Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Chłopi" Reymonta niesłabnącą potęgą są i basta. To książka o nas. Rok 2022 rokiem kilku rocznic związanych z Chłopami

Jolanta Pierończyk
Jolanta Pierończyk
Okładka książki wydanej przez "Siedmiogród".Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Okładka książki wydanej przez "Siedmiogród".Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
18 stycznia 1902 r. przypadł w sobotę. Tego dnia czytelnicy "Tygodnika Ilustrowanego" znaleźli w nim pierwszy odcinek powieści Władysława Reymonta "Chłopi". Rok 2022 można by śmiało nazwać Rokiem „Chłopów” Reymonta. Bo nie tylko mija 120. rocznica ukazania się pierwszego odcinka tej powieści na łamach „Tygodnika Ilustrowanego”, ale także 100. rocznica pierwszej ekranizacji „Chłopów” oraz 50. rocznica premiery serialu Jana Rybkowskiego, a na ekrany kin wejdzie całkiem nowa wersja filmowa powieści

W sobotę, 18 stycznia 1902 r. w niezwykle poczytnym „Tygodniku Ilustrowanym” ukazał się pierwszy odcinek nowej powieści Władysława Reymonta pt. „Chłopi” zaczynający się od słów „Niech będzie pochwalony...”. Nad tymi słowami, prócz tytułu, było jeszcze faksymile autora.

Powieść była gotowa w 1901 r., ale nie podobała się Reymontowi. Kiedy zaczął przeredagowywać początek, stwierdził, że tak nie można i ... zaczął pisać od nowa, a wszystkie wcześniejsze rękopisy spalił. Pisał codziennie określoną ilość stron, jednocześnie pracując nad innymi dziełami (nazywano go tytanem pracy). Pisanie „Chłopów” zajęło mu siedem lat, do 1908 r.

Pisał, wsłuchując się w opinie krytyków oraz zwykłych czytelników i pod ich wpływem nieznaczne poprawki poczynił w gotowych już częściach powieści.

Ostatni odcinek ukazał się 26 grudnia 1908 r. (niektóre źródła podają, że było to 26 stycznia 1908 r.).

Pod koniec 1902 r. jako premia dla prenumeratorów „Tygodnika” ukazał się tom pierwszy powieści, jedyny w tej edycji, pozostałych części nie opublikowano. Tekst książkowy, ze wspomnianych powodów, nieco różni się od tego, jaki ludzie znali z łam „Tygodnika”.

Kiedy ukazał się pierwszy odcinek „Chłopów”, Reymont miał prawie 35 lat. Jako publicysta, na łamach warszawskiego „Głosu” zaistniał dziesięć lat wcześniej; jako prozaik zadebiutował nieco później nowelą „Wigilia Bożego narodzenia”drukowaną w krakowskiej „Myśli”.

Do pisania „Chłopów” przygotowywał się bardzo starannie: studiował folklor, warunki życia na wsi, ba, nawet prowadził własne obserwacje meteorologiczne.

Reymont chciał przenieść akcję "Chłopów" do Ameryki

Akcja „Chłopów” zaczyna się w 1882 (czyli dokładnie 140 lat temu, a więc kolejna rocznica w 2022 roku) i trwa 13 miesięcy.

Reymont czuł, że stworzył rzecz wielką, arcydzieło. Powiedział nawet: „Wszystko, com napisał do „Chłopów”, jest moim wstępem literackim”. A w tym okresie napisał m.in. „Ziemię obiecaną” (1899 r.).

Nie zamierzał skończyć na czterech tomach, myślał o następnych. Akcja miała się przenieść do ... Ameryki, gdzie polscy chłopi masowo emigrowali „za chlebem” pod koniec XIX wieku.

Powieść „Chłopi” od razu odniosła sukces i jeszcze za życia autora została przetłumaczona na 19 języków, co utorowało mu drogę do lauru Szwedzkiej Akademii Nauk.

W 1922 roku, na dwa lata przed przyznaniem Reymontowi nagrody Nobla za tę powieść, „Chłopi” zostali przeniesieni na ekran przez Eugeniusza Modzelewskiego pod nadzorem samego autora.

Scenariusz napisał Adam Zagórski, znany i ceniony krytyk literacki, tłumacz szeregu utworów scenicznych z języka francuskiego, autor scenariuszy m.in. do takich filmów, jak „Cud nad Wisłą” i „Na jasnym brzegu” (oba z 1921 r.).

Zdjęcia zrobił sam Eugeniusz Modzelewski (na ogół był i reżyserem, i autorem zdjęć, a czasem też scenariusza).

Macieja Borynę zagrał Mieczysław Frenkiel, Antka - Henryk Rydzewski, Jagnę - Maria Merita, o której na plakacie napisano „gwiazda filmów polskich”.

Premiera odbyła się 7 kwietnia 1922 roku.

W numerze 15 „Przeglądu Teatralnego i Kinematograficznego” tak napisano o tej produkcji: „Dzieje dramatu wioskowego, zakończone wyświeceniem z gromady pięknej grzesznicy przez tłum rozjuszonych bab - zawierają w sobie tyle swoistego uroku, tyle fascynującej atrakcji, że widz puszcza w niepamięć pewne braki realizacji i z zapartym oddechem śledzi zajmujący wątek opowieści”.

Dramat erotyczny, tragiczna miłość

Na jednym z plakatów napisano m.in. „Dramat erotyczny według słynnego dzieła Władysława Reymonta. Tragiczna miłość macochy i pasierba. Kobieta, której przepastne oczy uwodzą wszystkich mężczyzn! Największe arcydzieło literatury polskiej na ekranie!”. I jeszcze dopisek: „Wszystkie dzieci płacą bez względu na wiek”.

Z tego filmu zachował się jedynie zdjęcia, plakaty, reklamy. Sam film przepadł.

Po raz drugi „Chłopów” przeniósł na ekran Jan Rybkowski. Powstał serial, który wszedł na ekrany w 1972 roku i film, który premierę miał w roku następnym.

Pierwsza ekranizacja była „dramatem w sześciu częściach”, jak czytamy na plakacie, serial Rybkowskiego miał 13 odcinków. Pierwszy z nich wyemitowano 26 listopada 1972 r.

Ze zdjęciami do tej ekranizacji utrafiono we właściwy moment. Jeszcze można było złapać na wsi resztki zanikającego folkloru. Tu i ówdzie stały malowane chałupy, a w skrzyniach na strychach leżały wełniaki po babciach. Nie brakowało ich także w Lipcach i Pszczonowie, gdzie kręcono zdjęcia do filmu Rybkowskiego.

- Graliśmy, mając 20 kg wełny na sobie. Ale skoro tak się nosili chłopi i chłopki, to i my musieliśmy się w tym poruszać swobodnie - mówiła Emilia Krakowska, filmowa Jagna.

Ale nie tylko autentyczne stroje zagrały w tym filmie -także przyśpiewki i język tamtych okolic, ale nade wszystko rekwizyty.

- Znalazłem kowala staruszeczka i starą kuźnię, gdzie zobaczyłem pełno kowalskich skarbów. Nie chciał pieniędzy, uzależnił wypożyczenie rekwizytów od tego, czy udzielę poprawnej odpowiedzi na jego trzy pytania-zagadki. Ostatnie dotyczyło kotwicy, którą mi pokazał. Skojarzenie najprostsze - z łódką. Ale to była wieś, brak rzeki. Strzeliłem: „Jak wiadro wpadnie do studni, żeby je wyłowić”. Dostałem wszystko. - wspominał scenograf, Bogdan Sölle.

