Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bielsko-Biała: Wielka wycinka drzew wokół "Stalownika" ZDJĘCIA

Łukasz Klimaniec
Łukasz Klimaniec
Dziesiątki drzew zostało wyciętych w bezpośrednim sąsiedztwie szkieletu dawnego szpitala "Stalownik" w Bielsku-Białej. Mieszkańcy okolicy są zbulwersowani. - Wycinka była legalna - mówią urzędnicy rozkładając ręce.

W piątek przyjechali. Rżnęli równo, tylko drzewa się sypały. Jesteśmy zbulwersowani. Może niektórym to nie przeszkadza, ale mnie osobiście tak - mówi Beata Jakubiec, mieszkanka ulicy Stalowej w Bielsku-Białej. Wokół ruin dawnego szpitala „Stalownik” właściciel terenu wyciął dziesiątki drzew na terenie około hektara odsłaniając szkielet zrujnowanego budynku dawnego szpitala.

Drwale ścięli drzewa rosnące na zboczu poniżej ruin budynku oraz obok niego. Ścięte drzewa zalegają na zboczu, leżą m.in. na dawnej drodze dojazdowej do budynku szpitala.

- O widzi pan, tu wyciął i za tym blokiem, tam na lewo - mówi jeden z mieszkańców ul. Stalowej wskazując rejon wycinki. - Ale nam to nie przeszkadza. To w końcu jego działka. Tylko nie wiem, czy o tej porze można tak sobie te drzewa wycinać? - zastanawia się mieszkaniec.

Sprawa szybko trafiła do bielskich urzędników, którzy - jak się okazuje - nie mieli nic do powiedzenia. Tadeusz Januchta, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska bielskiego Ratusza tłumaczy, że wycinka została dokonana 16 czerwca, a więc w ostatni dzień przed zaostrzeniem regulacji dotyczącej usuwania drzew, która wchodziła w życie 17 czerwca. Właściciel terenu mógł więc wyciąć, co chciał, bo - według obowiązujących jeszcze w piątek przepisów - na tę wycinkę nie było wymagane zezwolenie administracyjne.

W Ratuszu tłumaczą, że w myśl nowych przepisów od 17 czerwca właściciel nieruchomości jest zobowiązany zgłosić zamiar wycięcia drzewa, jeżeli obwód pnia drzewa mierzonego na wysokości 5 cm przekracza 80 cm (w przypadku topoli wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego), 65 cm (w przypadku kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego) i 50 cm (w przypadku pozostałych gatunków drzew).

- To jakaś porażka - komentują mieszkańcy ul. Stalowej. - Nie po to człowiek mieszka w lesie, by mieć obok siebie łysą polanę i widok na szkielet szpitala - mówią.

Zwracają uwagę, że niektóre drzewa w bezpośrednim sąsiedztwie ich bloków są zżerane przez kornika i zagrażają bezpieczeństwu, więc niektóre powinny zostać wycięte, bo w razie wichury mogą osunąć się na bloki. Ale te obok dawnego „Stalownika”, zdaniem ludzi, nikomu nie przeszkadzały.

Teren, na którym doszło do wycinki, należy do biznesmena z Podhala, który kupił go końcem 2005 roku od Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego („Stalownik” został zamknięty w 2001 r. - przyp. red.).

Nowy właściciel już na początku miał problemy z nadzorem budowlanym, bo nie zabezpieczył obiektu, a później bez koniecznych zezwoleń zaczął przygotowania do rozbiórki. Nadzór wstrzymał te prace, a sprawa trafiła do sądu, bo prokuratura zarzuciła właścicielowi, że doprowadził budynek do stanu, który może powodować zagrożenie dla zdrowia i życia ludzi. Biznesmen dostał wyrok w zawieszeniu. Ale wokół „Stalownika” wcale nie jest bezpieczniej.

- Nic tu się nie dzieje. Złomiarze rozkradają teren, od czasu do czasu patrol policji przyjeżdża. A młodzież gimnazjalna przesiaduje w ruinach. To cud, że jeszcze nie doszło do tragedii - mówią mieszkańcy ul. Stalowej.

ZOBACZ KONIECZNIE: NASZA RAMÓWKA
DZISIAJ POLECAMY PROGRAM KATARZYNY KAPUSTY Z CYKLU TU BYŁAM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!