Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bogumiła Murzyńska: Amantka też człowiek...

Henryka Wach-Malicka
ARC TEATRU ŚLĄSKIEGO
Chciała być archeologiem albo psychologiem, ale została aktorką. Dla teatru uciekła nawet z domu. Bogumiła Murzyńska świętuje pięćdziesięciolecie pracy na scenie. O wielkiej artystce Teatru Śląskiego pisze Henryka Wach-Malicka

Nie spieszcie się z liczeniem, bo w przypadku Bogumiły Murzyńskiej - ukochanej aktorki kilku pokoleń widzów Teatru Śląskiego - liczenie lat nie ma sensu! Popularna Boguśka wieku nie ukrywa, jubileusz pięćdziesięciolecia pracy scenicznej cieszy ją jak dziecko ("Matko kochana, żeby tylko dobrze wyszło"), a w dodatku, jeśli ktoś zagrał ponad sto wielkich ról, mniejszych nie licząc, to przecież musiał mieć czas, żeby to zrobić.

Aktorskie jubileusze to miła teatralna tradycja. W przypadku Bogumiły Murzyńskiej fenomen polega jednak na tym, że przez całe to minione półwiecze, z wyjątkiem dwusezonowej, przymusowej (acz udanej artystycznie i towarzysko) emigracji do Bielska-Białej, aktorka związana jest z tym samym teatrem.

Ba, nawet z tą samą… garderobą. Zmieniały się czasy i obyczaje, sceniczne mody, zmieniali się dyrektorzy Teatru Śląskiego, nawet ustrój się zmienił, a ona, bywało, że każdego wieczoru, siadała przed lustrem i przeobrażała się w kolejną kobietę, której los, przez kilka godzin spektaklu, obchodził kilkuset ludzi.

Zamkow, talerz parówek i te cudnie niebieskie gały

I pomyśleć, że wcale dłuższego pobytu w Katowicach nie planowała. Po dyplomie w łódzkiej szkole teatralnej, do której zdała mając tylko 17 lat, otrzymała propozycje angażu z Rzeszowa i Poznania, ale narzeczony, a potem jej pierwszy mąż - Jan Twardowski, miał na Śląsku rodzinę, uradzili więc, że na trochę się tu zahaczą , a potem "się zobaczy". Życie zweryfikowało plany, małżeństwo nie przetrwało próby czasu. Za to Bogumiła Murzyńska znalazła w Katowicach swoje miejsce, z którego już się nie ruszyła, nawet gdy Józef Szajna zaproponował jej angaż w Warszawie. Znalazła tu też swojego mężczyznę, na dobre i na złe - od 35 lat jest żoną Jerzego Głybina, jednego z najbardziej utalentowanych aktorów Teatru Śląskiego.

Początki teatralnej kariery nie były jednak różowe. Przez dwa sezony nie zagrała nic, bo drobny epizodzik czy postać trzeciego planu trudno uznać za artystyczne wyzwanie. Aż zdarzyło się coś, co zakrawa na interwencję Opatrzności, bardzo zresztą przewrotną. Rolę - która otworzyła Murzyńskiej drogę do kariery i popularności - aktorka otrzymała, jedząc… parówki w bufecie Telewizji Katowice.

Lidia Zamkow przygotowywała wtedy w Teatrze Śląskim przedstawienie "Matki Courage" Bertolta Brechta. I z jakiegoś powodu pojawiła się w telewizyjnym studiu, gdzie realizowano adaptację "Sławy i chwały" Jarosława Iwaszkiewicza, w której Murzyńska grała. Aktorka nie znała osobiście znakomitej realizatorki, nie spodziewała się jej zresztą w tym miejscu, lekko więc zgłupiała (nie bójmy się tego słowa, tak było!); gdy usłyszała: - Nazywam się Zamkow, zagrasz u mnie w "Matce Courage"
- I sobie poszła - śmieje się Murzyńska, wspominając tamto wydarzenie - a ja próbowałam ochłonąć. Nad tymi parówkami...
Rola Yvette w "Matce Courage" stała się początkiem współpracy, a potem przyjaźni obydwu artystek. Murzyńska grała w spektaklach, reżyserowanych przez Lidię Zamkow, w tym Kresydę w "Sławnej historii o Troilusie i Kresydzie" Williama Szekspira, która stała się kolejnym wielkim sukcesem aktorki.

*Zachwycający pokaz fajerwerków na Nowy Rok w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY
*.dziennikz&#8203
*Akt oskarżenia wobec matki Madzi z Sosnowca TRZY ZARZUTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Sama zaś reżyserka, zapytana kiedyś przez Bogusię, dlaczego właśnie ją wybrała do roli Yvette, odparła: "Trafna obsada to połowa roboty, więc jak popatrzyłaś na mnie tymi swoimi niebieskimi, niewinnymi gałami, wiedziałam, że bezbłędnie zagrasz kobietę niemoralną i na swój sposób moralną jednocześnie".
Panienki i staruszki, czyli: kocham charakteryzację!
Ignacy Gogolewski, sceniczny partner Murzyńskiej m.in., w "Weselu" i "Świętoszku", mówi tak: - Powiedzieć, że jest utalentowaną aktorką, to mało. Ona jest teatralnym zjawiskiem, bo gdy gra, w jej emocje wierzą nie tylko widzowie, ale również… koledzy na scenie. Do dziś nie wiem zresztą, skąd ona bierze tę niesamowitą siłę, którą najpierw wkłada w spektakl, a potem w radość z "tak pięknego wieczoru". To, jaki tkwi w niej potencjał, zrozumiałem natychmiast po objęciu dyrekcji Teatru Śląskiego, dlatego czasem dobieraliśmy z reżyserami repertuar "pod Murzyńską", intuicyjnie czując, że jej Panna Julia będzie pełna dramatycznych sprzeczności, Panna Młoda - spontaniczna i bezpośrednia, a Elmira - warta grzechu za wszelką cenę. Partnerując jej w tych dwóch ostatnich tytułach, mogę powiedzieć jedno - była magnetyczna.

O tym, że Bogusia jest jak… kameleon, zagra świetnie w każdym gatunku teatralnym, i z dnia na dzień potrafi zmienić się na scenie z uroczego dziewczątka w zgryźliwą staruchę, choćby w "Królowej piękności z Leenane", mówią jej koledzy i reżyserzy. Nie wszyscy natomiast wiedzą, że zmieniać się nie do poznania, a nawet postarzać i "robić na potwora", lubi też ona sama. Fascynacja sceniczną transformacją pojawiła się już w czasie studiów, gdzie Murzyńska byłą najpilniejszą słuchaczką wykładów z charakteryzacji. Sama maluje się przed występem i robi to fantastycznie, o czym mogliśmy się przekonać choćby w inscenizacji "Krzeseł", gdzie z założenia połowę twarzy miała młodą i świeżą, a połowę po-oraną starczymi bruzdami.

W rzeczywistości natura obdarzyła ją niezwykłą urodą, która - odmiennie niż u reszty świata - potęguje się w ostrym świetle reflektorów i nie mija z upływem czasu. Dlatego widzowie często nie wierzą w jej wiek, ani w tak długi staż sceniczny. Dla Murzyńskiej uroda jest miłym darem losu, ale nie wyznacznikiem sukcesów teatralnych. Nie przepada za recenzjami, w których znajduje komplementy dotyczące wyglądu, a nie ocenę pracy, włożonej w rolę. Prawdą jest jednak, że amantek nagrała się do syta. Szczęśliwych lub porzuconych, próżnych lub skromnych, niszczycielskich lub ponoszących ofiary w imię miłości…

- Amantka - mówi - jest trudnym zadaniem, choć niby taka nieskomplikowana... Ale to przecież kobieta, a nie jakiś cyborg. Zbyt często nie potrafimy czytać tego, co jest między słowami tekstu, a co w rzeczywistości kieruje wyborami bohaterek. Moim zadaniem jest tę podskórną prawdę wyłuskać i uwiarygodnić. Zawsze buntowałam się przeciw pokazywaniu amantek tylko przez pryzmat ich kokieterii. Może dlatego, że kiedyś byłam o krok od studiowania psychologii, interesuje mnie każdy człowiek, a aktorstwo zawsze jest penetrowaniem czyjejś duszy? Postać to coś więcej niż kilkaset słów, których muszę nauczyć się na pamięć… Jak się jednak moje amantki postarzały, byłam w siódmym niebie. Co to była za frajda zagrać starą Maryjohnny w "Czaszce z Connemary"!

*Zachwycający pokaz fajerwerków na Nowy Rok w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY
*.dziennikz&#8203
*Akt oskarżenia wobec matki Madzi z Sosnowca TRZY ZARZUTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Świat to nie teatr, ale co to za świat... bez teatru

Nie urodziła się w czepku. Ale skoro pierwsze ekstremalne przeżycie zaliczyła w wieku kilkunastu tygodni, to musiało to znaczyć dobrą wróżbę! W czasie II wojny, spadająca na mieszkanie rodziców bomba zdruzgotała cały pokój, ale na jej beciku nie było nawet okruszka gruzu. Zna to wydarzenie tylko z opowieści, często jednak o nim myśli, czerpiąc otuchę w trudnych momentach, które jej nie omijały. Swoją życiową filozofię wyraża tak: "Wyciśnij dzień do ostatniego momentu przed zaśnięciem, a nie będziesz go jutro żałować".

Wiecznie jest więc w pośpiechu i najczęściej w teatrze. Tylko śmigają jej zamaszyste spódnice, gdy załatwia kilka spraw jednocześnie, a nawet mówi o kilku rzeczach naraz. Dzwoni do syna, pędzi na spektakl, na próbę, na zajęcia w studium aktorskim. W niedzielę kolęduje na rzecz domu dziecka, w poniedziałek - bierze udział w czytaniu nowego dramatu. Jednocześnie prowadzi dom, opiekuje się zwierzętami (aktualnie dwie wiekowe kotki i dwie chore suczki), pamięta o przyjaciołach w potrzebie, zna na pamięć rozkład jazdy autobusów (kiedyś nie odebrała zdanego prawka i teraz przepadło), a wieczorem poluje na Teatr Telewizji albo czyta dobre książki

- Bogusia żyje chyba w odwrotna stronę - śmieje się Krystyna Szaraniec, dyrektor naczelna Teatru Śląskiego - z wiekiem ludziom zwykle energii ubywa, a ona jest coraz aktywniejsza. Cieszymy się na jubileusz naszej gwiazdy i szalenie empatycznej koleżanki. Ale… jak znam życie, to nie jest ostatni benefis Murzyńskiej. Przy jej temperamencie i talencie - czas przygotowywać sześćdziesięciolecie pracy scenicznej!

Henryka Wach-Malicka
Benefis Bogumiły Murzyńskiej W SOBOTę, o godz. 18.00, po spektaklu "Komedii teatralnej".


*Zachwycający pokaz fajerwerków na Nowy Rok w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Horoskop na 2013 rok ZOBACZ, CO MÓWIĄ KARTY
*.dziennikz&#8203
*Akt oskarżenia wobec matki Madzi z Sosnowca TRZY ZARZUTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!