Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boże Narodzenie trzeba jakoś przetrwać... Wtedy samotność doskwiera tu najbardziej

Adam Tobojka
W jadalni Domu Pomocy Społecznej stoi ubrana w ręcznie przygotowane ozdoby choinkaZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
W jadalni Domu Pomocy Społecznej stoi ubrana w ręcznie przygotowane ozdoby choinkaZobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE AT
Krótko przed świętami Bożego Narodzenia odwiedziliśmy sosnowiecki Dom Pomocy Społecznej. Rozmowy z jego pensjonariuszami były bardzo poruszające i pełne emocji. O czym marzą i czego sobie życzyli na święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok? Najczęściej życzyli sobie, by święta jak najszybciej... się skończyły.

Święta to dla większości z nas czas radości, który dzielimy z rodziną i okazja do tego, by spędzić z najbliższymi kilka dni w ciepłej atmosferze. Jednak nie dla wszystkich Boże Narodzenie to czas radości. Mieszkańcy Domu Pomocy Społecznej w Sosnowcu czekają na... zakończenie świąt. O tym, dlaczego tylko niewielu z nich czeka na Wigilię, opowiedzieli nam w trakcie świątecznych przygotowań.

W jadalni Domu Pomocy Społecznej stoi ubrana w ręcznie przygotowane ozdoby choinka. Drzewko trafiło do placówki wcześniej tego dnia. Mieszkańcy Domu natychmiast zebrali się dookoła niego, gotowi, by przybrać je bombkami i łańcuchami. Z tym musieli jednak poczekać jeszcze na uczniów pobliskiej szkoły podstawowej, którzy mieli przynieść wykonane przez siebie ozdoby.

- Części z naszych seniorów musieliśmy pilnować, tak się wyrywali się do dekorowania choinki - śmieje się dyrektorka sosnowieckiego DPS-u, Ilona Osiak.

Ubieranie choinki to jedna z tradycji Domu Pomocy Społecznej, tak jak przedświąteczne wizyty uczniów i wspólna Wigilia. Wszystko po to, by podopiecznym placówki zapewnić podopiecznym miłą, ciepłą i świąteczną atmosferę. I faktycznie, wszyscy mieszkańcy domu o pracy swoich opiekunów wypowiadają się niezwykle ciepło. Chwalą zaangażowanie, przygotowane atrakcje, organizację przedświątecznego czasu.

W Święta jednak zostajemy tu sami...

Jednak gry padają pytania o same święta, pochmurnieją. - W święta zostajemy tutaj sami. Wszystko dzieje się wcześniej, prezenty, opłatek, wspólna Wigilia. W samo Boże Narodzenie jesteśmy tutaj tylko my. Każdy chce ten czas spędzić z rodziną, pracownicy też. My tu nie mamy co liczyć na to, że ktoś nas odwiedzi - mówi pani Włsdysława, mieszkanka DPS-u.

Dom Pomocy Społecznej w Sosnowcu funkcjonuje już niemal od pięćdziesięciu lat. Zapewnić może dach nad głową siedemdziesięciu mieszkańcom, w tej chwili w placówce mieszkają na stałe sześćdziesiąt dwie osoby. Spośród nich tylko jedna osoba zadeklarowała, że na święta uda się do rodziny. Reszta cały okres świąteczny spędzi w towarzystwie innych podopiecznych Domu, nielicznych odwiedzi rodzina.

Jedną z takich osób jest pani Anna, emerytowana nauczycielka języka polskiego z Sosnowca. W DPS-ie przebywa od kilku miesięcy, do placówki przeniosła się razem z mężem. Powodem przeprowadzki był stale pogarszający się stan zdrowia - wynajmowane przez syna pani Anny pielęgniarki nie były w stanie zagwarantować im całodobowej opieki.

Do nich rodzina przyjedzie na święta

To pierwsze święta pani Anny i jej męża w Domu Pomocy Społecznej. Nie spędzą ich samotnie - razem z rodziną zdecydowali, że 24 grudnia syn, córka i wnuczka odwiedzą ich, by wspólnie zasiąść do wigilijnego stołu. Jak mówi pani Anna, nie może się doczekać ich wizyty. Będzie łamanie się opłatkiem, prezenty, wspólne kolędowanie - prawdziwe święta z najbliższymi, mimo że spędzone z dala od domowego ogniska.

Jednak taka sytuacja to, w przypadku podopiecznych DPS-u, rzadkość. Dla większości święta odbywają się tydzień wcześniej, gdy wspólnie a innymi mieszkańcami DPS-u zasiadają do wspólnej wigilii, ubierają choinkę, przyjmują odwiedziny uczniów szkoły podstawowej. To często jedyne wizyty, na jakie mogą liczyć w tym czasie.

Tak wygląda sytuacja pana Romana, który do Domu trafił w zeszłym roku. Ma dzieci, jednak te odcinają się od niego. Nie spodziewa się - i być może nawet nie chce - świątecznych odwiedzin. Jest emerytowanym spawaczem z dąbrowskiej huty, mieszkał w Sosnowcu i Będzinie. W latach 90.rozstał się z żoną, jego jedynym warunkiem w trakcie rozwodu było, by mieszkanie trafiło do syna.

- I trafiło. A dzisiaj nawet do mnie nie zajrzy. Żadne z dzieci mnie nie odwiedza. Póki tata dawał pieniądze, było dobrze. A jak pieniądze się skończyły, to dzieci o tacie zapomniały - uśmiecha się gorzko.

Same święta go nie smucą. Spędzi go z innymi mieszkańcami domu. Cieszy się, że pod koniec życia znalazł w końcu dla siebie miejsce. Te święta spędzi z ludźmi, których szanuje i którzy szanują jego - coś, czego nie mogła dać mu jego rodzina.

Te święta samotnie spędzi również pani Jadwiga, siedemdziesięciosiedmioletnia sosnowiczanka. Do domu trafiła dwa dni wcześniej. Życie jej nie oszczędzało - dwukrotnie owdowiała, choroby zabrały jej dwie córki. Jedyną rodziną jest jej dwudziestokilkuletni wnuk. To za jego namową trafiła do DPS.

Powiesiłam sobie firanki, jest jak w domu

- Miałam wypadek, potrącił mnie samochód na parkingu przed blokiem. Całe życie jeździłam autem do pracy, nigdy nie miałam nawet stłuczki. A tu na stare lata wypadek. W szpitalu mówiłam lekarzom że szkoda, że Bóg mnie nie zabrał, teraz będę tylko ciężarem. Opiekował się mną wnuczek, jak mógł, tak mi pomagał. Ale on teraz sam ma rodzinę, w styczniu rodzi mu się dziecko. Namawiał mnie, żebym poszła do Domu Pomocy Społecznej. Ale ja się bałam, myślałam, że tu nikt o mnie nie zadba. Ale jest zupełnie inaczej. W pokoju powiesiłam sobie firanki, poczułam się jak u siebie. Są tu sami mili ludzie - mówi pani Jadwiga.

Na odwiedziny wnuczka nie liczy, ale rozumie jego sytuację - za kilka dni zostanie ojcem, pani Jadwiga nie chce mu sprawiać dodatkowych kłopotów. Wnuk obiecał jej, ze przyjedzie z dzieckiem jak tylko będzie mógł, żeby pani Jadwiga mogła poznać swojego prawnuczka. To będzie jej prezent świąteczny, choć dostanie go dopiero po nowym roku.

W trakcie rozmowy pani Władysława trzyma kartkę, którą otrzymała od młodzieży z pobliskiej szkoły, która odwiedziła Dom, by wspólnie z seniorami ubrać choinkę. To był prawdopodobnie najważniejsze dla niej wydarzenie w całym sezonie świątecznym.

- Nie lubię świąt, nigdy nie lubiłam. Zawsze czułam się wtedy samotna. Nie miałam męża, nie mam dzieci. Jedyna rodzina to siostra. Odwiedzała mnie co tydzień, ale teraz zagląda już rzadziej, w święta jej nie będzie, opiekuje się swoim mężem. Co robić, trzeba to jakoś przetrwać - mówi.

Pensjonariusze chcą, żeby święta jak najszybciej minęły. Będą mogli wrócić wtedy do codziennej rutyny. Zostawią za sobą okres, gdy samotność doskwiera najbardziej...

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera