Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boże Narodzenie u psychologa: depresja świąteczna? Rozmowa z ks. dr. Krzysztofem Matuszewskim

Jolanta Pierończyk
Jolanta Pierończyk
Ks. dr Krzysztof Matuszewski
Ks. dr Krzysztof Matuszewski Jolanta Pierończyk
O depresji świątecznej rozmawiamy z ks. dr. Krzysztofem Matuszewskim, psychologiem, psychoterapeutą, kierownikiem Archidiecezjalnej Poradni Psychologicznej „Przystań” w Katowicach oraz adiunktem Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach,

Z jednej strony roztaczana wszędzie magia świąt Bożego Narodzenia, z drugiej coś, o czym (nie) mówi się wprost: depresja świąteczna. Ma być radość, a jest smutek…
Tak, rzeczywiście, sporo pacjentów mówi „nie lubię”, a nawet „nie cierpię świąt”.  Boże Narodzenie u niektórych uruchamia trudne wspomnienia, zalegające poczucie krzywdy, przywołuje ból zerwanych więzi. Choć w Boże Narodzenie wpisane jest ciepło, dobroć, bliskie i rodzinne relacje, bo przecież rodzi się Bóg – Miłość, nie zawsze ten klimat udziela się pojedynczemu człowiekowi. To nie wina świąt, ale mechanizm psychologiczny. Święta stanowią tylko bodziec, który wywołuje reakcję. Trzymając się modelu J.E. Younga, twórcy terapii schematów będącej tzw. trzecią falą terapii poznawczo- -behawioralnej, niezaspokojone w dzieciństwie ważne potrzeby emocjonalne, odrzucenie, różne rany psychiczne, stanowią źródło tzw. dysfunkcyjnych schematów. Schemat to rodzaj scenariusza, który przypomina samospełniające się proroctwo. Na przykład schemat odrzucenia i opuszczenia mówi: prędzej czy później ludzie mnie porzucą i zostanę sam. Schemat nie jest aktywny i nie doskwiera cały czas, ale uruchamiają go sytuacje skojarzone z bolesnymi przeżyciami. Dla niektórych, niestety, może to być wspomnienie wigilijnego stołu. Jednym w tym czasie spadnie na chwilę nastrój, u innych mogą pojawić się nawet stany depresyjne, w zależności od siły schematu. To niezwykłe, jak działa nasz umysł – nawet zapach piernika może wywołać łzy, bo skojarzył się z bliską zmarłą, która na święta piekła dla nas wyśmienite pierniki.

Jak sobie poradzić z taką świąteczną depresją?
Kiedy mowa o depresji w znaczeniu klinicznym, chodzi o realną chorobę, a zatem konieczna jest specjalistyczna pomoc – lekarska i psychologiczna. Nie wolno tego przeoczyć. Wiara to nie rezygnacja ze zdrowego rozsądku. Jednak prawda o Bogu wcielonym również może stanowić ważną część „kuracji antydepresyjnej”. Istotą jest przesłanie świąt Bożego Narodzenia, których centrum stanowi bolesna, a nawet smutna historia „opuszczonego Dziecka” – Nowonarodzonego Syna Bożego. Atmosfera przyjścia na świat Zbawiciela ma pewien depresyjny wątek. Józef i Maryja nie znajdują miejsca w gospodzie, są skrajnie ubodzy, bez środków do życia. Po ludzku nie za bardzo wiedzą, co się dzieje. Z drugiej strony w Noc Betlejemską zwycięża nadzieja, zwycięża światło w mroku i spełnia się proroctwo. W Boże Narodzenie wyznajemy prawdę o Bogu radykalnie bliskim, który utożsamia się z naszą ziemską nędzą. Znak Dziecięcia, to ważne orędzie mówiące, że jako człowiek nie jestem przypadkiem i nie jestem sam na tej ziemi. Przy odpowiednim wysiłku, możemy się utożsamić z Jezusem opuszczonym, odkryć, że jesteśmy do niego podobni, odkryć, że On – Bóg wcielony, ma nasze rysy. To może zmienić myślenie i spojrzenie na rzeczywistość.

Nie przegapcie

Ale od tego tak od razu weselej na duszy się nam nie zrobi...
Czas świąt nie ma być zaklinaniem rzeczywistości, nie ma być zajadaniem problemów piernikiem i karpiem. Zresztą, to nawet nie po chrześcijańsku i niezbyt konstruktywne rozwiązanie. Może właśnie w Boże Narodzenie wypada bardziej sobie uświadomić, że nasze bóle, straty, dramat choroby to wcale nie jest cała prawda o rzeczywistości. Właśnie w depresji charakterystyczna jest wyolbrzymiona koncentracja na tym, czego brakuje. Pojawiają się ze zdziesięciokrotnioną siłą negatywne myśli o sobie, świecie i przyszłości, dlatego depresja to choroba nadziei. „Nie daję rady i nie widzę rozwiązania”. W głowie dominuje negatywny oskarżycielski głos, a milknie głos wspierający, dający nadzieję. Zaglądając do Biblii, można powiedzieć, że pierwszym odpowiedzialnym za depresję jest diabeł z Księgi Rodzaju. Bóg powiedział wówczas Adamowi i Ewie, że mogą jeść owoce ze wszystkich drzew ogrodu, oprócz drzewa poznania dobra i zła. Pokusa spowodowała, że ktoś im zniekształcił rzeczywistość. Umniejszył dobro całego ogrodu rajskiego, a skoncentrował na jednym drzewie. W duchowości chrześcijańskiej pokusa to rodzaj „wewnętrznego ssania”, które sprawia, że szczęście widzimy tylko w tym jednym zakazanym owocu, zapominając, że owoców nie brakuje, a nawet są w nadmiarze. Biblijna historia grzechu opisuje również mechanizm depresji, w którego centrum staje brak. Boże Narodzenie ma być okazją do zmiany myślenia i zobaczenia, że pomimo zła jest jednak dobro. Zwróćmy uwagę, że pierwsi, którzy odpowiedzieli na „orędzie nadziei”, to pasterze, czyli ludzie prości, żyjący w nędzy materialnej i duchowej. Pasterze w całej swojej beznadziei znaleźli Dzieciątko – „maleńkie dobro” i na nim skoncentrowali swój wzrok. Zmienili punkt orientacyjny – już nie problem stanowił centrum, ale Jezus. Betlejem to dobra nowina, powtarzana od dwóch tysięcy lat: „Syn Boży stał się człowiekiem, żebyś ty mógł stać się synem Bożym”. Jesteśmy dziećmi jednego Boga i braćmi w Chrystusie. To przesłanie dla wszystkich, zwłaszcza dla tych, którzy może nie doświadczyli wystarczająco dużo ciepła i miłości, bo ziemska rodzina zawiodła. Patrząc na nędzną stajenkę, spróbuj szczerze poprosić Nowonarodzonego, by zaopiekował się Twoją pustką, przytul się do niego. Czasem nasze stare schematy i związane z nimi emocje mówią, że to nie ma sensu, że nic z tego nie będzie. Ale właśnie w Boże Narodzenie uczymy się przełamywać schematy. Trudne scenariusze naprawdę nie muszą się powtarzać. Bolesne doświadczenia często wycofują i zamykają, jednak głód relacji i miłości nie znika. W przełamywaniu schematu nie chodzi o jakieś spektakularne akcje, ale małe kroki, w których decyduję się odwiedzić bliskich, sąsiadów, wypić z nimi przysłowiową kawę. Stopniowo próbuję samemu wyjść z inicjatywą, może naprawić przerwane więzi. Krzywda i depresja posługują się podstępnym urokiem: nie ruszam się z miejsca i równocześnie narzekam, że nikt nie zadzwoni i wszyscy zapomnieli o mnie. Często nie myślimy wówczas, że przecież ja też mogę zadzwonić i spotkać się z innymi, bez wymówek w stylu „Po co się narzucać?”.

Trzeba przyznać, że niełatwe zadanie na święta Ksiądz zadaje ludziom, którzy w samotności i opuszczeniu tkwią właśnie z obawy przed kolejnym odrzuceniem.

"W Noc Betlejemską Bóg, stając się człowiekiem, pokazał nam, że można przełamywać ograniczenia swojej natury. Negatywne schematy wymagają pójścia pod prąd, inaczej ich nie zmienimy. Wysiłek będzie polegał na tym, by mniej słuchać krytycznego wewnętrznego głosu, a zdecydowanie uważniej słuchać głosu życzliwego, który przywraca nadzieję.
Życzliwe spojrzenie Dzieciątka to zaproszenie, by samemu spojrzeć na siebie z empatią. Doświadczając miłości Boga, stopniowo uczymy się kochać samych siebie, a w konsekwencji innych ludzi.
Czasem zapominamy, że tylko ten, kto kocha siebie samego, może prawdziwie kochać bliźniego. Depresja zabiera nadzieję i miłość do siebie samego i dlatego uniemożliwia wychodzenie z miłością do innych. A przykazanie miłości przecież brzmi: będziesz miłował Boga, bliźniego i siebie samego.
Oby w te i kolejne święta Bożego Narodzenia więcej było w nas miłości – tej „trójwymiarowej”, w której Bóg, bliźni i ja, to naczynia ściśle ze sobą połączone.

Zobaczcie koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera