Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co wiemy po meczach Polaków z Macedonią i Izraelem? "Trzeba grać dwoma napastnikami"

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Polacy w trwających eliminacjach mistrzostw Europy nie stracili ani punktu, ani gola.
Polacy w trwających eliminacjach mistrzostw Europy nie stracili ani punktu, ani gola. Bartek Syta/Polska Press
- Mamy trzech napastników, z których śmiało można korzystać. Z dwóch na pewno, bo jak pokazał mecz z Izraelem, zupełnie inaczej to wygląda - ocenił były selekcjoner reprezentacji Polski Paweł Janas. Biało-Czerwoni w poniedziałek wygrali z Izraelem 4:0, z kolei w piątek ograli Macedonię 1:0.

12 punktów po czterech meczach, bilans bramkowy 8-0, ale czy ten dorobek reprezentacji Polski w eliminacjach mistrzostw Europy nie jest mylący?
Uważam, że nie. Drużyna na to zasłużyła. Były mecze trochę słabsze, ale zwycięskie. Nie zawsze da się grać pięknie, nieraz trzeba przeżyć takie, w których coś nie idzie i wygrać. W kwalifikacjach przede wszystkim liczą się punkty. Po czterech meczach mamy komplet, zostało nam sześć spotkań. Sporo, tym bardziej że w sporcie niczego nie można być pewnym, jednak mam nadzieję, że idziemy dobrym tropem i pojedziemy na kolejną wielką imprezę, jaką są mistrzostwa Europy.

Po kiepskim meczu z Macedonią zaskoczyła pana dobra gra i wysokie zwycięstwo nad Izraelem?
Trudno mi powiedzieć, że się tego spodziewałem, ale bardzo liczyłem na to, że gra kadry Jurka Brzęczka w końcu załapie. Ale mi się wydaje, że też stadion, kibice, oprawa, obchody stulecia, niby tylko tak się mówi, ale to też wpłynęło na chłopaków. Chcieli pokazać się z najlepszej strony. Z taką grą jak w poniedziałek idziemy w dobrą stronę.

Mecz z Izraelem pokazał, że nie warto szukać kwadratowych jaj, a dać Robertowi Lewandowskiemu drugiego napastnika do pomocy?
Obecnie trzeba tak grać. W Macedonii podejrzewam zamiar był taki, żeby nie stracić bramki, dlatego zagraliśmy tylko jednym napastnikiem. Mamy jednak trzech napastników, z których śmiało można korzystać. Z dwóch na pewno, bo jak było widać, zagraliśmy ustawieniem 1-4-4-2 i zupełnie inaczej to wyglądało niż w poprzednich spotkaniach.

Zaczynamy mieć problemy ze skrzydłowymi, bo Kamil Grosicki poza dwoma akcjami, w których wywalczył rzut karny i strzelił gola, zagrał przeciętnie, z Macedonią także.
Nie robiłbym z tego problemy. Kamil jest jednym z tych, którzy mieli najdłuższą przerwę między ostatnim meczem w sezonie a kadrą. Inni byli w rytmie meczowym, a on trenował indywidualnie. Wtedy, już na koniec sezonu, trudno utrzymać formę. Jak tylko Kamil będzie przyjeżdżał na reprezentację w trakcie sezonu, to będzie grał lepiej.

W środku pola Grzegorz Krychowiak i Mateusz Klich też grali przeciętnie.
To jest podobna sytuacja. Możemy narzekać, ale wynik ich broni, a w sezonie będzie inaczej. Choć, podobnie jak po Piotrze Zielińskim, spodziewam się więcej. Muszą lepiej pracować dla napastników, bo bez nich nie będą mieli co robić z przodu. Natomiast zwróciłbym uwagę na dobrą dyspozycję Jana Bednarka. Jestem nią zaskoczony. Jako młody wszedł do reprezentacji i gra fajne mecze. Z Izraelem parę sytuacji, które mogły skończyć się strzałem w bramkę, uratował. W parze z doświadczonym Kamilem Glikiem tworzą bardzo fajną parę.

Zaskoczył pana brak na boisku choćby na chwilę Macieja Rybusa?
Nie, pamiętajmy, że miał kontuzję, nie grał w końcówce sezonu. Poza tym Bartosz Bereszyński zagrał dobrze z Macedonią, więc sam nie wiem, czy mieszałbym w składzie. Rybus musi walczyć o miejsce w nim.

Łukasz Fabiański, który debiutował w kadrze w 2006 r., gdy pan był selekcjonerem i powołał go na mistrzostwa świata do Niemiec, z Izraelem zagrał 50. mecz.
Jeszcze mu trzech brakuje i mnie przeskoczy, ha, ha! Łukasz był wtedy młodym chłopakiem, na mundialu nie zagrał, ale chciałem, żeby doświadczył wielkiego turnieju. Myślę, że to mu pomogło. Później wyjechał do Anglii, zaczął dobrze grać. I wkrótce zaczęła się jego rywalizacja z Wojtkiem Szczęsnym.

We wtorek na PGE Narodowym odsłonił pan tablicę z odciśniętymi swoimi stopami w Alei Gwiazd. Brakowało takiego miejsca?
To bardzo fajny pomysł. W ten sposób zostało uhonorowanych wielu zasłużonych byłych zawodników i trenerów żyjących, ale też tych, którzy, niestety, odeszli. W tym roku mamy stulecie związku, więc tym bardziej właściwa okazja.

Co dla pana znaczy to odznaczenie?
To zwieńczenie wszystkich lat jako piłkarza i trenera, choć przy piłce wciąż pracuję. Za każdy sukces było trofeum czy medal i tak dalej. Pamiątkowa tabliczka wszystko fajnie spina. Poza tym liczy się pamięć. Wielu ludzi, zwłaszcza młodych, nie zna nas, tych, którzy pracowali w reprezentacji Polski, polskiej ekstraklasie czy za granicą. Jak już, to ich rodzice nas pamiętają. Dzięki takiej alei ktoś przyjdzie, zobaczy, sprawdzi w internecie, kim był ten czy tamten.

Jak ci najmłodsi podchodzą, żeby zrobić sobie z panem zdjęcie czy wziąć autograf, to pytają o lata trenerskie czy zawodnicze?
Ha, ha! Nic z tych rzeczy, nie rozmawiamy, chcą tylko jedno lub drugie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Co wiemy po meczach Polaków z Macedonią i Izraelem? "Trzeba grać dwoma napastnikami" - Sportowy24