Hańcza upewniał widza, że chłop potęgą jest i basta

Macieja Borynę zagrał Władysław Hańcza, który w chwili emisji pierwszego odcinka miał 67 lat (był o trzy lata starszy od Boryny z pierwszej ekranizacji). Reżyser nie miał krzty wątpliwości, że to idealny aktor do tej roli - „postawny, zamaszysty, godny, o tanecznych ruchach, bardzo przekonująco upewniał widza, że „chłop potęgą jest i basta!” . Charakterystyczny głos, szare oczy (Borynowe „bure ślepie”) - i ten nos! („ten sam ci nos kiej kartofel!”) sprawiły, że Hańcza wrósł w rolę do najdrobniejszej cząsteczki swojego istnienia. Zresztą nawet miejscowi dali się nabrać na chłopskość Hańczy - lipiecki statysta zaczepił kiedyś aktora z pytaniem: Wy z Lipiec jesteśta? Na co Hańcza: A z Lipiec. - A płacą wam za to? - A płacą!”, napisała Anita Brzyszcz w portalu histmag.org

Antka zagrał 41-letni Ignacy Gogolewski (Antek z 1922 roku miał 32 lata), który początkowo wcale nie był zainteresowany tą rolą. Zgodził się dopiero, kiedy reżyser mu powiedział, że skoro Borynę gra Hańcza, to i syna musi mieć odpowiedniego).

Na Jagnę Rybkowski upatrzył sobie niezwykle urodziwą Irenę Karel uchodzącą za polską Brigitte Bardot, ale odmówiła. Zapytana po latach o powód, dla którego odrzuciła taką propozycję, powiedziała: „Znałam swoje miejsce w szeregu”.

To ponoć ona zasugerowała reżyserowi, że lepszą od niej Jagną będzie Anna Seniuk. Ten uznał, że to dobry pomysł i Jagnę rzeczywiście miała Anna Seniuk zagrać. Zresztą nie pierwszy raz. W teatrze Jagną była ze sto razy.

Teraz miała być Jagną filmową. U Rybkowskiego. Wszystko było już gotowe: stroje, buty. Do samej Łodzi na przymiarki jeździła. I nagle - nie, nie zagra. Woli pojechać do... Bułgarii, w podróż poślubną ze świeżo poślubionym Maciejem Małeckim.

I wtedy wybór padł na Emilię Krakowską, która szykowała się już do roli Hanki (tę ostatecznie zagrała pochodząca z Bytomia Krystyna Królówna).

Rola Wójta przypadła Augustowi Kowalczykowi. Bardzo się ucieszył.

- Prawie cały Teatr Polski, w którym pracowałem przez wiele lat, zebrał się wtedy na planie, co było ogromnie sympatyczne. Do tego jeszcze reżyser Jan Rybkowski przystał na moją łysinę, jaką zafundowałem sobie do roli Mefista, nad którą wówczas pracowałem w „Fauście” Szajny, i nie musiałem korzystać z peruki - powiedział nam po latach, kiedy zaczął bywać w Tychach jako ekspert od tematyki obozowej w Międzynarodowym Konkursie Plastycznym „Ludzie ludziom zgotowali ten los” (jako nastolatek przez półtora roku był numerem 6804 w KL Auschwitz).

Tak, wszyscy aktorzy, którzy wówczas zagrali u Rybkowskiego to były sławy: Tadeusz Fijewski, Franciszek Pieczka, Mieczysław Czechowicz, Bronisław Pawlik, Tadeusz Janczar, Maria Broniewska, Igor Śmiałowski, Zofia Merle...

„Chłopi” zostali nakręceni z rozmachem. Zachwycają do dziś, choć minęło dokładnie pół wieku.

Nowi „Chłopi jako animacja malarska

W tym roku na ekrany ma wejść całkiem nowa wersja „Chłopów”, w reżyserii Doroty Korbieli.
Na Borynę został wybrany Mirosław Baka, na Antka - Robert Gulaczyk, na Jagnę - Kamila Urzędowska. Wójtem jest Andrzej Konopka, Hanką - Sonia Mietielica, natomiast Dominikową zagra Ewa Kasprzyk.

Nie będzie to jednak tradycyjny film, ale ... animacja malarska. Każde ujęcie nakręcone z aktorami zostało ręcznie namalowane jako obraz olejny. Powstało ponad 70 tys. takich klatek. Pracowało nad nimi ponad 50 artystów malarzy pracujących w trzech studiach: w Sopocie, w Serbii oraz na Ukrainie.

W filmie wykorzystano też dzieła malarzy młodopolskich - Józefa Chełmońskiego, Leona Wyczółkowskiego czy Ferdynanda Ruszczyca.

Malarska wersja „Chłopów” jest dziełem Doroty Korbieli, która tą samą techniką malarskiej animacji zrobiła film o van Goghu, który był nominowany m.in. do Oscara, Złotych Globów czy BAFTA.

Nie wszyscy są jednak zachwyceni. „Widziałem film o van Goghu zrealizowany w podobnej technice. Już wystarczy... Po 15 minutach oglądania człowiek jest zmęczony”, czytamy w komentarzach. Zobaczymy.

To, co twórczyni filmu chciała pokazać nade wszystko to historia tragicznej miłości i życie w małej społeczności, gdzie reguły i brutalne zasady gry wyznaczają każdemu określone miejsce w grupie, a wyjście poza jej ciasne ramy grozi upokorzeniem, a nawet odrzuceniem.

„Chłopi” są lekturą. Nadal.

- W kończącym się w tym roku liceum trzyletnim jest to lektura nieobowiązkowa. Młodzież jej nie lubi, bo nie rozumieją tego języka, ani realiów życia na wsi - mówi Grażyna Jurek, polonistka i dyrektor Zespołu Szkół nr 1 im. Gustawa Morcinka w Tychach.

Choć tekst archaiczny, to jednak jest w tej historii wiele problemów ciągle aktualnych jak np. znany wielu ludziom, także młodym, konflikt w rodzinie.

- Kiedy zaproponowałam uczniom taki eksperyment parateatralny i jeden z chłopców krzyczał monolog o ojcu, ciarki mi przechodziły po plecach. Byłam pod wrażeniem - mówi inna polonistka z tej szkoły, Agnieszka Penkala.

- „Chłopi” to bardzo cenna pozycja do inicjowania rozmów o wzorcu dobrego gospodarza czy obyczajowości. Są tam na przykład obchody 1 listopada, święta chrześcijańskiego, ale widać, że w tamtej społeczności trwały jeszcze praktyki pogańskie i doskonale pokazano, jak to się odbywało - mówi Grażyna Jurek.

„Chłopi” to m.in. problem inności w społeczeństwie

„Chłopi” to także problem inności w społeczeństwie uosobiony przez Jagnę.

- Jagna była inna, nie przystawała do tamtego świata i tamtej społeczności. To dobry temat w dzisiejszym świecie. Warto o tym rozmawiać - mówi Agnieszka Penkala.

Fakt, młodzież nie rozumie tego języka. Bo to co np. znaczy, jak Boryna mówi do Antka, że na wycug do niego nie pójdzie. Co to jest wycug? Co to za słowo i w ogóle co za zwyczaj? Ale to właśnie okazja do rozmowy o tym, jak to kiedyś było. A jak się pojedzie do tyskiej dzielnicy Wilkowyje, to jeszcze dziś taki dom wycużnika można zobaczyć. Stoi przy ulicy Mikołowskiej, czyli DK 44 i tysiące ludzi codziennie koło niego przejeżdża.

Dorota Korbiela, twórczyni najnowszej ekranizacji „Chłopów”, nie ukrywa, że to też nie była jej ulubiona lektura, mówiąc delikatnie. Dzieła Gombrowicza, nawet „Lalka” - przez te pozycje jakoś łatwiej w liceum przeszła, a nawet utkwiły w pamięci. Czytanie „Chłopów” było nie tylko drogą przez mękę, ale dość szybko ta powieść poszła w niepamięć.

Nie przeocz

Przez audiobook do serca. Z duchem czasu

Dorota Korbiela zachwyciła się tą powieścią całkiem niedawno, dzięki audiobookowi.

- Podczas malowania albo jakichś prac w Photoshopie zaczęłam słuchać „Chłopów” w wersji audiobookowej i to drugie podejście, w bardziej dorosłym wieku sprawiło, że zafascynowałam się tym dziełem. Odkryłam w tej powieści niezwykłą malarskość, masę symboliki. Odniesienia do malarstwa są w niej bardzo silne, niektóre mocno poetyckie i obrazowe, inne bardziej dosłowne, jak np. śmierć Boryny, która jest ewidentnym obrazem siewcy. Dotknęła mnie też historia, która jest bardzo nośna. Ten trójkąt miłosny, który tworzy się między Maciejem Boryną, Jagną i Antkiem; te wszystkie większe i mniejsze konflikty - powiedziała w wywiadzie dla Rozrywka.Blog.

Żeby sprawdzić, jak zadziała na męża, Hugha Welchmana, kupiła wersję angielską. Spodobała mu się.

Wszyscy jesteśmy tak naprawdę ze wsi

- Pochłonął ją jednym tchem. Co jest dla mnie znakiem, że jest to opowieść uniwersalna. Czy tego chcemy, czy nie, ta książka jest o nas, bo wszyscy jesteśmy tak naprawdę ze wsi. I to poszukiwanie naszej tożsamości gdzieś w nas cały czas tkwi, ciągnie nas do źródeł, intryguje nas, bez względu na to, czy pochodzimy z Francji, Wielkiej Brytanii czy Polski. Jest w tej książce jakaś uniwersalna prawda o nas - powiedziała Dorota Korbiela we wspomnianym wywiadzie, dodając: Dalej jesteśmy pazerni, chciwi, zazdrośni. Tematy związane z dyskryminacją, obawa przed utratą tego, na co codziennie pracujemy, indywidualizm, miłość - to są wszystko kwestie ciągle żywe i odgrywające istotne role w naszych życiach.

I choć trudny, niezrozumiały, to żywy jest w nas też język „Chłopów”. Właśnie z tej powieści pochodzą funkcjonujące w języku takie powiedzenia, jak „Wiedzą sąsiedzi jak kto siedzi”, „Pokorne cielę dwie matki ssie”, „Kto ma księdza w rodzie, tego bieda nie dobodzie”, „Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje”, Obiecanka cacanka, a głupiemu radość”, „Ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka” czy „Każdy sobie rzepkę skrobie” i wiele innych.

Niektóre uległy zmianie, ale są, jak np. „Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta”, co w „Chłopach” znajdujemy jako „Kiej się dwóch za łby bierze, trzeci korzysta”.

Władysław Reymont próbował być krawcem, aktorem, kolejarzem, zakonnikiem, został noblistą

W roku 2022 przypada 155. rocznica urodzin Władysława Reymonta.

Na świat przyszedł 7 maja 1867 r. w Kobielach Wielkich, wsi województwa łódzkiego, jako jedno z siedmiorga dzieci wiejskiego organisty. To dziecko, z którym rodzice mieli najtrudniej. Nie chciał się uczyć, nie interesowała go też gra na organach. Próbowano zrobić z niego ... krawca. Terminował w zakładzie krawieckim, skończył Warszawską Szkołę Niedzielno-Robotniczą, na egzamin czeladniczy uszył frak, który ponoć „nieźle leżał”, ale dwa lata później, jako osiemnastolatek przyłączył się do wędrownej trupy aktorskiej.

Nie podobało się to rodzinie i załatwili mu pracę niższego funkcjonariusza na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, ale Władysław nudził się na małych stacyjkach w Rogowie, Krosnowej, Lipcach. I znów wrócił do aktorstwa. Ba, próbował odbyć też nowicjat w klasztorze na Jasnej Górze, po czym znów znalazł się na kolei. W końcu przeniósł się do Warszawy i postanowił żyć z pióra. Od egzaminu czeladniczego do tej decyzji minęło jedenaście lat.

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera