Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cztery ofiary pożaru we Wrocławiu. Dwie godziny przed pożarem straż orzekła: "Jest bezpiecznie"

Marcin Kaźmierczak
Już dwie godziny przed tragicznym pożarem przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu, w którym zginęły w sobotę rano cztery osoby, na miejscu była straż pożarna. Nie stwierdziła jednak zagrożenia i odjechała. To ustalenia portalu GazetaWroclawska.pl. Dotarliśmy do kobiety, która o 1.30 w nocy wzywała na miejsce strażaków. - Powiedzieli, że możemy spać spokojnie. Dwie godziny później czterej sąsiedzi już nie żyli - załamuje ręce Beata Jastrowicz, mieszkanka kamienicy.

O czwartej nad ranem w pełnym dymu mieszkaniu na czwartym piętrze kamienicy przy Kleczkowskiej straż pożarna znalazła ciała czterech osób - trzech mężczyzn (w wieku 31, 52 i 62 lat) oraz 66-letniej kobiety. Przyczyną ich śmierci było najprawdopodobniej zaczadzenie. Piąta osoba, 66-letni mężczyzna - także z objawami zaczadzenia, jest w szpitalu.

- Nasze działania były natychmiastowe. Strażacy znaleźli się na miejscu już w pięć minut po zgłoszeniu – mówił st. kpt. Daniel Mucha ze straży pożarnej we Wrocławiu.

- Bardzo dziękujemy służbom za błyskawiczną akcję - napisali na Twitterze miejscy urzędnicy.
My ustaliliśmy, że strażacy byli tu już wcześniej. Ale niczego niepokojącego wówczas nie zauważyli.

- Już w pół do drugiej w nocy,u śmierdziało dymem. Wietrzyłam mieszkanie, ale to nie pomagało. Wezwałam straż pożarną - opowiada portalowi GazetaWroclawska.pl Beata Jastrowicz, mieszkanka kamienicy przy Kleczkowskiej 26. - Przyjechali o 1.45. Przeszli się po klatce schodowej, coś pomierzyli i powiedzieli że nic się nie dzieje i możemy spać spokojnie, potem wywietrzyłam mieszkanie - relacjonuje. - Po czwartej obudziły mnie syreny wozów straży. Przyjechała ponownie. Gryzący dym był już wtedy wszędzie. Otworzyłam drzwi salonu, ale nie dało się oddychać. A sąsiedzi już nie żyli. Nie chcę nikogo oskarżać i ferować wyroków, ale czuję że moje życie i zdrowie było zagrożone. Gdyby dwie godziny wcześniej dobrze wszystko sprawdzili, może ci ludzie by przeżyli - zastanawia się kobieta.

Straż pożarna przyznaje, że interweniowała w budynku przy Kleczkowskiej już o 1.30 w nocy. - Faktycznie. Ta pani prosiła nas o interwencję. Strażacy sprawdzili jej mieszkanie oraz klatkę schodową. Mierniki nie wykazały wtedy żadnego zagrożenia, dlatego strażacy odjechali stamtąd - przyznaje st. kpt. Daniel Mucha, rzecznik wojewódzkiej straży pożarnej.

Dlaczego strażacy nie sprawdzili pozostałych pomieszczeń w budynku? Czy mierniki, którymi dysponowali działały poprawnie? Czy w czasie ich interwencji czwórka lokatorów mieszkania na czwartym piętrze jeszcze żyła? To pytania, na które odpowie prokuratorskie śledztwo oraz zlecona już rano sekcja zwłok ofiar pożaru.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Cztery ofiary pożaru we Wrocławiu. Dwie godziny przed pożarem straż orzekła: "Jest bezpiecznie" - Gazeta Wrocławska