Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

D-Day 06.06.1944: Lądowanie w Normandii: Ślązacy tam byli [ZOBACZ FILMY, ZDJĘCIA]

Tomasz Borówka, Ryszard Parka
D-Day 06.06.1944 Lądowanie w Normandii
D-Day 06.06.1944 Lądowanie w Normandii US National Archives/US Army Signal Corps
Lądowanie w Normandii... Zwykło się mówić, że udział Polaków w lądowaniu w Normandii był symboliczny i ograniczał się do wsparcia lądujących sił z morza. Jednak to właśnie na niegościnnym brzegu naszych było więcej. Wcieleni do Wehrmachtu Ślązacy mieli zapobiec tej największej w historii świata operacji inwazyjnej.

ZOBACZ, SŁUCHAJ I OGLĄDAJ:
D-DAY: LĄDOWANIE ALIANTÓW W NORMANDII 1944 REPORTAŻ INTERAKTYWNY

Lądowanie w Normandii: 6 czerwca 1944 roku, rozpoczęła się aliancka inwazja Normandii - operacja "Overlord". Udany desant z morza i powietrza był początkiem krwawych, zajadłych, wielotygodniowych walk. Liczebnej przewadze aliantów, ich dominacji w powietrzu, huraganowemu ogniowi z okrętów i niewyczerpanym zasobom materiałowym Niemcy przeciwstawili zaciekłość i upór w obronie oraz znakomita broń: najlepsze w świecie czołgi i karabiny maszynowe, budzące grozę wyrzutnie rakiet oraz granatniki przeciwpancerne. Wpierw spróbowali zepchnąć Amerykanów i Brytyjczyków do morza - nie udało się. Następnie usiłowali zablokować wroga na jego stosunkowo niewielkim przyczółku. Jednak po z górą dwumiesięcznych walkach niemiecki front został przełamany, czy też raczej rozgromiony, a droga do wyzwolenia Europy Zachodniej stanęła przed alianckimi armiami otworem.

POSŁUCHAJ: Przemówienie premiera polskiego rządu, Stanisława Mikołajczyka, wygłoszone 6 czerwca 1944 roku do Polaków walczących na wszystkich frontach

W tej jednej z największych i najważniejszych bitew drugiej wojny światowej (a i historii w ogóle) walczyli i Ślązacy, przeważnie w mundurach Wehrmachtu. Wielu spoczęło na zawsze w obcej francuskiej ziemi. Duża liczba z tych, którzy dostali się do niewoli, m.in. przy okazji kapitulacji garnizonu Cherbourga, wstąpiło potem w szeregi Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Śląskich akcentów inwazji Normandii jest sporo. Uczestniczył w niej m.in. polski niszczyciel eskortowy ORP Ślązak. Wśród marynarzy Polskiej Marynarki Wojennej również byli Ślązacy. Historię jednego z nich, Gerarda Chwołka z Bytomia, który walczył i odniósł rany na pokłądzie krązownika ORP Dragon, spopularyzował przed laty znany polski historyk-marynista Jerzy Pertek.

Gerard Wodarz, kolega Wilimowskiego

Ernest Wilimowski przed wojną był gwiazdą polskiej piłki. To on pokonał Węgrów, ówczesnych wicemistrzów świata, podczas ostatniego meczu polskiej reprezentacji w sierpniu 1939 roku. Po wrześniu wybrał Niemców, a późniejsi hiostorycy polskiego footballu wspominali o nim raczej niechętnie. Z resztą... również inny głośny śląski piłkarz, Gerard Cieślik, dziś legenda Ruchu Chorzów, miał w swoim życiu epizod w niemieckim mundurze. Krótki, bo do Wehrmachtu został wcielony dopiero w grudniu 1944 roku. Polska ludowa długo nie mogła mu tego wybaczyć. Aż do pamiętnego meczu z ZSRR, kiedy pokazał, że Rosjan można zwyciężać.

Był jeszcze jeden Gerard. Gerard Wodarz. Urodzony rok przed "Wielką Wojną", która ponoć miała zakończyć wszystkie zbrojne konflikty na świecie. Wychował się w Wielkich Hajdukach i był dosłownie zakochany w piłce. Zaczął grać w Ruchu Chorzów już w wieku 13 lat. I to właśnie on, razem z Ernestem Wilimowskim i Teodorem Peterkiem stworzył najlepszy polski atak międzywojnia. W 183 ligowych meczach strzelił 51 bramek, 5 razy świętował z klubem mistrzostwo Polski. W wieku 19 lat zadebiutował w reprezentacji Polski. Zagrał w 28 meczach, strzelił 9 bramek (w tym 5 na olimpiadzie w Berlinie w 1936 r.).
Potem zaczęła się wojna. Wodarz, podobnie jak Wilimowski, założył koszulkę w niemieckich barwach. Nie na długo. W 1941 r. został wcielony do Wehrmachtu. Służył w wojskach lądowych. Latem 1944 r. przebywał na froncie zachodnim jako żołnierz 7 kompanii 127 pułku grenadierów, należącego do 48 Dywizji Piechoty. W czasie walk w Normandii zdezerterował, a następnie dostał się do niewoli amerykańskiej. Posiadał wówczas stopień Obergefreitera. Będąc jeńcem zgłosił się do służby w Wojsku Polskim, przydzielony został do Polskich Sił Powietrznych. Wojnę skończył jako instruktor wychowania fizycznego przyszłych polskich pilotów w Anglii. Tyle suchy biogram. Ale świetnie obrazuje losy "normandzkich" Ślązaków.

