Kiedyś velorex był projektowany głównie dla inwalidów i emerytów. Dziś te trójkołowe pojazdy są pasją hobbystów, którym służą głównie do turystycznych wypadów. W Bielsku-Białej przed Zamkiem można było podziwiać 19 velorexów trójkołowych i jednego czterokołowca.
- Znacznie więcej tych pojazdów jest w Czechach, niż u nas. Tam są kultowe, a fani jeżdżą nimi po całym świecie - nie ukrywał Leszek Sobecki z Jasienicy. Dodaje, że aby kupić taki pojazd należało mieć oświadczenie o inwalidztwie. - Mam swojego velorexa z fakturą zakupu i takim właśnie oświadczeniem. Kosztował wtedy 19 tysięcy złotych. Pan inwalida, który go posiadał, mógł sobie na niego pozwolić tylko poprzez ORS, czyli biuro Obsługi Ratalnej Sprzedaży - wyjaśnia Sobecki.
Dariusz Galant, organizator zlotu podkreśla, że jazda velorexem to coś całkiem coś innego, niż współczesnym samochodem.
- Ludzie widząc coś takiego zawsze odwracają głowę. Jedni się Śmieja, inni kiwają z podziwem. Reakcje są różne - przyznaje. Właściciele trójkołowych pojazdów są zgodni - velorexem trzeba umieć jeździć.
- To nie jest tak, że ktoś z marszu wsiądzie i od razu da sobie radę - zastrzega Leszek Sobecki. -Silniki velorxeów, te z jawy, miały udogodnienie pozwalające na zmianę biegów bez włączania sprzęgła. Trzeba się z tego nauczyć korzystać. Widoczność jest ograniczona, szczególnie na prawą stronę, inne są gabaryty - wylicza.
Dariusz Galant zaznacza, że podczas jazdy trzeba bawet trochę balansować ciałem, tak jak podczas jazdy motocyklem. - Inaczej można się na tym przewrócić szybciej, niż motocyklem - uważa.
Podczas sobotniego zlotu można było zobaczyć velorexy np. 1 964 roku, czy 1969 roku. Jedne zachowane w starym tradycyjnym stylu, inne efektownie zmodyfikowane. Jeden czeskich właścicieli przyjechał do Bielska-Białej velorexem z silnikiem… hondy.
- Velorexy standardowo były wyposażone w silniki pojemności 170, 250 i 350 - przypomina Bolesław Żywiński, miłośnik velorexów i innych zabytkowych pojazdów, posiadacz zabytkowego motocykla lambretta z 1957 roku. - Niektórzy poprzerabiali velorexyi, dali silniki z samochodów, by zwiększyć moc. Bo pierwotne silniki nie były za mocne, szybko się grzały, ale też były przystosowane na krótkie odcinki. Tymczasem, jeśli ktoś chce przyjechać z Wrocławia do Bielska-Białej to taki pojazd musi być odpowiednio wyposażony - argumentuje Żywiński.
Właściciele velorexów przyjechali do Bielska-Białej po raz drugi po… pięciu latach przerwy. Pierwszy zlot obył się bowiem w 2006 roku. Wtedy Czesi wyrazili chęć ponownego przyjazdu, podczas którego mogliby zwiedzić Bielsko-Białą i Studio Filmów Rysunkowych, gdzie powstała najsłynniejsza polska kreskówka o przygodach Bolka i Lolka.
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?