Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Beksiński na Śląsku - niezwykła wystawa w Tichauer Art Gallery w Tychach. Zobaczcie zdjęcia

Jolanta Pierończyk
Jolanta Pierończyk
Beksiński na Śląsku - wystawa w Tichauer Art Gallery w TychachZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Beksiński na Śląsku - wystawa w Tichauer Art Gallery w TychachZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Karina Trojok
Od 18 czerwca 2022 w Tichauer Art Gallery można oglądać wystawę „Beksiński na Śląsku”, jednej z większych wystaw dzieł tego artysty, jakie do tej pory się odbyły. To 55 obrazów z dwóch okresów jego życia, zarówno z kolekcji sanockiej, jak i japońskiej.

Moje obrazy, niezależnie od tego, co maluję, wywodzą się z abstrakcjonizmu. Zaczynałem zresztą jako abstrakcjonista”, powiedział o sobie Zdzisław Beksiński. - I jako abstrakcjonista został zauważony, a nawet z tego powodu dostał stypendium do USA, z którego jednak nie skorzystał, ponieważ już zaczął nowy etap w swojej twórczości - etap malarstwa wizyjnego, fantastycznego. Wiedział, że straci na tym przejściu, bo abstrakcjonizm był bardzo modny, ale on mówił, że nie chce być modny, chce być autentyczny, wierny sobie. I w rezultacie zyskał, i to więcej - mówi Dorota Szomko-Osękowska z Muzeum Historycznego w Sanoku, skąd pochodzi 50 obrazów wybranych na wystawę w Tichauer At Gallery urządzonej w dawnej warzelni Browaru Obywatelskiego w Tychach.

ZOBACZ ZDJĘCIA

Abstrakcjonizmu tu nie znajdziemy. Zaczynamy poznawać Beksińskiego jako twórcę obrazów fantastycznych, bardzo kolorowych, z mnóstwem szczegółów.

Beksiński: Pragnę malować tak, jakbym rejestrował marzenia i sny

- Ten okres fantastyczny, który trwał od końca lat 60. do połowy lat 80. był w jego twórczości najbardziej wyrazisty i najbardziej lubiany przez publiczność. To jest czas, kiedy artysta porzucił język abstrakcji, by zacząć opowiadać o sobie, o tym, co w nim tkwi, co nosi w sercu i pod powiekami, jak sam mówił. Z tego właśnie zrodził się ten styl bardzo wizyjny, bardzo charakterystyczny, fantastyczny, o którym artysta mówił: „Pragnę malować tak, jak bym rejestrował marzenia i sny", a więc z pozoru jest to realna rzeczywistość, rozpoznajemy kształty, ale one są z wyobraźni twórcy - mówi kurator wystawy o Beksińskim w muzeum sanockim.
Potem przechodzimy do pięciu obrazów z kolekcji japońskiej, które są pomostem pomiędzy etapem fantastycznym a tym, co artysta tworzył w ostatnich dwudziestu latach życia.
- W tym ostatnim okresie tło jest już neutralne, zanika szczegółowość, ale główne motywy pozostają: człowiek, postać, głowa, architektura i krzyż. Prace ostatnich 20 lat są wariacjami na te tematy - opowiada Dorota Szomko-Osękowska, dodając, że krzyż u Beksińskiego nie jest wyznaniem wiary, choć towarzyszy mu od pierwszej do ostatniej pracy. Jej zdaniem, ten krzyż jest tu znakiem niosącym tajemnicę, nastrój.
Czy artysta był wierzący? - Nie wiadomo. Sam mówił, że składa się raczej z pytań, wątpliwości niż gotowych odpowiedzi. Może więc ten krzyż to jakiś jego wewnętrzny dialog z samym sobą - mówi kuratorka sanockiej wystawy.
Sam artysta mówił, że lubi melancholię smutek, dramatyzm. I te nastroje były mu najbliższe.

Zobacz także

Beksiński: Te moje głowy są głównym dla mnie tematem

Z tego ostatniego okresu pochodzą też widoczne na wystawie trzy prace odmienne od pozostałych. To trzy głowy. Jak rzeźby. - W latach 60. Beksiński dość krótko zajmował się rzeźbą. Zaprzestał tej twórczości nie dlatego, że stracił nią zainteresowanie, ale dlatego, że przeniósł się z Sanoka do Warszawy, gdzie nie miał już takich warunków, jakie dawał sanocki dom z pracownią i ogrodem. A więc nie rzeźbił, natomiast bardzo rzeźbiarski jest jego cykl głów. Te głowy są takie przestrzenne, na jasnym tle. Mówił o nich: „Te moje głowy są głównym dla mnie tematem”. I potem są wariacje wokół tego tematu, jak w muzyce: łatwy, rozpoznawalny temat i wariacje wokół niego - tłumaczy Dorota Szomko-Osękowska.

Warto też zwrócić w tej części wystawy na kilka prac, o których można by powiedzieć, że są rysunkowe. - Rysunek był dla Beksińskiego zawsze bardzo ważny i towarzyszył jego malarstwu od lat 50. Był obecny cały czas w tle malarstwa aż do końca. O tych obrazach mówił, że maluje tu takim „siankiem”, tak kreskowo - tłumaczyła.

Ostatni obraz Beksińskiego jest cichy, subtelny, kontemplacyjny, wręcz medytacyjny

Warto w tej wędrówce po wystawie zatrzymać się przed dwoma obrazami z ostatniego roku. Nie ma tu ostatniego obrazu, który pozostał na stałej wystawie w Sanoku, ale jest bardzo podobny do tych, które możemy zobaczyć na wystawie tyskiej .
- Jest bardzo cichy, subtelny, monochromatyczny. To są dzieła bardzo kontemplacyjne, medytacyjne. Artysta szuka kształtów, formy. I jest światło, które gdzieś się zawsze przebija. Mówił, że gdyby wyobrazić sobie życie jako tunel, to na jego końcu jest takie światło i do tego przekonywał sam siebie przez całe życie. Był jednak pełen wątpliwości oraz pytań i myślę, że jego malarstwo to wszystko odzwierciedla - mówi Dorota Szomko-Osękowska.

Jej zdaniem, dzieła Beksińskiego to jego portret wewnętrzny, sztuka bardzo osobista, prawie intymna.

- Ale jednocześnie uniwersalna, bo mówi o tajemnicy życia i śmierci, a nade wszystko o strachu przed przemijaniem, który to strach stał się motorem do jego twórczości - podkreśla Dorota Szomko-Osękowska, dodając, że artysta nie daje nam klucza do odbioru swoich dzieł. Chciał, by były odbierane jak utwór muzyczny poprzez uczucia, emocje. Chciał wstrząsać, wzruszać.

Zdzisław Beksiński był nie tylko malarzem, ale też - jak już powiedzieliśmy - rzeźbiarzem, a ponadto fotografikiem, rysownikiem, nawet grafikiem komputerowym i autorem fotomontaży. Do tego jeszcze pisał oraz - przy pomocy komputera - tworzył dźwięki. Ale, jak podkreśliła Dorota Szomko-Osękowska, najpełniej wyrażał się w malarstwie.

Płakał przy "Requiem" Schnittkego

Malował przy dźwiękach muzyki. Jak powiedziała Dorota Szomko-Osękowska, muzyka była przez niego najbardziej ukochaną ze sztuk i cenił ją najwyżej, bardziej niż sztuki plastyczne. Twierdził, że jedynie przy muzyce jest się w stanie wzruszyć do łez, czego nigdy nie doświadczał w kontakcie ze sztukami plastycznymi.

- Kochał „Requiem” Schnittkego czy kompozycje Mahlera i autentycznie płakał, słuchając tej muzyk - powiedział Janusz Barycki z Fundacji Beksiński, który przyjaźnił się z synem artysty, Tomaszem Beksińskim.

- Zdzisław Beksiński to był człowiek renesansu. Miał ogromną wiedzę z muzyki, literatury, filozofii... Rozmowa z nim była ucztą dla ducha - dodała jego żona, Ewa Barycka.

Wystawa „Beksiński na Śląsku” w Tichauer Art Gallery, największej galerii prywatnej w Polsce, ma dwie części.
Jedna to te 55 obrazów - wszystkie bez tytułów i, rzadkość, wszystkie są namalowane na płycie pilśniowej.
Druga część jest multimedialna, która ma artystę pokazać w szerszym świetle, łącznie z jego własnymi wypowiedziami o życiu i twórczości.
Wystawę w Tichauer Art Gallery można zwiedzać od soboty, 18 czerwca, do 21 września.
- Chcemy ją zakończyć wielkim koncertem w „Spodku” 24 września - powiedział Janusz Barycki.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera