Jak opisać w kilkunastu zdaniach hekatombę zbrodni, jaka została w tych kwietniowych dniach 1943 r., na ulicach wyjątkowej warszawskiej dzielnicy, dokonana? To jest po prostu nie do opisania. I nie tylko to. Bo problem o wiele większy, niewyobrażalnie...
Było ich więcej
Kilka lat temu, realizując kolejne projekty filmowe, dokumenty historyczne, wraz z ich współautorem, współreżyserem, współscenarzystą, zjeździliśmy niemal całą Europę wzdłuż i wszerz, odwiedzając z kamerą prawie wszystkie niemieckie obozy koncentracyjne i obozy zagłady z czasów II wojny światowej. W ciągu tygodnia przeszliśmy takie miejsca jak: Auschwitz-Birkenau, Płaszów, Kulmhof, Stuthoff, Bełżec, Treblinka, Majdanek, Sobibór, Gross Rosen, Sachsenhausen, Dachau, Ravensbruck, Mauthausen-Gusen… Nie będę dalej wymieniał. Było ich więcej. I każde z tych miejsc, uświęcona krwią niewinnych osób ziemia, skrywało w sobie mogiły z prochami zamordowanych tysięcy istnień ludzkich. Setki tysięcy. 120 tysięcy, 250 tysięcy, 900 tysięcy, 1 milion 100 tysięcy.
Krematoria, komory gazowe, szubienice, doły śmierci, całe pola wysypane prochami pomordowanych. W tym ciężkim szlaku, śladem ludzkiego cierpienia, przeżyłem dwa trudne momenty. Dopadły mnie dwa najgorsze uczucia, jakich można doznać. Zwątpienie i nienawiść. Najgorsze z możliwych. W Ravensbruck zwątpiłem w ludzi. W głowie kołatało się pytanie, jakim trzeba być zwyrodnialcem, by w zaciszu luksusowej willi na przedmieściach Berlina z matematyczną dokładnością zaplanować fizyczną eksterminację całych narodów, tak dla realizacji jakiegoś nienawistnego planu? Żydów, Romów…
Czy można w ogóle wybaczyć?
Długo biłem się z tymi uczuciami, pytając, jak można wybaczyć tak okrutną zbrodnię? I czy można w ogóle wybaczyć? Czy można w ogóle zadośćuczynić tym, którzy przeżyli, albo potomkom tych, którzy zostali zamordowani? Czy jest to w ogóle możliwe? To dylematy, które każdy z nas musi rozsądzić sam. We własnym sumieniu. Warto w tym miejscu także uświadomić sobie, że przebaczenie nie oznacza usprawiedliwienia zła. A tym bardziej wymazania go z pamięci. I ważne jest nazywanie po imieniu zarówno zbrodni, jak i zbrodniarzy odpowiedzialnych za poczynione zło. Do tego mamy prawo. I taki mamy obowiązek. Bez względu na to, czy są to zbrodnie faszyzmu, czy komunizmu. Bez względu na to, czy jest to holocaust, zbrodnia katyńska, czy zamach w Smoleńsku. Odebranie życia niewinnym nigdy nie powinno znaleźć usprawiedliwienia. Nie ma tu miejsca na relatywizm moralny czy tzw. “heglowskie ukąszenie”.
Nie być obojętnym
Ważne w tym wszystkim jest to, by nie być obojętnym. Nie zatracić tej wrażliwości, która pozwala odróżnić dobro od zła. I pamiętać, o bohaterach, zwykłych ludziach, którzy w mgnieniu oka stali bojownikami i 80 lat temu wzniecili powstanie w getcie warszawskim, by walczyć nie tylko o życie, ale o prawo do godnej śmierci. Zginęli niemal wszyscy, żołnierze i cywile, starcy, kobiety i dzieci. Nie poszli jednak na śmierć potulni i bezwolni. Chwytając za broń i ginąc, stali się symbolem nie tylko heroizmu, ale i człowieczeństwa. No i pozostała po nich pamięć. Przetrwały wspomnienia, które dały świadectwo temu największemu z poświęceń, oddaniu życia za życie, za wolność, za honor, za wiarę, za naród.
Jakie są wczesne objawy boreliozy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?