Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bytom: Nasze miasto powinno tętnić życiem w wielu aspektach. Na tym polega jego rewitalizacja

Magdalena Nowacka
Magdalena Nowacka
Z Grzegorzem Pronobisem, architektem, bytomianinem, społecznikiem ze stowarzyszenia Miasto dla Mieszkańców. rozmawiamy o tym, że rewitalizacja to nie tylko remonty kamienic, o problemach społecznych, kontaktach z mieszkańcami i pomysłach na połączenie różnych części miasta

Dlaczego większość osób nadal dość błędnie kojarzy słowo „rewitalizacja” z odbudową kamienic? To pojęcie ma przecież o wiele szerszy wymiar, a remonty to zaledwie jeden z fragmentów całego procesu.

Ludzie kojarzą rewitalizację z remontami dlatego, że są one najbardziej widoczne. Szczególnie w takim mieście jak Bytom, zaniedbanym przez lata, ze zniszczonymi kamienicami. Jeśli zostaną one odremontowane, zwłaszcza elewacje, daje to pozytywny obraz. I od razu widać, że coś się zadziałało. Natomiast tak naprawdę rewitalizacja powinna wpłynąć na rozwiązanie problemów społecznych, dotyczy działań podejmowanych w dużej skali i w odniesieniu do wielu płaszczyzn funkcjonowania przestrzeni miejskiej. Trzeba tu też podkreślić, że problemy społeczne to nie tylko skrajna patologia czy bezrobocie. Z tymi problemami walczą odpowiednie instytucje, urząd pracy, pomoc społeczna. W Bytomiu bezrobocie oczywiście jest duże, to nie ulega wątpliwości, natomiast rewitalizacji nie wolno utożsamiać tylko z tym problemem. Do problemów społecznych można także zaliczyć brak więzi społecznej, odpowiedniego komfortu życia, jakość mieszkania, brak dostępu do pewnych usług rekreacyjnych czy kulturalnych. Problemem jest to, że dana część miasta, ulice, zamarły. I trzeba szukać sposobu na to, żeby odżyły. To wszystko jest rewitalizacją.

Urzędnicy przekonują nas, że wszystkie informacje o etapach rewitalizacji miasta znajdziemy m.in. na platformie BytomodNowa w internecie. Czy tam znalazł pan przykłady, w jaki sposób miasto poradzi sobie z problemami?

Nie mamy w tej chwili jeszcze konkretnych rozwiązań. I nie spodziewam się, żeby były, dlatego, że w naszym mieście nie mamy dogłębnie diagnozowanych problemów w poszczególnych miejscach.
Są tylko w pewnym zakresie, ogólnie. Mamy wiedzę statystyczną, która była ostatnio prezentowana w Urzędzie Miejskim na otwarciu konsultacji społecznych - czyli wskaźniki bezrobocia, przestępczości. Ale analiz nie ma. To jeszcze nie ten etap i ja to rozumiem. Natomiast już w tej chwili brakuje mi większego dojścia do samych mieszkańców, użytkowników obiektów przestrzeni. Trzeba ich poznać. Ich potrzeby. Wiem z doświadczenia, że w rozmowie bezpośredniej, można zyskać informacje, których nie zdobędziemy poprzez statystyki, czy nawet ankiety. Takie rozmowy wprawdzie mają być, jak zapewniają urzędnicy, ale ja uważam, że nie ma co czekać, bo na każdym etapie można to robić.

Miasto jednak przecież zorganizowało jesienią spotkanie na Rynku. Można było wypełnić ankiety. Co daje taka rozmowa, czego nie daje ankieta? Przecież tu też zadajemy konkretne pytania...

Posłużę się przykładem. Na jednym z osiedli , jako firma, przeprowadzaliśmy kiedyś konsultacje społeczne na temat zagospodarowania przestrzeni, właśnie w formie rozmów. Osoby starsze mówiły nam, że mają problemy, bo kiedy idą na zakupy, po drodze muszą wymijać zaparkowane samochody. Te osoby mówiły tw ten sposób bezpośrednio o swoich doświadczeniach, nie nazywając tego ogólnie potrzebą parkingów, ale właśnie sygnalizując poprzez przykłady konkretne. Inna osoba mówiła, że wieczorem zaczepił ją jakiś pijak, bo na osiedlu jest bar, działający do późnych godzin nocnych. Naszym zadaniem było przełożenie to na język dokumentu, wskazanie zagrożeń i mądrych rozwiązań przestrzennych. Tak, by ludzie czuli się komfortowo i bezpiecznie. Tego nie da się zrobić tylko na podstawie ankiet czy statystyki.

Jako architekt jakie największe problemy widzi pan w obecnej aranżacji przestrzeni miejskiej, komunikacji Bytomia? I czy więcej zmian należałoby w tym zakresie wprowadzić w śródmieściu czy w dzielnicach?
Dla mnie największą wartością jest śródmieście. Oczywiście to nie jest tak, że dzielnice są mniej ważne. Tam też są obiekty i przestrzenie warte zachowania, odnowienia i zmian na lepsze. Jednak nie ulega wątpliwości, że śródmieście wybitnie się tu wybija. Wystarczy zwrócić uwagę na liczbę obiektów zlokalizowanych właśnie w centrum, które są wpisane do ewidencji obiektów zabytkowych. No i mamy problemy, że ta tkanka jest pozostawiona sama sobie, jest wiele pustostanów, przestrzenie generują koszty, a nie przynoszą zysków. Samo miasto wskazuje też, że problemem jest ściągalność czynszów. To są zagadnienia, które napędzają koło destrukcji tej tkanki. Zdaję sobie sprawę, że jeśli w kamienicy są zajęte 2-3 mieszkania i nawet ci lokatorzy płacą czynsze, to nie ma możliwości, żeby z tych czynszów pokrywać remonty. Dlatego polityka mieszkalna i rozwiązanie tych problemów jest dla mnie jednym z priorytetów . To są oczywiście trudne tematy, bo tutaj styka się kwestia wyremontowania budynków z tym, jak spowodować, żeby chciało tam zamieszkać jak najwięcej osób, a jednocześnie, jak rozwiązać kwestie problemu, że część osób jednak nie płaci.

W ramach stowarzyszenia Miasto dla Mieszkańców,współpracujecie z miastami, gdzie przeprowadzano rewitalizacje. Z jakich doświadczeń tych miast można byłoby skorzystać?

Każde miasto ma podobne problemy, ale wynikają one z innych czynników. Mnie się podobał pomysł wprowadzony w Łodzi, związany z kwestią osób bezrobotnych. Wiem, że to może trochę zabrzmi dziwnie, w kontekście tego, co mówiłem wcześniej na temat bezrobocia. Ale takie rozwiązanie, jakie było w Łodzi pokazało, że można tu rozwiązać kilka problemów jednocześnie. W mieście podczas rewitalizacji wprowadzono wymóg, aby firmy budowlane, które wygrały przetargi, zatrudniały osoby bezrobotne. Oczywiście nie można było nakazać, aby były to wyłącznie osoby z Łodzi, alej zwycięzcy przetargów dostawali od urzędu listę bezrobotnych łodzian. To zwiększało ich udział. Byłoby świetne, gdyby można to było wprowadzić w Bytomiu. Bo po pierwsze, skorzystaliby sami mieszkańcy, po drugie, miasto. Druga sprawa, jeśli chodzi o podpatrywanie w innych miastach, to dzielenie rewitalizacji na etapy i dostosowanie pomysłów do dalszych działań. Urząd i prezydent zaznaczają, że chcą, aby w procesie rewitalizacji, tym remontowym i infrastrukturalnym , uczestniczyły bytomskie firmy. I ja jestem za tym. Ale żeby tak się stało, musimy mieć świadomość, że mimo iż mamy sporo firm, które działają w Bytomiu i mocno się rozwijają, to jeśli chodzi o szeroko rozumiany rynek wykonawstwa budowlanego, to nie są firmy duże. Ważne jest więc, aby podzielić na pewne drobne etapy te procesy rewitalizacyjne tak, aby pewne bytomskie konsorcja, które się tu zawiążą, były w stanie to udźwignąć. Jeśli będzie do wykonania (jako jedno zlecenie) rewitalizacja całego kwartału, to zainteresowani tym będą gracze z tzw. wyższej półki i wtedy bytomskie firmy mogą liczyć jedynie na bycie podwykonawcami.

Wśród obszarów, które mają być brane pod uwagę, jeśli chodzi o rewitalizację, jest teren EC Szombierki. O zachowanie i zagospodarowanie tego miejsca, walczyliście jako MdM w ubiegłym roku.
To, że ten obszar oznaczono, to dobrze. Natomiast istotny w kontekście rewitalizacji jest fakt, że oprócz EC mamy tereny, które też należą do Fortum jest ich ok. 17 hektarów. Ponadto ważne jest, że w bezpośredniej bliskości tych terenów, po drugiej stronie torów kolejowych, jest blisko osiedle Szombierki, ale są też dość duże pasy wolnej przestrzeni. I celem miasta powinno być zagospodarowanie tych terenów. Co więcej, dążyłbym do tego, żeby zintegrować Szombierki z częścią, która jest położona na północ od torów kolejowych. Ważne jest tu połączenie, aby ta przestrzeń się rozwijała. I to są problemy, które w ramach rewitalizacji należy rozwiązywać. Podobnie jest z Rozbarkiem. Mamy tereny po KWK Rozbark, granicę torów kolejowych i centrum. Z terenów po KWK Rozbark jest przysłowiowy rzut beretem do Opery Śląskiej. I już jesteśmy na placu Sikorskiego, czyli w centrum. Niby niedaleko, ale samo dojście wydaje się tak położone na peryferiach. Z rynku na dworzec przejdę pieszo. Ale z Opery Śląskiej do Teatru Rozbark nie, bo wydaje mi się że to jest dalej. A to są podobne odległości. To naprawdę blisko, ale w odczuciu mentalnym to daleko i granica prawie nie do przekroczenia. Dlaczego? Bo mało jest miejsc pełniących rolę przejścia, ingerencji jednego terenu w drugi.

Na czym powinno polegać to łączenie tych terenów?
Kwestią najprostszą w integracji przestrzeni są połączenia komunikacyjne. W przypadku terenów po KWK Rozbark, mamy tak naprawdę jedną uliczkę łączącą z centrum. To za mało. Ważne jest takie zaplanowanie tego terenu, żeby w przyszłości został wchłonięty przez tkankę miejską. Jak to zrobić? Posłużę się pomysłem mojej żony, która pisała pracę dyplomową na ten temat. Rozwiązaniem jest zabudowa tych terenów. Myślę, że w tym przypadku, to lepsze, niż pójście w budowę tu zakładów przemysłowych. Zatem bardziej mieszkania niż firmy. Albo połączyć te funkcje, teren jest duży. To pomogłoby wpasować to miejsce w miasto, połączyło.


*Salon Maserati w Katowicach otwarty! Poznaj tajemnice legendarnych samochodów
*Abonament RTV na 2016: Ile kosztuje, kto nie musi płacić SPRAWDŹ
*Horoskop 2016 dla wszystkich znaków Zodiaku? Dowiedz się, co Cię czeka
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera