Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Debata DZ: Śląskie wyludnia się, nie powstrzymamy tego. Spróbujmy choć zahamować

Aldona Minorczyk-Cichy
Debata "Dziennika Zachodniego" na temat wyludniania się Śląska i sposobów powstrzymania tego katastrofalnego w skutkach dla regionu zjawiska oraz współpracy samorządów w tej sprawie odbyła się wczoraj w Media Centrum w Sosnowcu, siedzibie DZ. Czeka nas demograficzne tsunami. Nie unikniemy go, ale możemy się na nie przygotować. To zadanie dla samorządów: tak miejskich, jak i wojewódzkiego. Powinny złączyć siły, bo duży może więcej. Dlatego potrzebujemy ustawy metropolitalnej i to nie tylko dla miast aglomeracji górnośląskiej, ale i dla rejonu rybnickiego. O tym rozmawialiśmy wczoraj w "Dzienniku Zachodnim" podczas debaty na temat kurczenia się regionu. Wzięli w niej udział naukowcy z Uniwersytetu Śląskiego oraz samorządowcy. Oto relacja z dyskusji. Prowadziła ją red. Aldona Minorczyk-Cichy

Stawiamy diagnozę: Jest gorzej niż źle

Prof. Jerzy Runge, kierownik Zakładu Geografii Społecznej Uniwersytetu Śląskiego, podkreśla, że uwarunkowania demograficzne są alarmujące.
- W 1999 roku w województwie śląskim mieszkało 4,78 mln osób, w 2011 roku 4,6 mln. Zgodnie z GUS-owską prognozą w 2035 roku zaludnienie będzie wynosiło około 4 mln. To oznacza, że będzie nas mniej o około 780 tysięcy - wylicza prof. Runge.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:
DEBATA DZ: Woj. śląskie dramatycznie się wyludnia. Jak temu zaradzić? [RELACJA]

Dodaje, że za tym idzie starzenie się społeczeństwa. I nie jest to już tylko problem Bytomia czy Katowic - miast centralnych.
- Za moment będzie on widoczny także w miastach rozwijanych w latach 70. w oparciu o inwestycje przemysłowe, np. w Dąbrowie Górniczej. Tam mieliśmy do czynienia z ogromnym napływem ludzi na budowę Huty Katowice. Następne są Tychy czy Jastrzębie-Zdrój. Największe tempo starzenia się jest obecnie właśnie w Jastrzębiu-Zdroju. To jest wręcz kula śnieżna, która spowodowała, że zamiast 4,8 proc. udziału ludności w wieku powyżej 60. roku życia, obecnie mamy ich 22,4 proc. A co będzie w roku 2035? - pyta prof. Runge.

ZOBACZ WYWIAD Z PROF. RUNGE:
Prof. Runge: W porównaniu do lat 70. w roku 2030 będzie nas o milion mniej [WIDEO]

Wtóruje mu dr Robert Krzysztofik z Zakładu Gospodarki Przestrzennej Uniwersytetu Śląskiego: - To kurczenie się przebiega już w pewnych miejscach - np. na Opolszczyźnie - w sposób bardzo gwałtowny. My w Śląskiem jeszcze tego nie widzimy, bo w oknach naszych domów ciągle wiszą firanki. Tyle że w tych mieszkaniach przed laty mieszkało 4-5 osób, dzisiaj tylko jedna lub dwie. Tego już nie widzimy. A co będzie za następne 20 lat? Kto będzie tam mieszkał? - pyta dr Krzysztofik.
Dodaje, że wyludniać się będą nie tylko blokowiska i stare kamienice.
- Paradoksalnie problem dotyczy też dzielnic śródmiejskich, które przeszły fazę uszlachetnienia zabudowy. Tam miesza się funkcja mieszkaniowa z gospodarstwami 1-2-osobowymi z funkcjami pozamieszkaniowymi - mówi naukowiec.

Jak zatrzymać uciekających z regionu?

Dawid Kostempski, szef Górnośląskiego Związku Metropolitalnego i prezydent Świętochłowic, podkreśla, że ucieczka ludzi z miast to problem finansowy. Mniej mieszkańców to mniejsze podatki w kasie.

ZOBACZ TAKŻE:
Śląskie dramatycznie się wyludnia. Jak temu zapobiec? [STATYSTYKI]

Prof. Popiołek: Uciekamy z miast, ale to się już zmienia [WYWIAD]
- Od dwóch lat poleciłem raportować sobie liczbę mieszkańców Świętochłowic i widzę, że ona się zmniejsza. Problem ten poruszaliśmy także na spotkaniach miast zrzeszonych w GZM. Od 2006 roku z terenu związku ubyło 120 tys. mieszkańców - mówi Kostempski. Dodaje, że patrząc na ujemny przyrost naturalny i migrację - miasta zrzeszone w GZM chcą sprawdzić, jaką funkcję za 15-20 lat będą pełnić Świętochłowice, Katowice, Gliwice czy Sosnowiec.

- Chciałbym, aby Świętoch-łowice stały się za 15 lat taką dobrą sypialnią dla dużych miast, jakimi są Katowice czy Gliwice. Chcielibyśmy zrewitalizować przestrzeń mieszkaniową, publiczną. Młodych ludzi w danym mieście trzymają m.in. dobre mieszkania. One u nas były budowane dla tych, którzy pracowali w kopalniach i hutach. W latach 70. funkcjonowały tu dwie huty i dwie kopalnie - mówi Dawid Kostempski.

Dr Krzysztofik ostrzega jednak: - Trzeba równoważyć stawianie na funkcję mieszkaniową miasta z realizowaniem funkcji zapewnienia miejsc pracy. Realizowanie tylko tej pierwszej funkcji może być bardzo niebezpieczne. Można oczekiwać, że ci, którzy te mieszkania będą zapełniać, niekoniecznie to będą najbogatsi płatnicy.

Kostempski podkreśla, że docenia wagę pracy i to tej dobrze płatnej, bo to dla niej ludzie zmieniają miejsce zamieszkania. Przypomina, że w miastach należących do GZM na rok 2013 przeznaczono na inwestycje #1 mld 700 tys. zł. - Zmieniamy przestrzeń publiczną. Katowice: cały kwartał po kopalni Katowice. Świętochłowice: przez trzy ostatnie lata udało mi się przyciągnąć do miasta 100 mln zł dotacji bezzwrotnej, także na działania związane z przestrzenią publiczną, infrastrukturą. W ten sposób będziemy się starali wspólnie ten trend kurczenia się miast powstrzymać. W pojedynkę nie damy rady. Ale jako niemal dwumilionowy twór - obszar metropolitalny - wspólnie jesteśmy w stanie te działania odwrócić i stać się konkurencją dla takich ośrodków jak Warszawa czy Wrocław - podkreśla.

W Mikołowie mieszkańców przybywa. Jakim cudem?

Są w województwie śląskim miasta i powiaty, w których mieszkańców przybywa. Jedno z takich miejsc to Mikołów. Jego burmistrz Marek Balcer podkreśla, że nikomu nie podbiera mieszkańców. Sami przyjeżdżają i budują domy z ogródkiem. - Tutaj, na Śląsku, bardzo się zmieniliśmy. Przy okazji, w latach 90., położyliśmy transport publiczny, ale też przesiedliśmy się do samochodów. Problem odległości zniknął. Mikołów ma to szczęście, że leży w świetnym miejscu, także komunikacyjnym. Stąd blisko jest tak do Katowic, jak i na południe województwa, w góry - podkreśla Balcer.

Jego zdaniem, w centrach dużych miast nie mieszka się dobrze. - Na szczęście dzięki mobilności można mieszkać gdziekolwiek, oczywiście jeśli ma się na to pieniądze. Obserwujemy - zwłaszcza po 1990 roku - ucieczkę ludzi z betonu, z bloków. Oni chcą mieć zieleń, spokój, trochę oddechu i kawałek własnej ziemi. Wybierają Mikołów, bo ma znakomite położenie - mówi burmistrz.

Dodaje, że samorząd stawia także na przedszkola, edukację: - To przynosi znakomite efekty. Uczniowie z Mikołowa mają świetne wyniki na egzaminach, jedne z najlepszych w regionie. Łożymy też pieniądze na kulturę, infrastrukturę sportową.

W Opolu: Specjalna Strefa Demograficzna

Przygotowując nową strategię dla rozwoju Opolszczyzny, postanowiono zbadać podstawy, czyli to, czym województwo dysponuje. - Pierwsze dane pokazały, że liczba mieszkańców regionu spadła poniżej miliona. Po weryfikacji okazało się, że jest ich nieco ponad milion. Nasze dane demograficzne są najgorsze w kraju, podobnie prognozy na przyszłość. W tych negatywnych zmianach jesteśmy kilkanaście lat do przodu także przed województwem śląskim. Jeśli chcecie wiedzieć, co was czeka - spójrzcie na nas - mówi Arkadiusz Kuglarz z Urzędu Marszałkowskiego w Opolu.

Podkreśla, że opolska młodzież już dawno wsiadła w samochody, pociągi i wyjechała.
- Część jeszcze przed 2004 r., czyli wstąpieniem do UE. To były osoby mające dwa paszporty: polski i niemiecki. Wcześniej dostrzegli swoją szansę na Zachodzie - mówi Kuglarz. Za granicą jest obecnie co najmniej ćwierć miliona mieszkańców Opolszczyzny. Młode kobiety rodzą dzieci w Niemczech, Holandii, Wielkiej Brytanii. - Przewidywania demografów, niestety, się sprawdzają. Będziemy nadal mieć do czynienia ze spadkiem liczby mieszkańców. Wyjeżdżają za pracą, bo u nas jej nie ma. Trwa też drenaż młodych ludzi przez Wrocław.

A przecież diagnoza społeczna pokazuje, że na Opolszczyźnie żyje się niemal najlepiej w kraju. Największy metraż mieszkań, świetna opieka przedszkolna, medyczna, komunikacja, dojazd do Katowic czy Wrocławia. Dlaczego więc jest tak źle?

Karta Rodziny i Seniora oraz inne pomysły miast

Co szósta rodzina z Opolszczyzny wyjechała, jest gdzieś w Europie. Postanowiono więc stworzyć tam Specjalną Strefę Demograficzną. Tydzień temu prezydent Bronisław Komorowski podpisał Opolską Kartę Rodziny i Seniora. Ma ona promować wielodzietność, ale też pomagać dużym rodzinom przez zniżki, rabaty. Podobne zabiegi stosują też nasze samorządy. W Sosnowcu czy Świętochłowicach to choćby kawa za złotówkę dla seniora. W wielu miastach - zniżki na basen, do kina, ale też do fryzjera i na zakupy w księgarni.

Arkadiusz Kuglarz z Opolskiego Urzędu Marszałkowskiego podkreśla: - Naszym problemem nie jest infrastruktura, ale demografia. Dlatego powstała koncepcja utworzenia Specjalnej Strefy Demograficznej. Najważniejsze jest zapewnienie pracy, bo rodzinę, mieszkanie - trzeba utrzymać. Kolejna sprawa to edukacja. Mamy co roku na Opolszczyźnie 15 tysięcy absolwentów wyższych uczelni i tylko 7 tysięcy absolwentów szkół zawodowych i techników. Zaś zapotrzebowanie jest odwrotne. Nasz rynek pracy nie jest w stanie wchłonąć takiej liczby osób z wyższym wykształceniem. Uciekają więc do Wrocławia czy za granicę. Z drugiej strony nasi przedsiębiorcy mówią: "Dajcie nam fachowców. Nie humanistów".
Kuglarz twierdzi, że uczelnie były nieprzystosowane do zmian na rynku. Wiele kierunków kształciło bezrobotnych: - Jeszcze niedawno rektor jednej z naszych uczelni powiedział, że nie będzie dostosowywał nauczania do wymogów rynku pracy, bo wypuszcza diamenty, które na tym rynku świetnie sobie poradzą. Dzisiaj już tak nie mówi. Zmienił zdanie i zaczyna współpracować z przedsiębiorcami. Wyższe uczelnie muszą się dostosować - mówi.
Społeczeństwo na Opolszczyźnie starzeje się jeszcze szybciej niż w Śląskiem. Kłopot polega na tym, że będzie trzeba się nim zająć. Kuglarz dodaje, że nie pomoże świetny program, jak nie będzie ludzi. Najlepszymi nawet programami będzie wtedy można tylko, co najwyżej, napalić w piecu.

Śląskie pozytywna energia, czyli zmiana wizerunku

Tomasz Stemplewski, dyrektor Wydziału Gospodarki, Promocji i Współpracy Zagranicznej Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego, także zadaje sobie pytanie, dlaczego młodzi ludzie wyjeżdżają z województwa, skoro mamy wysokie w porównaniu z resztą kraju zarobki, niskie bezrobocie, lotnisko, dobre drogi.

- I jeszcze kwestia tego, do czego te drogi nam służą, czy aby nie do tego, by nimi stąd wyjechać? Dlatego zajmujemy się nie tylko rozbudową infrastruktury, ale też tym, czemu ma ona służyć. Sama w sobie nie jest ona celem - mówi dyr. Stemplewski.
Badania przeprowadzone 5-6 lat temu przez Urząd Marszałkowski pokazały, że istnieje przepaść pomiędzy warstwą racjonalną a emocjonalną. Jeśli chodzi o element racjonalny, to byliśmy liderami w kraju, znajdowaliśmy się na samym szczycie.

- To tutaj się najwięcej zarabia, to tutaj jest świetna opieka medyczna. Mamy świetne drogi - to bez dwóch zdań najlepsza infrastruktura w kraju. Niestety, jeśli chodzi o warstwę emocjonalną - było odwrotnie. Jeszcze 5-6 lat temu mieszkańcy województwa mieli zaniżoną samoocenę. Oceniali siebie gorzej niż zamieszkujących inne części kraju. Mieliśmy o sobie naprawdę fatalne mniemanie. Blokowiska, kominy, brud, górniczy związkowcy rzucający w Sejm kamieniami. Trzeba było coś z tym zrobić. Na nic nam przecież te wszystkie wspaniałe rzeczy, jakie tutaj mamy, jeśli sami nie będziemy swojej marki świadomi, nie będziemy jej doceniać - wyjaśnia dyr. Stemplewski.

Masz tutaj wszystko, po co chcesz wyjechać?

Pierwsze działania śląskiego samorządu wojewódzkiego były więc skierowane do mieszkańców Śląskiego. - To im pokazywaliśmy atrakcje regionu. Udało się nam wypromować to, co przez lata było kulą u nogi, czyli zabytki przemysłowe. Wcześniej ludzie znali tylko swoje miejsce zamieszkania, plus jakieś 20 km wokół niego. Reszta to już była niemal zagranica - mówi dyr. Stemplewski. Dodaje, że jeśli chodzi o tożsamość, to szukano wspólnego mianownika. Stała się nim "pozytywna energia". I to zostało kupione. Z tym hasłem identyfikują się wszyscy.
- Kiedy po 5 latach powtórzyliśmy badania, okazało się, że mieszkańcy Śląskiego już zdecydowanie lepiej znają region i kochają go bardziej niż inne miejsca kraju. Na kolejnym etapie chcemy pokazać, dlaczego tu warto mieszkać. Nie chodzi o to, abyśmy się wszyscy umawiali na jedną wspólną tożsamość. Chodzi o to, abyśmy powiedzieli: "OK, w centralnej części regionu jest praca, można zdobyć wykształcenie, są świetne szpitale. Ale na południu i północy można świetnie wypocząć".
Zdaniem Stemplewskiego, warto zadbać o to, aby zatrzymać mieszkańców. Pokazać, że to województwo śląskie jest pragmatycznym, idealnym miejscem do zamieszkania. - Mamy tutaj wszystko, czego trzeba. Możemy się szybko przemieszczać. To jakość życia zdecyduje, że ludzie będą chcieli tutaj zostać. Może w Warszawie i Krakowie zarabia się nieco więcej, ale jeśli już młody człowieku będziesz chciał kupić mieszkanie, to tam jest ono droższe. Tam będziesz z domu do pracy dłużej dojeżdżał. Zastanów się. Jesteśmy w stanie wygrać walkę o zatrzymanie ludzi w Śląskiem, jeśli zapewnimy im odpowiednią jakość życia - podkreśla dyr. Stemplewski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!