Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Blokada smrodliwych osadów na granicy województw

Joanna Heler
Nasila się konflikt między mieszkańcami Kotulina (powiat gliwicki) i leżących po sąsiedzku w województwie opolskim Balcarzowic z prywatnym przedsiębiorcą, który na swej działce w Kotulinie zrzuca osady komunalne. W poniedziałek późnym wieczorem mieszkańcy Balcarzowic widząc ciężarówkę firmy zablokowali jej przejazd. Ostra pyskówka zakończyła się interwencją policji.

Sebastian Trzensiok jest na celowniku mieszkańców od zeszłego roku. Wtedy dowiedzieli się o jego planach budowy na ośmiohektarowej działce kompostowni. Każdego dnia miało tam przyjeżdżać około 80 przyczep z osadami z oczyszczalni ścieków.

Na razie sprawa jest w zawieszeniu, bo toszecki urząd miasta po zasięgnięciu opinii urbanistów uznał, że taka inwestycja jest niezgodna z planem zagospodarowania przestrzennego.

Teraz każde auto z firmy Trzensioka jest pod szczególnym nadzorem mieszkańców. Przyblokowali oni pustą już ciężarówkę zatrzymując ją na skrzyżowania. Po chwili wokół zebrał się nieomal stuosobowy tłum. Według relacji Sebastiana Trzensioka, w stronę kierowcy skierowano groźby linczu. Przyjechali zastępca komendanta policji ze Strzelec Opolskich i urzędnicy z pobliskiego Ujazdu i Toszka.

- W tamtym roku kontrolowaliśmy dokumenty firmy i nie znaleźliśmy nieprawidłowości. Teraz zrobimy to ponownie, bo poprosiły o to władze Toszka. Firma do tej pory spełniała wszystkie normy: osady nie miały drobnoustrojów chorobotwórczych, są zrzucane w miejscach oddalonych o przepisową odległość od domostw i cieków wodnych. Niestety, cierpimy na tym, że mieszkamy na terenie gęsto zaludnionym. Ścieki wyprodukowane przez mieszkańców trafiają w naszym województwie do ponad 200 oczyszczalni. Powstały w nich osad z kolei do ziemi. Inna sprawa to ewentualny smród związany z ich zrzucaniem. Tu, niestety, nie ma norm - mówi Anna Wrześniak, śląski wojewódzki inspektor ochrony środowiska.

Mieszkańcy Kotulina mówią, że nie chcą być szambem województwa. Tymczasem gminę Toszek, z racji sporych połaci rolniczych, upodobały sobie firmy zarabiające spore pieniądze na przerabianiu osadów.
Podobna działalność była prowadzona m.in. w Paczynie, Płużniczce i samym Toszku.

Sołtyska Balcarzowic, Teresa Ćwieląg, ma nadzieję, że po poniedziałkowym incydencie Sebastian Trzensiok wycofa się ze smrodliwej działalności. Ale dodaje, że jeśli będzie inaczej, nie ręczy za zdeterminowanych mieszkańców.

Sebastian Trzensiok powiedział nam, że na badania gruntu wydał 8 tys. zł i chce, żeby te pieniądze mu się zwróciły przed rychłym sezonem wegetacyjnym. Nie wie, co zrobi w przypadku kolejnych blokad, a takie mieli zapowiedzieć mu mieszkańcy. Z działalności nie zamierza się wycofywać, bo, jak mówi, opór mieszkańców wszędzie będzie podobny.

- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy i w granicach przewidzianych prawem, by mieszkańcy nie ucierpieli - deklaruje Maria Nowak-Kowalska, wiceburmistrz Toszka.

Sebastian Cichoń z Kotulina, którego dom od pola Trzensioka dzieli tylko wąska droga jest pełen nadziei. - Przeżyliśmy ubiegłoroczny huragan, nie damy się i osadom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!