerwerki traktowałem biznesowo. Dopiero kiedy zobaczyłem typowo pokaz widowiskowy, a zrobił się zastój z bronią i amunicją, to stwierdziłem, że można by coś podziałać w tym kierunku - wspomina Suzdalewicz.

Nawiązał współpracę z jedną z niemieckich firm, której przedstawiciele wiele mu pokazali, na targach we Frankfurcie i Norymberdze poznał się z Włochami, których jest partnerem do dziś.

Fajerwerki odpalane papierosem
Uzyskanie koncesji na sprzedaż fajerwerków wiązało się z tym, że Suzdalewicz mógł robić pokazy pirotechniczne - wcześniej zajmowało się tym tylko wojsko. Postanowił to wykorzystać. Pierwszy show zrobił na bielskim lotnisku w Aleksandrowicach. Spodobało się publiczności, miasto zamówiło kolejne. To był dla niego i firmy naprawdę pionierski czas. Właściciel Surexu wspomina, że wraz ze swoim pracownikiem ładunki odpalali od... papierosów. Dopiero później, jako energetyk, skonstruował sobie kablowy system do odpalania fajerwerków. Teraz odpalanie ładunków odbywa się drogą radiową, a wszystkim steruje komputer.

- Kiedy zacząłem współpracować z Włochami, zaprosili mnie do siebie. Wiedziałem, że kupowanie od nich towaru jest nierealne, bo na nasze kieszenie był on za drogi. Oni nie zdawali sobie z tego sprawy. Myśleli, że otworzył się dla nich nowy rynek i ile to nie będziemy kupować, ale tak się nie stało. Byliśmy biednym krajem. Miast czy gmin nie było stać na zakup drogich fajerwerków, ale zaczęły się one podobać, stały się bardzo modne. Pamiętam, że zrobiłem parę pokazów i pojechałem z żoną do Włoch. Oni już wtedy komputerowo odpalali fajerwerki. Kiedy zrobili pokaz na 200-metrowym moście, to stwierdziliśmy, że chyba musimy zmienić branżę, bo do takiego poziomu nigdy nie dojdziemy. Ale doszliśmy. Dzisiaj jesteśmy ich partnerami. Razem strzelamy na imprezach. Marzenia się spełniają - mówi Suzdalewicz.

Podkreśla, że stało się to możliwe dzięki intensywnej pracy, konsekwencji w dążeniu do celu i systematycznemu rozwojowi firmy. Kiedy zaczynali, fajerwerki trzymali w wynajmowanych magazynach. Obecnie posiadają własne, bezpieczne hale, wybudowane w polach pod Pszczyną. Krokiem milowym był także zakup profesjonalnego sprzętu radiowego do odpalania fajerwerków (Suzdalewicz wraz z kolegami podobny zrobił wcześniej i jakiś czas się sprawdzał), żeby mogli organizować duże widowiska, co było możliwe dzięki unijnej dotacji.

- Mając taki sprzęt mogliśmy zrobić wielkie widowiska w Szanghaju, Chinach czy Korei. Obejrzała je ponad milionowa widownia. Proszę sobie wyobrazić: ładunki ustawione na 500-metrowym brzegu rzeki, z drugiej strony publiczność, a my strzelamy 200 ładunków o średnicy 200 czy 250 milimetrów, kiedy w Polsce nawet na największych widowiskach strzela się ładunkami, które mają co najwyżej 100-125 mm, bo do większych nie ma warunków technicznych - wyjaśnia Suzdalewicz.

Kiedy zaczynał organizować pokazy, miał do wyboru 150 ładunków, dzisiaj jest ich blisko tysiąc. Przygotowanie z nich pokazu wymaga wyobraźni, drobiazgowego zaplanowania, w którym momencie które ładunki zostaną odpalone, sporej pracy warsztatowej, doboru odpowiedniej muzyki. Na miejsce pokazu przyjeżdżają 4-5 dni wcześniej. Montują szybko zestawy, bo pogoda może im pokrzyżować plany.

Suzdalewicz wiele razy w czasie rozmowy podkreśla, że Surex jest firmą rodzinną. Cieszy się, że skupił wokół siebie bliskich, choć czasami zarządzanie najbliższymi nie jest łatwe. Zdradza, że od jakiegoś czasu przygotowaniem show od strony wizualnej zajmuje się jego syn wraz z bratankiem. - Ja z żoną skupiamy się już raczej na doborze muzyki - mówi prezes bielskiej firmy. I dodaje: - Kiedy patrzę w przeszłość, to myślę, że firma poszła w dobrym kierunku. Na pewno nie mógłbym się tym wszystkim poszczycić 20 lat temu, kiedy odpalałem fajerwerki z papierosa. W porównaniu z firmami zachodnimi dzisiaj już nie mamy żadnych kompleksów. Możemy wykonać każdy bardzo duży show. Mamy czym to zrobić i wiemy, jak to zrobić - mówi prezes Surexu.

Surex prowadzi działalność w oparciu o koncesję MSWiA z 1989r., natomiast od 1993 r. działa jako firma rodzinna. Początkowo Surex, jako importer zarówno broni, amunicji i fajerwerków, zajmował się ich dystrybucją, aż w końcu skupił się jedynie na własnym imporcie pirotechniki ogólnie dostępnej oraz profesjonalnej.

W 1995 r. firma poszerzyła zakres swojej działalności o organizację widowisk pirotechnicznych, również w połączeniu z laserem. Projektuje, organizuje i wykonuje niekonwencjonalne rozwiązania widowisk pirotechnicznych. Surex zajmuje się oprawą pirotechniczną zarówno na estradzie, scenie wewnątrz, na zewnątrz pomieszczeń, w dzień, jak i w nocy. Dzięki zdobytemu doświadczeniu oraz ciągłej chęci rozwoju firmy, Surex postanowił powalczyć o dokument, który potwierdzi, iż jest firmą godną zaufania - od 2009 r. bielska firma posiada certyfikat ISO 9001:2009.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty