Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bifyj jest śląski!

Marek Szołtysek
Marek Szołtysek
W opisywaniu śląskiej kultury robi się czasami wyjątkowo niszczący błąd. Polega on na odmawianiu cech śląskości rzeczom i zjawiskom, które powszechnie uważane są za śląskie.

Zatem mówią niektórzy, że nie ma czegoś takiego jak kluski śląskie. A ten rzekomy mit niby klusek śląskich, ma polegać na tym, że przecież podobne pyzy robi się w Wielkopolsce, w Małopolsce znają kluchy, a w niemieckiej Brandenburgii gotuje się gumiklyjzy. Ale co z tego - pytam się! A niechby też litewskie cepeliny uznać za konkurencję kluski, bądź sto tysięcy innych produktów. To niczego nie zmienia! Bo przecież śląskość kluski śląskiej polega nie na składnikach czy kształcie. Nie! Śląskość śląskiej kluski polega na tym, że jest ona elementem składowym, częścią świątecznego śląskiego obiadu i podaje się ją z modrą kapustą oraz z jakimś mięsem z sosem. Najlepiej z wołową roladą. I właśnie taki komplet jest śląski, a nie wszystkie te produkty z osobna. Bo nikt na świecie nie ma takiego zestawu dań i to jeszcze podawanych w charakterze niedzielno-świątecznego obiadu. Dlatego jest coś takiego jak śląska kluska i koniec, kropka! A ci co twierdzą inaczej, to albo brakuje im mądrości, wiedzy regionalnej albo dobrej woli w poznawaniu Śląska. I jeszcze trzeba powiedzieć dla porządku, że takie kastrowanie śląskości jest na szczęście zjawiskiem marginalnym, ale groźnym, bo bałagani ludziom w głowach. Dotyczy ono nie tylko klusek, ale też krupnioków, żymloków, żuru, lauby, familoków, jakli, makronów… Ale dla porządku podkreślmy to jeszcze raz: każda z tych rzeczy sprowadzona bezdusznie do receptury czy części składowych może mieć podobieństwo do produktów z innych części świata. Jednak rzeczy te widziane w kontekście śląskiej kultury stają się śląskie. W tym momencie jednak niektórzy powiedzą, że mój sposób myślenia pozwala uznać za śląskie również krokodyle, bo przecież są one w śląskim zoo w Chorzowie. Bez przesady. To za mało! Bo przecież Ślązoki w chlewiki nie hodowały krokodyli. Natomiast w śląskiej szopie były króliczoki z królikami. Króliki zatem są śląskie, bo wrosły w kulturę Ślązoków, a krokodyle nie! I teraz przechodzę do istoty dzisiejszego felietonu, czyli do bifyja, zwanego też - byfyjym. I tu następuje podobne zjawisko. O bifyjach też niektórzy mówią, że nie są śląskie. A to niby dlatego, że podobne bifyje, czyli kredensy kuchenne, stały dawniej, nie tylko na Śląsku, ale w całej Polsce. Racja! Tego typu moda na bifyje była znana w całej Europie w pierwszej połowie XX wieku. Zatem deski z tego bifyja, zawiasy, blat, typ przeszklenia czy inne jego elementy - nie są śląskie same w sobie. Śląskość bifyja tkwi w naszych skojarzeniach, w obrazach z naszego dzieciństwa, gdyż w każdym śląskim domu stał w kuchni taki bifyj. A skoro bifyj stał w śląskiej kuchni i wrósł w naszą kulturę - to jest śląski. Kery mo rozum, tyn to kapnie!

Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO


*Off Festiwal 2012: ZDJĘCIA, WIDEO, OPINIE
*Olimpiada w Londynie 2012: RELACJE, ZDJĘCIA, CIEKAWOSTKI
*KONKURS FOTOLATO 2012:
Przyślij zdjęcia, zgarnij nagrody!

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!