18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chropaczów kultowa dzielnica Świętochłowic: tu czas płynie o wiele wolniej [ZDJĘCIA]

Martyna Dyszka
Chropaczów
Chropaczów Marzena Bugała
Chropaczów - kultowa dzielnica Świętochłowic. Mieszkańcy wspominają dawne czasy: było sielsko, ale się pozmieniało. Jednak nie wyobrażają sobie życia w innym miejscu ZOBACZCIE ZDJĘCIA I CZYTAJCIE REPORTAŻ MARTYNY DYSZKI

Historia Świętochłowic sięga końca XIII wieku, kiedy to po raz pierwszy w przekazach źródłowych pojawiła się wzmianka dotycząca Chropaczowa - jednej z pięciu współczesnych dzielnic tego miasta. Nazwę "Chropaczów" wymieniono w 1295 roku w dokumencie księcia bytomskiego Kazimierza II. Prawdopodobnie osada powstała 100, a nawet 150 lat wcześniej, jako wieś rycerska. Nie należała do dużych, bo pod koniec XV wieku mieszkało tu zaledwie 10 gospodarzy. Dynamiczny rozwój Chropaczów zawdzięcza przemysłowi. Prężnie działała tu od 1883 roku kopalnia Śląsk, przy której w kilka lat później powstała cynkowa Huta Guidotto. Dzisiaj nie ma śladu po przemysłowych obiektach.

Hodowano kury, kaczki i świnie

Obecnie Chropaczów to druga pod względem liczby ludności dzielnica Świętochłowic. Zamieszkuje ją nieco ponad 12 tysięcy osób. Ci, którzy wyprowadzili się już dawno stąd, chętnie wspominają swoje dzieciństwo spędzone w Chropaczowie. Podobno kiedyś żyło się lepiej niż teraz. Ale niektórzy nie wyobrażają sobie, by mogli mieszkać w innym miejscu.

Barbara Bierwagen dobrze pamięta, jak wyglądała dawniej dzielnica. Według niej wiele się zmieniło. - Nie było osiedla na Wzgórzu, zamiast niego były ogródki działkowe i pola - opowiada pani Barbara. Jej zdaniem, Chropaczów był krainą mlekiem i miodem płynącą. - Kiedyś było tu jak na wsi. Każdy miał chlewik, hodował kury i króliki. Moi rodzice też mieli ogródek przy drodze do Łagiewnik. Hodowaliśmy świnie, kaczki i uprawialiśmy warzywa i owoce - dodaje świętochłowiczanka. - To były czasy kartkowe, a my mieliśmy wtedy dosłownie wszystko.

Pani Barbara wraz z rodzicami mieszkała w kamienicy przy ul. Górnej. Budynek stoi tam do dziś, a w nim... bar "Pod Kasztanami". To niejedyna zmiana. Szkoła Podstawowa nr 15 przy głównej ulicy Chropaczowa - Łagiewnickiej, do której uczęszczała nasza rozmówczyni, już nie istnieje. Budynek zaadaptowano na mieszkania, a na parterze zrobiono filię Biblioteki Pedagogicznej. Niestety, placówka właśnie jest likwidowana.

Z pewnością każdy z Was z uśmiechem na twarzy wspomina zabawy z dzieciństwa. Pomysły rodziły się same w głowach, i wcale nie potrzeba było do tego komputerów, lalek Barbie czy też klocków Lego. W Chropaczowie dzieciaki na nudę z pewnością nie mogły narzekać. - Najwięcej bawiliśmy się w chowanego i strzelaninę - opowiada pani Barbara. - Wchodziło się do śmietnika, klapka na górę i strzelało się z broni lub procy zrobionych z patyków. To były dopiero zabawy!

Dawne czasy Chropaczowa pamięta też Maria Piskurek, która spędziła tu swoje dzieciństwo. Mieszkała wtedy w kamienicy przy ul. Łagiewnickiej, ale w 1952 roku wraz z rodzicami i rodzeństwem wyprowadziła się do Chorzowa Batorego. Tam rodzice dostali mieszkanie z kopalni Śląsk. Po dziesięciu latach pani Maria wróciła do Chropaczowa, bo nie wyobrażała sobie mieszkania gdziekolwiek indziej.

