Bramki muszą zniknąć z autostrad - mówią kierowcy, dziennikarze, a nawet... osoby związane z obsługą obecnego systemu poboru opłat. Obietnicę, że tak się stanie niejeden raz składała też wicepremier Elżbieta Bieńkowska, choć - jak zastrzegła - na jej realizację trzeba będzie poczekać kilka, a może nawet kilkanaście miesięcy. Pytanie jednak, kto będzie rządził w Polsce za kilkanaście miesięcy i ile warte będą dzisiejsze obietnice? Faktem jednak jest, że bramki nie muszą być dane raz na zawsze. Jest taki kraj, gdzie mimo kosztów związanych z ich wdrożeniem zdecydowano się później z nich zrezygnować. To Słowenia.
Kierowcy byli wściekli
To była polityczna decyzja. Jedna z partii obiecała likwidację bramek i choć ona sama nie zrealizowała tej obietnicy, to temat podjęło inne ugrupowanie i dotrzymało słowa - mówi Dawid Dedek, słoweński trener koszykarzy Asseco Prokom Gdynia. Jak dodaje, złożenie obietnicy przez polityków poprzedziła długa i bardzo gorąca dyskusja publiczna, do złudzenia przypominająca tę, która obecnie toczy się w Polsce. Identyczne były również jej powody.
- Przy bramkach tworzyły się korki długie nawet na kilkanaście kilometrów. A działo się to w czasach, gdy jeszcze sieć autostrad w Słowenii nie była aż tak bardzo rozwinięta. Jeśli więc kierowca miał przejechać np. 50 km, a wcześniej czekał go korek na kilkanaście kilometrów, to łatwo sobie wyobrazić, co się działo. Kierowcy byli wściekli - wspomina Dedek.
Korków już brak
Winiety dla pojazdów o masie nieprzekraczającej 3,5 tony wprowadzono na słoweńskich autostradach w lipcu 2008.
- Cała operacja zmiany systemu zajęła kilka miesięcy. W dużej mierze skopiowaliśmy model, który obowiązuje w Austrii. Tak było łatwiej i szybciej - tłumaczy nam Romana Dusa z biura prasowego DARS, czyli słoweńskiego odpowiednika naszej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
Odejście od manualnego kasowania kierowców nie oznacza jednak, że punkty do poboru opłat kompletnie rozebrano, pozostawiając jedynie pusty plac. Nie, punkty pozostały, a nad otwartymi bramkami zamontowano skanery, które skanują szyby przejeżdżających samochodów.
- Auta muszą tam zwolnić. Jeśli jakiś samochód nie ma winietki, to skaner od razu to wyłapie i obsługa punktu każe mu zjechać na bok, a kierowca musi wtedy wnieść odpowiednio wyższą opłatę - wyjaśnia Piotr Hanusek, wiceprezes katowickiego Almaturu, którego grupy regularnie podróżują do Słowenii.
Tańsze opłaty
Wraz ze zmianą systemu skończyło się stanie na bramkach, a przy tym winiety są bardziej przyjazne dla kierowcy. Sporo oszczędzamy: tyle co teraz wydaję na miesięczną winietę, kiedyś byłem w stanie wydać w ciągu czterech dni - mówi Dawid Dedek.
- Turyści przejeżdżający tylko przez Słowenię tranzytem nie są do końca zadowoleni, bo mamy winiety na 2 tygodnie lub na miesiąc, więc z ich punktu widzenia wysokość opłaty jest duża, ale jeśli już ktoś przyjeżdża na pobyt do Słowenii, to mu się to kalkuluje - ocenia Romana Dusa.
- Moim zdaniem to obecnie jeden z lepszych systemów poboru opłat w Europie - dodaje Hanusek.
*Najlepsze baseny, aquaparki i kąpieliska w woj. śląskim [GŁOSUJ W PLEBISCYCIE]
*Tajemnica śmierci 21-latka w Zawierciu. Jego koledzy oskarżają policję
*Energylandia w Zatorze, atrakcje, ceny, mapa oraz film z kamery Go Pro [WIDEO GO PRO]
*Gdzie na basen? Zobacz kryte baseny w woj. śląskim [LISTA BASENÓW]
*Prognoza pogody na sierpień 2014 [POGODA W SIERPNIU]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?