U Syrków ze Szczerbic Jezus w koronie cierniowej spogląda smutno ze ściany na pobojowisko, jakie zostawiła w ich domu piątkowa trąba powietrzna. Woda wlała się do nowej kuchni i namoczyła w holu płyty gipsowe, które Janusz z synem Sebastianem podłożył grubymi belkami, żeby nie runęły na ziemię. Te deski znaleźli w ogrodzie, bo z dachu zdmuchnęła je wichura. Wczoraj rano nad Fabryczną w Szczerbicach, gdzie mieszkają Syrkowie, świeciło słońce, ale prognozy na najbliższe godziny, a potem i dni – jak to w upalne lato – były złe.
WIĘCEJ:
Trąba powietrzna nad Rybnikiem. Zrywała dachy, łamała drzewa
– Strach pomyśleć, co będzie, jak przyjdzie kolejna nawałnica. Dach został zabezpieczony naprędce. Jak przyjdzie huragan, wszystko znów pozrywa – mówi nam pan Janusz.
Gdy w piątek wieczorem w Szczerbicach „nastał koniec świata”, nie było go w domu.
– Byłem na treningu, na boisku, jestem wiceprezesem klubu z Gaszowic – mówi Syrek. – Przez boisko szło morze wody, brało bramki, kulało kosze na śmieci. Potem poszło tutaj. Żona zadzwoniła do mnie już z piwnicy. Tam się ukryli. Tu już wszystko targało. Wiatr dostał się pod dach. Cały zerwało. Do środka woda leciała przez puszki, przez kable. Panele są do wyrzucenia – mówi pan Janusz, oprowadzając nas po swojej kiedyś eleganckiej kuchni. Jego żona, pani Maria, z niepokojem spogląda teraz na niebo. Po piątkowym armagedonie była na pogotowiu.
CZYTAJCIE TEŻ:
Radlin i Świerklany zalane po nawałnicy. Strażacy usuwali powalone drzewa
– Uratowało mnie to, że syn był w domu, bo jakby Sebastiana nie było, to zawał pewny – mówi. – Miałam wrażenie, że okna wyrywa, taki huk był. Syn próbował mnie uspokoić, mówił: „Nie przejmuj się mamo, bo nam tylko balustradę z balkonu wyrwało”. Ale po chwili, gdy wejrzał do okna, powiedział: „Chodź mamo, idziemy do piwnicy, bo dach zerwało. Trzeba się ukryć” – wspomina pani Maria i dodaje, że syn jest strażakiem – wiedział, jak się zachować. – Mąż zawsze niesie pomoc innym, teraz jemu pomagają – mówi Sara, synowa Janusza i Marii. Ona razem z dziećmi jeszcze przed nawałnicą zdążyła wyjechać na zakupy do Rydułtów.
– Obserwowałam burzę ze sklepu. Próbowałam telefonować, ale nie można było nigdzie się dodzwonić. Na szczęście dzieci były bezpieczne. Śpią teraz u mojej mamy. W naszym domu jeszcze nie były, nie widziały tej ruiny – dodaje Sara.
Dziecięcy pokój urządzony jest na parterze, ale tu też trzeba było rozłożyć folię na panelach. Czy dzieciaki mogą tu bezpiecznie wrócić? Syrkowie nie wiedzą, czy w ich własnym domu można w ogóle mieszkać.
– Czekamy na ocenę nadzoru budowlanego. Przez weekend mieszkaliśmy u rodziny, ale wróciliśmy. Domu nie zostawimy. Wiadomo, różnie bywa. Nie wiadomo, czy domu nie trzeba będzie rozebrać – mówi pan Janusz.
– Całe życie się oszczędzało, całe życie na pożyczkach, tylko mąż pracował, bo ja chora, a teraz taka katastrofa. Za co to wyremontujemy? Przecież nie starczy tych 6 tysięcy złotych, które obiecał wojewoda, a gmina biedna – zauważa pani Maria. – 5 minut i człowieka nie ma – dodaje pan Janusz.
Ich dom był ubezpieczony, ale ubezpieczyciel póki co nie zjawił się w Szczerbicach.
– Powiedzieli, żeby niczego nie ruszać. Zostawić tak jak jest. To co? Nie mieliśmy nawet zakładać folii, żeby deszcz nie lał się do środka? – zastanawiają się Syrkowie.
– Synowa dzwoniła do ubezpieczyciela, to ją zapytali, czy w 6 tys. zmieścimy się z remontem? Oni nie zdają sobie sprawy z tego, co tu się stało – dodaje pani Maria.
Na Fabrycznej w Szczerbicach trąba powietrzna zerwała cztery dachy. U sąsiadów też zaklinali wczoraj pogodę. Walczyli z czasem. Artur Kiermacz, sąsiad pana Janusza i pani Marii, zakasał rękawy i nie czekając na wizytę ubezpieczyciela uruchomił betoniarkę.
– My już mamy całość obmurowaną i wylewka na dachu już zrobiona. Od razu wzięliśmy się do roboty. Szybko, szybko, żeby jak najmniej szkód było – mówi pan Artur spoglądając w niebo.
U Kiermaczów pospolite ruszenie.
– Szef z pracy był, zaoferował auto, przyjechał kumpel i wujek, a przyszły szwagier przywiózł agregat, żeby w rękach nie mieszać malty, bo prądu nie było. Dopiero w niedzielę zrobili. Od razu w sobotę my to murowali – mówi pan Artur.
Niepokoił się, że czas ucieka. Bo jeszcze dach nie jest skończony. Bo jak znów przyjdzie nawałnica, wszystko trzeba będzie zaczynać od nowa.
W całej gminie Gaszowice i Lyskach trwa liczenie strat. W urzędzie ustawiają się kolejki poszkodowanych mieszkańców liczących na pomoc. Doraźne środki w wysokości do 6 tys. zł przysługują tym, których domostwa ucierpiały najbardziej. Do pomocy nie kwalifikują się np. uszkodzone budynki gospodarcze czy połamane drzewa. Pomoc będzie wypłacana po oględzinach urzędników. Poszkodowani mogą się zgłaszać do OPS w Gaszowicach (ul. Rydułtowska 1), a w Lyskach w UG do dziś, do godz. 11.
CZYTAJCIE TEŻ:
Krajobraz po nawałnicy: jej skutki będą usuwane przez kilka dni
Trąba powietrzna nad Śląskiem. To był horror!
Nawałnica nad Śląskiem Cieszyńskim
Wystarczyło 5 minut i człowieka nie ma. Straciliśmy oszczędności całego życia
Paweł Bugdol, wójt gminy Gaszowice
Czy mieszkańcy zaczęli się ustawiać w kolejkach po pomoc finansową?
Tak, faktycznie w poniedziałek zaczęły ustawiać się kolejki, ale muszę podkreślić, że ustawowa pomoc finansowa do 6 tys. złotych przysługuje tym, którzy najbardziej ucierpieli i stracili swój dobytek.
Te wnioski są weryfikowane w terenie?
Oczywiście, urzędnicy robią oględziny i wywiady na terenie zniszczonych posesji, szacując szkody. Chcemy przeprowadzić te szacunki jak najszybciej, aby przekazać jeszcze we wtorek, 11 lipca, dokumentację do Urzędu Wojewódzkiego. Chodzi o to, aby poszkodowani jak najszybciej otrzymali potrzebne środki na zabezpieczenie i naprawę domów. Szacujemy, że to ok. 30 bardzo uszkodzonych budynków.
Czy sztab kryzysowy wojewody jeszcze działa w gminie?
Sztab kryzysowy strażaków, powołany w sobotę, zakończył działania w sobotę wieczorem, po przeprowadzeniu wszystkich naglących interwencji i zabezpieczeniu budynków, które ucierpiały. W gminie powołaliśmy także nasz sztab kryzysowy, który z kolei ma zajmować się zbieraniem najpilniejszych potrzeb i pomocą mieszkańcom. Zwołaliśmy także sesję nadzwyczajną rady gminy, na której przesuniemy część środków z innych działów budżetu do rezerwy, z której już będziemy mogli zacząć wypłacać zasiłki dla mieszkańców. To ok. 300 tys. złotych, które później odzyskamy z budżetu województwa, już po pełnej weryfikacji szkód.
Rozmawiał: SKA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?