Na deskach Teatru Rozrywki zagościły „Koty” i pewnie prędko się z nich nie wyprowadzą. Bo to jedna z najlepszych realizacji tej sceny - dopracowana w szczegółach i tak żywiołowa, że może być przepisywana na receptę, jak lek na melancholię. Ale też nieco inna niż „kanoniczna” wersja musicalu, znana z tzw. wersji broadwayowskiej czy brytyjskiej.
Producenci chorzowskiego spektaklu uzyskali zgodę na zmiany w kolejności piosenek i korekty narracyjne, dzięki czemu spektakl nabiera lżejszego charakteru, choć wątki i postacie, oczywiście, pozostają.
To dopiero druga w Polsce inscenizacja legendarnego musicalu, powstałego prawie 40 lat temu. „Koty” łatwe jednak w realizacji nie są, opowieść w gruncie rzeczy nie ma bowiem… fabuły. Andrew Lloyd Webber - kompozytor i niekwestionowany król gatunku - tym razem zilustrował po prostu muzycznie wiersze Thomasa Stearnsa Eliota, układając całość w symfonię kocich charakterów, walczących o prawo do reinkarnacji. Oto stado dachowców raz w roku zbiera się w swoim siedlisku (w Chorzowie to ruiny po jakimś industrialnym budynku) i prezentując swoje walory, próbuje uzyskać zgodę reszty na przejście w kolejny wymiar kociego życia. Osią, wokół której koncentruje się ich rywalizacja, staje się historia starej kocicy Grizabelli. Kiedyś samowolnie opuściła stado, teraz chce do niego wrócić, ale koty pamiętliwe są i tak łatwo nie wybaczają A jednak… Siła chorzowskiego przedstawienia tkwi w idealnym zgraniu wszystkich elementów inscenizacji; nawet zróżnicowany make-up postaci ma tu znaczenie. Reżyser widowiska Jakub Szydłowski ani na moment nie wypuszcza z rąk scenicznej dyscypliny, przesuwając tylko akcenty z opowiadanej historii na indywidualizację postaci. Nie liczyłam, ile tych kotów hasa po scenie, ale po kwadransie rozróżniałam je bez pudła. Niby wszystkie takie same, a każdy inny. I tu „wchodzi” ekipa, której zasługi trudno przecenić - choreografowie, pod wodzą Jarosława Stańka i Katarzyny Zielonki. Dzięki ich pomysłom to ruch, niezależnie od treści piosenek, charakteryzuje kolejnych bohaterów; młodsi szaleją, starsi powolnieją, średnie pokolenie walczy o dominację, a Nestor i tak rządzi, bo hierarchia musi być! Równie pomysłowe (i niepowielające się) są kostiumy, autorstwa Doroty Sabak-Ciołkosz, zaś scenografia Grzegorza Policińskiego, podkreślając baśniowy klimat opowieści, pozostawia mnóstwo przestrzeni tancerzom i śpiewakom.
Nie przeocz
A to oni, wykonawcy, są największą niespodzianką; dawno nie widziałam w teatrze tak spójnej roboty zespołowej. Trudno wręcz ustalić, kto jest wokalistą, a kto tancerzem. Są świetni.
Emanując energią, przekonująco tworzą świat, alternatywny przecież do ludzkiego, czego dowodem los Grizabelli, w pięknej interpretacji Wioletty Białk; „Memory” w jej wykonaniu brzmi przejmująco. I wbrew tym nielicznym, którzy narzekali, że chorzowski spektakl za mało jest nostalgiczny, uważam inaczej. To jest opowieść także o tym, z jakim bilansem wchodzi się w schyłek własnego losu i jak bardzo każdemu z nas zależy na opinii innych. Naprawdę piękna i mądra opowieść o kondycji każdej żywej istoty, ludzkiej też…
Zobacz także
Musisz to wiedzieć
Z Gwiazdami - Ania Świątczak - zapowiedź
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?