Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ceny w Beskidach. Tanio czy drogo? Sprawdziliśmy ceny wyżywienia w Szczyrku

Jacek Drost
Jacek Drost
Ile więc trzeba zapłacić za obiad w miejscowości pod Skrzycznem? Sprawdziliśmy to.
Ile więc trzeba zapłacić za obiad w miejscowości pod Skrzycznem? Sprawdziliśmy to. JAK
Turyści mówią, że jest drogo. Właściciele i prowadzący lokale gastronomiczne w Beskidach twierdzą z kolei, że musieli podnieść ceny, bo wszystko zdrożało i działają na granicy opłacalności. Generalnie i jedni, i drudzy mocno liczą pieniądze. Ile więc trzeba zapłacić za obiad w miejscowości pod Skrzycznem? Sprawdziliśmy to.

Listopad nie jest dobrym miesiącem dla miejscowości turystycznych. Zimne i krótsze dni sprawiają, że mało komu chce się wychodzić z domu. Jeśli do tego dołożymy rosnące ceny - ogólnie mówiąc - towarów i usług, to nic dziwnego, że w drugiej połowie listopada nie można powiedzieć, iż Szczyrk turystami stoi. W ten weekend niewielu spacerowiczów można spotkać na głównym deptaku górskiej miejscowości, jeszcze mniej osób decyduje się na wstąpienie do restauracji.

- Ruch umiarkowany - mówi dyplomatycznie menadżer w restauracji utrzymanej w góralskim stylu znajdującej się w centrum Szczyrku.

Ceny w Szczyrku wzrosły, ale nieznacznie

Kiedy w lipcu, w połowie wakacji, w pełni sezonu turystycznego, sprawdzaliśmy, ile kosztuje w Szczyrku zestaw obiadowy, to ceny oscylowały w okolicach 25-27 zł za zestaw.

- Jeśli chodzi o zestawy obiadowe to w Szczyrku można je kupić od 26 złotych wzwyż. Np. udko z kurczaka (duże) plus ziemniaki i surówka kosztują w sumie 26 zł, z kolei pieczeń z karczku do tego ziemniaki i surówki - 32 zł, pstrąg wędzony, frytki i surówki to już koszt 35 zł, a za golonkę wypieczoną z jarzynami zapłacimy 51 zł. Lody kosztują od 5 do 10 zł, za gofra z bitą śmietaną trzeba zapłacić 10 zł, a deser/puchar owocowy -21 zł - pisaliśmy w lipcu na łamach DZ.

W listopadzie, ponad trzy miesiące później, za zestaw obiadowy trzeba już zapłacić blisko 30 zł, czyli o jakieś 3 zł więcej, choć - prawdę mówiąc - są lokale, gdzie ceny zostały takie jak latem.

Im bardziej wyszukane danie, tym droższe

I tak: filet z kurczaka w sosie pieprzowym z ziemniakami gotowanymi plus zestaw surówek kosztuje w centrum Szczyrku 29,90 zł. Tyle samo trzeba zapłacić za karczek w sosie musztardowym z ziemniakami gotowanymi i zestawem surówek. Pstrąg z frytkami i surówką to wydatek rzędu 35 zł, a schab lub filet z ziemniakami i surówką kosztuje 30 zł. Jeśli chodzi o inne dania to placki ziemniaczane kosztują 17 zł, gołąbki - 21 zł, pierogi ruskie i z mięsem - 25-28 zł.

Bardziej wyszukane dania są oczywiście droższe. Na przykład za golonkę pieczoną na kurwicy (regionalna wódka) trzeba zapłacić 51,90 zł, do tego frytki lub pieczone ziemniaki - 8,90 zł, a kapusta kiszona z marchewką lub trzy rodzaje surówek - 9,90 zł. Za Łapę Niedźwiedzia (polędwica wołowa, plastry boczku, czosnek, oscypek) trzeba zapłacić 62 zł. Stek w sosie z zielonego pieprzu (300 g) kosztuje 63 zł, a polędwica wołowa po góralsku z serem bacy (300 g) - 68 zł.

W porównaniu do lata niewiele zmieniły się ceny zup. Rosół można kupić za 10 - 13 zł. Tyle samo kosztuje pomidorowa z ryżem, żurek szczyrkowski to wydatek rzędu 19 zł, ale już kwaśnica - jak czytamy w menu według braci Golców - kosztuje 20 zł, a czosnkowa w chlebie - 25 zł.

Oglądamy złotówkę z każdej strony

- Większość ludzi zaczyna oszczędzać. Widać to na każdym kroku. Każdy nim wyda złotówkę, to ogląda ją z każdej strony - opowiada jeden ze szczyrkowskich restauratorów, który prowadzi lokal od 30 lat. - Rachunki są takie jakie są, każdy restaurator to powie. Dla nas to są rachunki grozy. Jeśli mi przychodzi rachunek za prąd za trzy miesiące w wysokości 18 tysięcy złotych i to bez VAT, a wcześniej wynosił on 4-5 tysięcy, co i tak było dużo, to co mam powiedzieć? Co tydzień robię przelewy i z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień ceny wszystkiego rosną. Co jakaś faktura, to jest wyższa. Jadąc po towar do Makro czy do jakiegoś rolnika, to cena - wyższa. I ktoś ją musi zapłacić. I najlepiej, żeby to klient zapłacił, ale klient już tego nie może zapłacić. Ja cen też już bardziej nie podniosę, bo są jakieś widełki. Jeśli je przełamię, to klient nie zapłaci. Wolę mniej zarobić i opłacić to co mam do opłacenia niż wywindować cenę i nic nie zarobić - mówi restaurator.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera