Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Częstochowa: strach przed powrotem zabójcy

Janusz Strzelczyk, Bartłomiej Romanek
Anna Szymczyk boi się powrotu Pawła K. na Kosmiczną
Anna Szymczyk boi się powrotu Pawła K. na Kosmiczną fot. bartłomiej romanek
Mieszkańcy bloków przy ulicy Kosmicznej na wieść, że ze szpitala psychiatrycznego wróci do nich Paweł K., który sześć lat temu zabił czteroosobową rodzinę sąsiadów, są przerażeni.

- On nie może tu wrócić, nie powinien nigdy mieć możliwości opuszczenia zakładu psychiatrycznego - mówi Anna Szymczyk, mieszkająca w bloku przy ul. Kosmicznej 2, w klatce obok tej, w której doszło do dramatu.- Nie mogę do dziś zapomnieć tej strasznej tragedii. Wciąż widzę tę wspaniałą rodzinę. Ich córeczka była jak moja.

Prokuratura chce ubezwłasnowolnienia Pawła K. i umieszczenia go w domu opieki

Wiesław Wojnowski mieszka w tej klatce, gdzie Paweł K. ma mieszkanie (opiekuje się nim matka Pawła K.) i gdzie popełnił zbrodnię.

- Nie pozwolę, żeby przekroczył próg naszego bloku - odgraża się Wojnowski. - Będę pisał protesty gdzie się tylko da. A jeśli to nie pomoże, to skrzykniemy się razem z sąsiadami i utworzymy straż samoobrony.

Mieszkańcy osiedla pamiętają Pawła K. jako człowieka zamkniętego w sobie, unikającego kontaktów z sąsiadami.

- Zawsze robił na mnie przykre wrażenie - mówi Anna Szymczyk. - Czułam, że zrobi coś strasznego.
Paweł K. w styczniu 2004 roku podpalił drzwi mieszkania sąsiadów z piętra wyżej. Zginęło małżeństwo, mieli po 34 lata, ich 9-letnia córka i 68-letnia babcia.

42-letni wtedy Paweł K. mówił w śledztwie, że musiał to zrobić, bo tak kazały mu głosy, które od pewnego czasu słyszał. Przygotował słoik z łatwopalnym płynem i w nocy oblał nim drzwi sąsiadów i podpalił. Uciekł do swojego mieszkania.
Psychiatrzy, biegli sądowi, stwierdzili, że w chwili podpalenia był niepoczytalny. Trafił do szpitala psychiatrycznego w Lublińcu.
Co pół roku sąd otrzymywał raporty lekarzy o jego stanie zdrowia. W ostatnim medycy stwierdzają, że może opuścić szpital i żyć na wolności.

Częstochowska prokuratura nie ukrywa, że jej zdaniem Piotr K. nie powinien mieszkać w bloku, w którym doprowadził kilka lat temu do tragedii.

Opinia biegłych jest jednak jednoznaczna.
- Wydali ją doświadczeni biegli, ale niewykluczone, że będzie potrzebna kolejna ekspertyza biegłych - twierdzi Romuald Basiński, rzecznik prasowy prokuratury w Częstochowie. - Naszym zdaniem mężczyzna nie powinien jednak wracać do swojego mieszkania przy ulicy Kosmicznej. Niechęć sąsiadów może bowiem w przypadku jego choroby spowodować wrogość i doprowadzić do kolejnego nieszczęścia.
Prokurator Romuald Basiński uspokaja mieszkańców, że procedura zmierzająca do wypuszczenia Piotra K. dopiero się rozpoczęła, a to oznacza, że mężczyzna nie wyjdzie szybko na wolność.

- Będziemy szukać innego rozwiązania np. częściowego ubezwłasnowolnienia i umieszczenia tego mężczyzny w Domu Pomocy Społecznej - tłumaczy Basiński.
Policja nie chce komentować sprawy.
- Jeszcze nic oficjalnie nie wiemy - mówi starszy sierżant Katarzyna Cichoń z Biura Prasowego Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie.

Wyszli i zabili

W Polsce doszło do kilku przypadków, kiedy wypuszczani na wolność lub uciekający przestępcy popełniali morderstwa.
Trzy lata temu z lublinieckiego psychiatryka uciekł pacjent i zamordował matkę w Będzinie. W Chodzie na Lubelszczyźnie Marek W. był tymczasowo aresztowany za grożenie żonie, sąd wypuścił go na wolność, a on zabił 30-letnią żonę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!