Podczas gdy Zbigniew Ziobro i jego partyjny kolega z PiS-u, Krzysztof Szczerski, opowiadali zapatrzonym w nich wielbicielom o swojej wielkości i sukcesach, do sali przedwyborczego spotkania w Nowej Hucie "wtargnęły" kandydatki z wrogich partii. Róża Thun z PO i Joanna Senyszyn z SLD postanowiły zadać wprost (może nawet po angielsku) pytania swoim konkurentom, skoro oni unikali osobistego starcia.
Niestety, elektorat obecny na sali nie był ciekaw, jak polscy kandydaci radzą sobie na międzypartyjnej barykadzie, więc panie zostały prawie wyrzucone ze spotkania.
Ale wieść o nietypowym i "brutalnym" ataku na przedwyborczą nietykalność kandydatów PiS-u rozeszła się lotem błyskawicy po kraju. Teraz wyborcy pytają: czy godzi się, bez uprzedzenia, wdzierać się na cudzą konwencję wyborczą?
A dlaczego by nie?! W barwnych latach dwudziestolecia międzywojennego takie szarże na święty spokój osób aspirujących do sprawowania jakiejkolwiek władzy były na porządku dziennym, a nawet nocnym. Przeciwnicy polityczni, uzbrojeni nie tylko w siłę argumentów, ale także w argumenty siły, jaką miewają jajka i pomidory, nie raz i nie dwa posługiwali się skutecznie orężem, który ma przecież sporą siłę rażenia.
Dziś amatorom europosłowania nie należy burzyć spokoju, lub - co gorsza - stawiać drażliwych i upokarzających pytań. Do nich należą te o biegłą znajomość języków obcych, choć to byłoby kryterium przyzwoitości, jakie powinien spełniać każdy z nich. Warto przywołać tu aforyzm: "Mówił trochę w każdym europejskim języku, i w każdym języku najchętniej - milczał".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?