Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Diane, jest 11:30, 24 lutego. Wjeżdżam do miasteczka Twin Peaks”. Jak serial Davida Lyncha wpłynął na kształt współczesnej telewizji?

Adam Tobojka
Adam Tobojka
CBS Televison Distribution/Showtime Network
24 lutego to data, o której pamięta każdy fan serialu Davida Lyncha i Marka Frosta. Obchodzony jest wtedy „Twin Peaks Day”, czyli rocznica fikcyjnej daty przybycia agenta Coopera, głównego bohatera serialu, do tytułowego miasteczka Twin Peaks. Dlaczego debiutujący ponad trzydzieści lat temu serial wciąż uznawany jest za jeden z najważniejszych w historii telewizji?

Twin Peaks nie da się opisać dwoma czy nawet dwudziestoma zdaniami. Z pozoru prosty serial kryminalny, opowiadający o śledztwie prowadzonym przez agenta FBI Dale’a Coopera, którego celem jest odkrycie i schwytanie mordercy Laury Palmer, szybko wymyka się schematom gatunku. Twórcy skaczą między gatunkami, balansując między kryminałem, horrorem, komedią, dramatem obyczajowym, wszystko spinając niezwykłym miejscem akcji: miasteczkiem Twin Peaks, które już w pierwszym odcinku pokazuje, że kryje o wiele więcej sekretów, niż tylko zagadkę śmierci nastoletniej uczennicy.

Za stworzenie serialu odpowiadają David Lynch i Mark Frost, chociaż autorstwo przypisuje się temu pierwszemu. Nie powinno to dziwić: cały serial zachowuje niezwykłą, oniryczną atmosferę, tak charakterystyczną dla tego twórcy. Z pozoru dziwne zachowania mieszkańców miasteczka w kontekście historii wydają się naturalne, a, oglądając serial, widz niemal przenosi się do innego świata: tak podobnego do naszego, ale dającego wyraźne poczucie niesamowitości i niezgodności z naszą rzeczywistością. Całość potęgowana jest dodatkowo wspaniałą ścieżką dźwiękową, zmarłego niestety w tym roku, Angelo Badalametiego.

Od swojej premiery w 1990 roku (pierwsza polska emisja odbyła się w 1991 roku) serial zdobył rzeszę fanów, uznających Twin Peaks za jedno z najważniejszych dzieł telewizyjnych wszech czasów. Co powoduje, że ponad trzydzieści lat po premierze produkcja Lyncha i Snowa wciąż cieszy się takim uznaniem?

W momencie premiery Twin Peaks było serialem przełomowym. Wcześniejsze produkcje przedstawiały proste historie: luźno połączone motywem przewodnim wyraźnie dzieliły się na osobne odcinki, wychodząc z (słusznego skądinąd) założenia, że widz nie może czuć się zagubiony w historii, opuszczając chociaż jeden odcinek. Seriale takie jak Bonanza czy Starsky i Hutch realizowane były w formule „story of the week”: kolejne odcinki łączyły jedynie główne postaci i miejsce akcji. Nieważne było, czy widzieliśmy wszystkie odcinki, czy opuściliśmy siedem kolejnych: zasiadając przed telewizory, nie musieliśmy zaprzątać sobie głowy wątkami z poprzednich epizodów, mając pewność, że całość historii zamknie się przed napisami końcowymi.

Wyjątkiem od tej reguły były tak zwane opery mydlane: seriale obyczajowe, emitowane najczęściej w paśmie dziennym, skierowane głównie do gospodyń domowych. Te przedstawiały ciągłą fabułę, a kolejne odcinki wymagały znajomości poprzednich wydarzeń. Przełomowa była właśnie decyzja o zastosowaniu tego modelu w serialu kryminalnym: Lynch i Frost przedstawili historię ciągłą, wymagającą od widza zaangażowania i znajomości całości historii. Dzisiaj to standard, jednak pod koniec lat osiemdziesiątych, gdy serial powstawał, było to czymś świeżym i niespotykanym.

Decyzja ta okazała się strzałem w dziesiątkę: każdego tygodnia serial gromadził przed ekranami miliony widzów, chcących poznać tajemnicę śmierci Laury Palmer. Niemałym przczynkiem do sukcesu serialu – obok wciągającej zagadki kryminalnej – była postać jednego z twórców, Davida Lyncha. Będący wówczas u szczytu popularności twórca, znany zarówno z autorskich, surrealistycznych wizji (Głowa do Wycierania, Człowiek Słoń) jak i bardziej mainstreamowych, ale wciąż charakterystycznych produkcji (Blue Velvet, Dzikość Serca), nadał serialowi unikalny charakter, którego nie dało się porównać z żadnym innym – a dzisiaj, ponad trzydzieści lat po premierze, wciąż trudno znaleźć produkcję, która zbliżyłaby się chociaż trochę do magicznego realizmu miasteczka Twin Peaks. I mimo że drugi sezon serialu powstawał już niemal bez jego udziału, to finałowy odcinek, wyreżyserowany przez Lyncha właśnie, to wciąż jedna z najlepszych rzeczy wyprodukowanych na potrzeby małego ekranu.

Czy warto dzisiaj do Twin Peaks wrócić? Zdecydowanie! Świetne aktorstwo, zdjęcia, scenografia i ścieżka dźwiękowa, a przede wszystkim niesamowity klimat sprawiają, że sam do serialu wracam regularnie. I chociaż już od prawie dwudziestu lat wiem, kto zabił Laurę Palmer, to każdy kolejny seans porywa mnie tak samo, jak pierwszy, a pierwsze słowa, jakie padają w serialu: „Ona jest martwa. Zawinięta w plastik!” zwiastują kolejną wizytę w niesamowitym, pełnym tajemnic miasteczku Twin Peaks.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo