Oskarżony został zatrzymany w maju br. podczas urlopu w Chorwacji na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Od czerwca przebywa w katowickim areszcie. Ma 62 lata i jest obywatelem Niemiec, gdzie mieszka od 30 lat.
Prokuratura ściga go od 1993 roku, bo to wtedy ruszył przed katowickim Sądem Okręgowym proces w sprawie strzałów do strajkujących górników, zakończony już prawomocnymi wyrokami.
PISALIŚMY O TYM:
Kopalnia Wujek 1981: Zomowcy zbyt szybko sięgnęli po broń. I poszli do więzienia
Akt oskarżenia przeciwko Romanowi S. z plutonu specjalnego ZOMO już w sądzie
Zomowiec z kopalni Wujek nie przyznaje się do popełnienia przestępstwa
W plutonie specjalnym ZOMO, powołanym do walki z terrorystami i groźnymi przestępcami, Roman S. służył w latach 1978-1986. Prokurator IPN Dariusz Psiuk mówi, że Roman S. 16 grudnia 1981 roku, jako funkcjonariusz państwa komunistycznego, „działając wspólnie z innymi członkami tego plutonu, dopuścił się zbrodni komunistycznej stanowiącej zbrodnię przeciwko ludzkości, polegającej na stosowaniu represji i naruszaniu praw człowieka w ten sposób, że wziął udział w pobiciu strajkujących górników kopalni Wujek” użył broni palnej, oddając strzały „w kierunku wyżej wymienionej grupy osób”.
CZYTAJCIE KONIECZNIE
KTO STRZELAŁ DO GÓRNIKÓW Z WUJKA?
Roman S. nie przyznał się do zarzucanego czynu.
- Przepraszam za uciążliwości spowodowane moim postępowaniem sprzed 40 lat. Przepraszam, że z powodu tej mojej przeszłości wszyscy znaleźliśmy się na sali sądowej - zaczął swoje wyjaśnienia.
W ZOMO odbywał służbę wojskową, bo przekonał go do tego starszy brat, Edward, który był wówczas zastępcą dowódcy plutonu specjalnego. Sądził, że to jednostka milicji apolityczna, a jako młody i sprawny mężczyzna będzie służył społeczeństwu ścigając groźnych przestępców.
- Władza nigdy nie powinna rozmawiać ze społeczeństwem za pośrednictwem siły: wojska, policji - mówił teraz w sądzie.
Przywołując 16 grudnia 1981 roku, kiedy jednostka ZOMO szykowała się do wyjazdu, by tłumić strajk w kopalni Wujek, powiedział przede wszystkim, że pluton wyjeżdżał w trybie normalnym, że pobrał z magazynu swój egzemplarz broni, który stał na stojaku w tym samym miejscu, co zawsze.
Pozostali członkowie plutonu specjalnego ZOMO, którzy za ten sam czyn odpowiadali przed sądem w latach 1993-2007, utrzymywali, że do akcji zostali poderwali w trybie alarmowym, pobierali broń pierwszą z brzegu, więc nie wiadomo, kto strzelał z jakiego egzemplarza, kto zabił, kto ranił, a kto w ogóle tej broni nie użył.
Roman S. twierdzi, że w czasie akcji w kopalni Wujek członkowie plutonu długo siedzieli w swoich autach, aż przyszedł przełożony i powiedział, że wchodzą do środka, bo strajkujący górnicy kogoś wzięli w niewolę, jakiegoś sekretarza, dyrektora lub zastępcę kopalni. W rzeczywistości górnicy pojmali wówczas milicjantów biorących udział w tym tłumieniu strajku.
- Moim zadaniem było zabezpieczenie tyłów plutonu specjalnego - wyjaśniał dalej oskarżony. - Nie widziałem, co dzieje się w środku, bo stałem zwrócony w drugą stronę. A jak od czasu do czasu zerknąłem na plac kopalniany, też nic nie widziałem, bo zasłaniały to miejsce barykady.
Zobaczcie koniecznie
Żelaznym dowodem są raporty o zużyciu amunicji podczas pacyfikacji kopalni. Napisali je wszyscy członkowie plutonu specjalnego, także Roman S. Wynika z niego, że wystrzelił 4 pociski.
- Napisałem ten raport pod przymusem, takie dostałem polecenie - tłumaczył.
Sąd przesłuchał pierwszego świadka, Jacka Jaworskiego, taternika, który tuż po wydarzeniach w kopalni Wujek, na początku 1982 roku szkolił w górach członków plutonu specjalnego. Podobno w czasie wolnym, podczas biesiad, zomowcy chwalili się taternikom, co kto robił w kopalni Wujek. Na tej podstawie, po latach, Jaworski sporządził notatkę, w której zapisał m.in., że strzelał „Ratajczyk”. To nazwisko oskarżonego, który teraz nosi nazwisko żony. Problem w tym, że Ratajczyków było dwóch.
Przesłuchiwany przez sąd świadek Jaworski zeznał, że zna ich obydwu, tam w Tatrach słyszał, że „starszy lepiej strzelał” i był „szczególnie aktywny”. Brat oskarżonego był starszy. Problem w tym, że w poprzednich procesach, które toczyły się przed katowickimi sądami i dotyczyły pozostałych członków plutonu specjalnego ZOMO, taternik już tak jednoznacznie nie zeznał, wskazywał innych strzelców.
- Nie znam świadka. Nie szkoliłem się w Tatrach, bo nie lubię gór. Musiałem wyjechać z kraju, bo wytykano mi moją przeszłość - oświadczył oskarżony Roman S.
Nie przegapcie
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?