Z czasów swojego dzieciństwa pamięta kościół Matki Bożej Różańcowej. - Było nas dziewięcioro rodzeństwa i wszystkim, bez wyjątku, rodzice kazali chodzić do kościoła. Czy nam się chciało, czy też nie. Każdy z nas musiał iść na pielgrzymkę do Piekar Śląskich, a nieraz nie chciało się - opowiada z uśmiechem pani Maria. Teraz inaczej podchodzi do tej kwestii. Cieszy się, że do kościoła ma blisko, do sklepów i co najważniejsze, na pocztę po emeryturę.

Świętochłowiczanka pamięta też niesnaski pomiędzy mieszkańcami Chropaczowa i Lipin. - Na Ajsce obie drużyny się biły, ale nie kijami bejsbolowymi, tylko wyrywały trawę i nią się rzucały - dodaje.

Bawili się u Brachmańskiego

Spacerując chodnikiem wzdłuż ulicy Łagiewnickiej spotkaliśmy Joannę Kilkę i Małgorzatę Żyrę, które właśnie rozmawiały o archiwalnych zdjęciach dzielnicy z właścicielem restauracji "J. Brachmański". - Jestem coraz starsza i na emeryturze, to czas, kiedy wraca się do wspomnień i szuka swoich korzeni. Kocham to miejsce, bo stąd byli babcia i dziadek - opowiada nam pani Joanna, która od 35 lat mieszka w bloku przy ul. Szczytowej. - Absolutnie nie zamierzam się stąd wyprowadzać. Bardzo dobrze mi się tu mieszka, bo koło siebie mam mnóstwo wspaniałych ludzi, a myślę, że to jest najważniejsze - wyjawia.

Kultową niegdyś restaurację przy ul. Łagiewnickiej 38 pani Joanna zna jedynie z opowiadań członków swojej rodziny. Tu nie tylko można było smacznie zjeść, ale i pobawić się oraz obejrzeć spektakl teatralny. W latach świetności bawiło się tu równocześnie nawet 300 osób. Ale po II wojnie światowej cała kamienica została odebrana jej właścicielowi - Józefowi Brachmańskiemu. Jego dzieło w tym samym miejscu postanowił kontynuować wnuk - Jarosław Brachmański. W sierpniu w tym samym miejscu otworzył restaurację, ale już bez teatru, bo jak mówi wnuk słynnego chropaczowskiego restauratora, nigdy nie będzie jak dawniej.

- Na sali pracował tzw. hausmeister, pomagałem mu na przykład węgiel przynosić - opowiada Joachim Mojsa, dla którego Józef Brachmański był wujkiem. - Zabawy odbywały się tu w każdą sobotę i niedzielę. Teraz w Chropaczowie nie ma gdzie się pobawić - dodaje.

Nawet ksiądz czuje się jak u siebie

Ksiądz Eugeniusz Pluta, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Różańcowej, choć pochodzi z dzielnicy Radlin w Wodzisławiu Śląskim, w Chropaczowie czuje, że jest u siebie. Nic dziwnego, mieszka tu już od ponad 14 lat. - Radlin to taka dzielnica jak Chropaczów, choć nie mają prawie nic wspólnego ze sobą - mówi proboszcz. Pytamy więc, czemu Chropaczów jest taki fajny. - Wszędzie jest fajnie, gdzie ja jestem - rzuca żartem ks. Pluta.

Zaznacza, że Chropaczów to typowa śląska dzielnica: familoki, tereny po byłych kopalniach, ale i różne problemy z tym związane. Ale najważniejsi są ludzie. - Każdy ksiądz, który przychodzi do parafii, musi zdobyć zaufanie ludzi. Musi się znaleźć wśród nich i razem z nimi być w sprawach i sytuacjach, które przeżywają - wyjaśnia proboszcz Pluta.

W Chropaczowie odnalazł swoje m

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!