Był jak Charlie Watts ze Stonesów. Bit był dla niego najważniejszą rzeczą - bluesmani wspominają zmarłego Michała Giercuszkiewicza
Jurek Styczyński, gitarzysta grupy Dżem
Poznałem się z nim w końcówce lat 70., jeszcze zanim zacząłem grać z Dżemem. On występował z zespołem Kwadrat , gdzie grali jazz rocka.
Co Michał Giercuszkiewicz wniósł do Dżemu? Rysiek Riedel był wtedy bardziej kierownikiem i miał duży wpływ na niego. Ale Michał z pewnością wniósł taką rzetelność. Fajnie grał. Miał mocne uderzenie. Proste, trafiające w punkt. Nie był indywidualistą, dostosowywał się do reszty zespołu. Miał własne zdanie, ale czuł się częścią zespołu. Grał świetnie, ale cały czas pod dyktando Ryśka.
Był dobrze naoliwioną maszyną do grania. Bardzo miło to wspominam.
Ostatnio widzieliśmy się chyba na naszym 40-leciu w katowickim Spodku. Był zaproszony, grał na tamburynie. Był już po wylewie, miał problemy, sparaliżowaną część ciała. Już nie mógł grać tak na sto procent. Ale i tak był bardzo żywotny. Walczył.
Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE