- Na zabicie choćby jednego zwierzaka musi wyrazić zgodę minister środowiska, dlatego wystąpiłem zgodnie z procedurą najpierw z pismem do wojewody o zezwolenie na kontrolowany odstrzał części osobników albo ich odłowienie i ulokowanie na terenach, gdzie kiedyś bytowały, ale zostały wytępione - mówi Szydłowski. - Wiem, że bobry chętnie przyjęłaby na przykład Słowacja, niech je biorą! Na razie czekam na odpowiedź wojewody.
Wójt Lelowa może się nie doczekać, ponieważ z urzędu wojewódzkiego dokument przekazano do właściwej instytucji, którą jest Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Istnieje od połowy listopada ubiegłego roku, dopiero tworzy system swej pracy. Czyli bobry spod Lelowa mają szczęście, wójt Szydłowski ma za to pecha. Na nasze pytanie, co z prośbą włodarza gminy usłyszeliśmy, że pełniąca obowiązki szefowej RDOŚ w Katowicach, Jolanta Prażuch, jest w delegacji, zaś tylko ona ma prawo udzielać informacji.
Bobrom sprzyja nawet polityka informacyjna resortu środowiska. Na nasze pytanie, czy minister wydawał już zgody na kontrolowany odstrzał tych zwierząt lub ich odstąpienie za granicę (jakoś trudno sobie wyobrazić nieoficjalne przenosiny na Słowację) rzeczniczka prasowa, Magdalena Sikorska, odparła: - Bobry należą do zwierząt objętych ochroną częściową, w związku z czym proszę o zwrócenie się do właściwego miejscowo Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska.
Tymczasem bobry czynią coraz większe szkody, zaś wójt musi hamować zapędy rolników, którzy chcą sami walczyć z gryzoniami.
- Droga do ośrodka w Bogumiłku i do Białej Wielkiej jest tak podkopana i podmyta, że któregoś ranka może się osunąć. Oby nie pod samochodem czy autobusem - twierdzi Szydłowski. - Łąki w Podlesiu, Ligocie Błotnej czy Ślęzanach w praktyce nie istnieją. Niektórzy rolnicy zaczynają eksperymentować i wylewać na żeremia gnojowicę. Wiadomo, że bóbr nie będzie przebywał w brudnej wodzie. Ale takie metody zatrują nam wszystkie rzeki, wybiją też szlachetne gatunki raków, które sami tam wpuściliśmy.
Rolnicy twierdzą, że bobry dobierają się już nawet do drzewek owocowych, budując z nich tamy. Na dodatek za wyrządzone przez nie szkody nie przysługują odszkodowania od kół łowieckich, tak, jak za zwierzynę leśną.
Lelowianie są przekonani, że polityka ochrony środowiska prowadzona jest w sposób bałaganiarski. Nikt nie pomyślał, że bobrów może być kiedyś po prostu za dużo, podobnie jak lisów, które są chronione szczepionkami przed wścieklizną. Za to nie ma już prawie zajęcy ani kuropatw.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?