Stopień decydował o życiu

Zdezerterować z niemieckiej armii nie mogli. Ich rodziny poniosłyby konsekwencje. Za to "legalnie" do niewoli? Czemu nie. Potem wystarczyło chcieć wstąpić do polskiego wojska...

Niestety, rzeczywistość nie była taka prosta. Laughlin E. Waters, w 1944 roku kapitan US Army, po wojnie sędzia i prokurator wspomina: Przekonaliśmy się, że polscy żołnierze mieli prosty sposób na podjęcie decyzji, co zrobić z Polakami, którzy wstąpili do armii niemieckiej. Jeśli Polak był szeregowym żołnierzem dostawał polski (brytyjski) mundur i był wcielany do polskich jednostek. Jeśli był podoficerem, lub miał wyższą rangę, natychmiast był rozstrzeliwany za współpracę z wrogiem [John Colby "War from the Ground Up", Austin, 1991]. Ten opis dotyczy oczywiście późniejszego okresu. Waters walczył u boku 1. Dywizi Pancernej generała Maczka. Ale literatura zachowała inne świadectwa.

Choćby sztandarowy "Najdłuższy dzień" Cornelliusa Ryana:
Szeregowiec Alojzy Damski w ogóle nie miał serca do walki. Ten Polak, którego siłą wcielono do 716 dywizji, już dawno postanowił sobie, że gdy tylko nastąpi inwazja, wbiegnie po pomoście najbliższej barki desantowej i podda się. Ale nie miał okazji. Brytyjczycy lądowali pod silną osłoną bombardowania z morza i przy wsparciu tak potężnego ognia czołgów, że dowódca baterii Damskiego, zajmującej pozycję niedaleko zachodniego skraju plaży "Gold", z miejsca zarządził odwrót. Damski był nie w ciemię bity, bo gdyby pobiegł naprzód - to byłaby niechybna śmierć albo z rąk Niemców za nim, albo atakujących przed nim Brytyjczyków. Ale w tym całym zamieszaniu odwrotu szybko ruszył do wsi Tracy, gdzie miał kwaterę u pewnej starszej Francuzki. Jeśli się tam dostanie, rozumował Damski, to przeczeka i podda się, gdy alianci zajmą tę wieś.
Ale idąc polami natknął się na jadącego konno sierżanta Wehrmachtu. Przed nim szedł jakiś inny szeregowiec, Rosjanin. Sierżant spojrzał z góry na Damskiego i uśmiechając się szeroko, zapytał:
- No więc, dokąd to tak obaj się wybieracie?
Spojrzeli na siebie i Damski już wiedział, że sierżant odgadł, iż on dezerteruje. Sierżant, nadal się uśmiechając, powiedział:
- Sądzę, że lepiej dla was, byście poszli z nami.
Nie zaskoczyło to Damskiego. Kiedy już dalej poszli razem, Damski pomyślał z goryczą, że nigdy nie miał szczęścia i że w tym jego pechu nic się nie zmieniło.
[Cornelius Ryan, Najdłuższy dzień, Warszawa 1990]
Z wojennych opowieści wynika jeszcze jedno. Poddanie się do niewoli i polska mowa - to było za mało, by zyskać zaufanie aliantów. Potencjalnym jeńcom sprawdzano jeszcze magazynki. Jeżeli były puste - nie mogli raczej liczyć na ciepłe przyjęcie.

Polaków w Wehrmachcie nie było

Latem 1944 roku wszystko wydawało się jasne. Brytyjscy oficerowie zauważyli, że Polacy łapiący śląskich czy pomorskich żołnierzy Wehrmachtu dawali im do wyboru "polski battledress, albo kulkę". I proces decyzyjny jeńców rzadko trwał dłużej niż minutę. Ale przecież nie wszyscy niemieccy żołnierze o śląskich, czy kaszubskich nazwiskach, używający języka polskiego trafili do wojska z przymusu.

Jak pisze Alojzy Lysko:
Nieprzerwany pobór do Wehrmachtu trwał na Górnym Śląsku pięć lat: 1940-1944. Odbywał się z reguły w cyklach miesięcznych. W koszarach szkoleni rekruci nazywali się: "january" - czyli ci, którzy przybyli do koszar w styczniu, "february", "märze" itd. W pewnych jednak okresach - w zależności od sytuacji na frontach - pobór miał charakter mobilizacji. Tak było w marcu i jesienią 1942 r. Wówczas ogłoszono mobilizacje uzupełniające. W styczniu 1943 r. ogłoszono natomiast mobilizację masową obejmującą ludność w wieku 16-45 lat. Obowiązywał wtedy dwudziestoczterogodzinny termin stawienia się w wyznaczonych garnizonach.
Ostatni pobór zarządzono pod koniec grudnia 1944 r. Do jednostek wojskowych mieli stawić się chłopcy urodzeni w drugiej połowie 1927 r. Wielu z nich zaryzykowało i nie zgłosiło się w jednostkach, ale po wkroczeniu Rosjan ich los był również nie do pozazdroszczenia.
[ALOJZY LYSKO, LOSY GÓRNOŚLĄZAKÓW PRZYMUSOWO WCIELONYCH DO WEHRMACHTU NA PODSTAWIE LISTÓW, WSPOMNIEŃ I DOKUMENTÓW, Biuletyn IPN - nr 6/7, 2004]

W jego rodzinnych Bojszowach przez wszystkie wojenne lata do Wehrmachtu poszło 300 mężczyzn. Ale na ochotnika tylko jeden. Nie jest to oczywiście miara statystyczna. Ale daje pewne pojęcie o wojennych preferencjach Ślązaków.

Co ciekawe nawet sami Niemcy po latach uważają, że Ślązacy wywlekają swoją wojenną przeszłość tylko dla pieniędzy. §6 lutego 1994 roku na łamach ówczesnej Trybuny Śląskiej ukazał się list byłego żołnierza Wehrmachtu, który pisze: żaden obywatel polski nie został przymusowo wzięty do b. Wehrmachtu, bowiem każde powołanie do wojska poprzedzone było przyjęciem (mniej lub więcej dobrowolnie) tzw. volkslisty jednej z czterech grup. Przyjęcie takiej volkslisty równało się z odstępstwem od Narodu Polskiego. A zatem ci, którzy poddawali się Amerykanom w Normandii, a potem zakładali polskie mundury, byli po prostu wyrachowani?
Jeżeli wierzyć wojennym spisom, od 1939 do 1945 roku w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie znalazło się około 60 tys. Ślązaków. Część z nich, to ci, którzy wybrali polski battledress latem 1944 roku. Około 3 tys. (z 60 tys. wziętych do niewoli) Ślązaków, Pomorzan i Mazurów zasiliło wojsko polskie w ZSRR. W sumie na wszystkich frontach i po obu stronach konfliktu walczyło nawet do 300 tys. Ślązaków z terenów dzisiejszego Górnego Śląska. Ilu z nich broniło Normandii 6 czerwca 1944 roku? Nie wiadomo. Wiadomo, że w normandzkim La Cambe, gdzie spoczywa ponad 21 tys. żołnierzy, nie sposób przejść przez cmentarz, nie natykając się na śląskie nazwiska.

Gerard miał szczęście

Gerard Wodarz miał szczęście. Jego jednostka nie została na froncie wschodnim. Gdyby została i gdyby przetrwał, trafił by prawdopodobnie jako jeniec do uranowych kopalń, albo do wycinki drzew. Z zerową gwarancją doczekania starości.

Miał szczęście. Z niewoli trafił do polskiego wojska. Jako były piłkarz został podoficerem-instruktorem wychowania fizycznego w bazie Newton, gdzie mieściła się polska szkoła pilotażu podstawowego 16 SFTS. Korzystając ze sposobności ponownie zaczął grać w piłkę. Od 1945 r. był napastnikiem polskiej lotniczej drużyny RAF Newton Notts, a w latach 1945-1946 szkockiej drużyny FC Fraserburgh. Służbę zakończył w polskim stopniu plutonowego i brytyjskim Sergeanta.

Po wojnie, odpowiadając na rządowe apele, zgłosił chęć powrotu do kraju. I wrócił w 1946 r. Zamieszkał w Chorzowie i do 1947 r. grał w tamtejszym "Ruchu". Potem pracował jako trener w wielu górnośląskich klubach (m.in. w "Górniku" Zabrze w latach 1950-1954), a następnie jako księgowy. Zmarł 8 listopada 1982 r. w Chorzowie.

Po wojnie nikt nie prowadził szacunków, które dawałyby pojęcie o śląskim udziale w wojnie i śląskiej wojennej tragedii. Poza tym, krótko po tzw. wyzwoleniu Rosjanie zgotowali Ślązakom kolejne piekło. Nie bez udziału repatriowanych na Śląsk Kresowiaków, co zauważył nawet Wojciech Żukrowski, oficer ludowego wojska, pisząc "Skąpanych w ogniu". Nikt też nigdy nie wspominał tych Polaków ze Śląska, którzy często wbrew własnej woli wzięli udział w największej operacji desantowej w historii świata.

Jako cel.


*Tragedia na drodze. Kierowca busa wjechał w rowerzystów. Matka i dziecko nie żyją
*Tak wygląda certyfikowany dom pasywny w Bielsku-Białej. Ogrzewanie to tylko 400 zł rocznie
*Przepisy drogowe od 18 maja 2015: 50 km/h + odebranie prawa jazdy
*Ostatnia tona węgla w Sosnowcu. Górnicy żegnają kopalnię Kazimierz-Juliusz ZDJĘCIA + WIDEO
*Śląsk Plus. Górny Śląsk jest piękny ZDJĘCIA INTERAKTYWNE

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo