Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dom Aktora. Szczecińska 10, Chorzów. Kiedyś kultowa śląska miejscówka. Kto tu nie mieszkał...

Anna Ładuniuk
Dom Aktora, zdjęcie współczesne
Dom Aktora, zdjęcie współczesne Marzena Bugała-Azarko/Polskapress
Chorzowski Dom Aktora to dom, przez który od końca lat 70. ubiegłego wieku przewinęło się wielu artystów. Jego mury mogłyby wiele opowiedzieć. To 40 lat historii nie tylko Teatru Rozrywki w Chorzowie.

Chorzów, Klimzowiec, ulica Szczecińska 10. Długi peerelowski czteropiętrowy blok z końca lat 70. ubiegłego wieku. Na parterze lokale usługowe, a od pierwszego piętra wzwyż identycznie: długi korytarz jak w szpitalu, po obu stronach szereg drzwi do 32-metrowych mieszkań z kiszkowatym przedpokojem, niewielką łazienką, ślepą kuchnią i 20-metrowym pokojem z balkonem. Na każdym piętrze po 50 parę takich samych mieszkań. Ale piętro pierwsze jest specjalne: to Dom Aktora. Nazwa i miejsce w Chorzowie kultowe.

Słynni lokatorzy Domu Aktora

I choć artyści i pracownicy teatru mieszkają jedynie na jednym piętrze, to nazwa „Dom Aktora”przylgnęła do całego budynku. Miejsce to służy artystom i innym pracownikom Teatru Rozrywki już od ponad 40 lat. Przez ten czas przez Dom Aktora przewinęło się ponad tysiąc lokatorów. Jedni mieszkali tu przez wiele lat, inni zatrzymali się na zaledwie parę miesięcy. Na przykład Janusz Józefowicz, dziś słynny choreograf, aktor i reżyser, który jako młody chłopak zaczynał swoją drogę zawodową w zespole chorzowskiego Music Hallu (był jednym z tych, którzy zamieszkali tu jako pierwsi).

Mieszkał nieżyjący już Marcel Kochańczyk, kiedy przyjeżdżał na Śląsk reżyserować swoje słynne musicale, Józef Szajna obmyślał na Szczecińskiej koncepcję nagradzanego potem na festiwalach spektaklu „Ślady”, przez kilka lat było to mieszkanie dla aktorki Elżbiety Okupskiej. Na przełomie lat 80 i 90 Piotr Wojtasik, światowej klasy trębacz jazzowy z rodziną zajmował lokal gdzieś w połowie długiego korytarza (z widokiem na pomnik Harcerza). Prawie naprzeciwko (widok na ul. Szczecińską) mieszkał wtedy początkujący wokalista a teraz znany aktor śląskich scen Dariusz Niebudek, tuż obok Renata Zarębska, aktorka i wokalistka związana z kabaretem Jana Pietrzaka, jeden z najbardziej rozchwytywanych konferansjerów tamtych czasów Bogusław Sobczuk (filmowy szef Krystyny Jandy w „Człowieku z marmuru”).

Kiedy w połowie lat 80. dyrektorem teatru został 34-letni wtedy Dariusz Miłkowski, jego pierwszym lokum na Śląsku był także Dom Aktora. No i jeszcze Jerzy Makselon (obecnie dyrektor Teatru Nowego w Zabrzu), Krzysztof Kurlej, szef impresariatu w „Mazowszu”, aktor Michał Anioł, choreograf i tancerz Julian Hasiej, nieżyjąca już aktorka a potem wrocławska dziennikarka Beata Młynarczyk-Jurkowska z mężem Łukaszem Jurkowskim, artystą wrocławskiej Pantomimy. Zatrzymywali się tu także przyjeżdżający na występy gościnne – Ewa Demarczyk, Jan Machulski, Irena Jarocka, Krystyna Janda, Edyta Geppert, Tadeusz Woźniak. Nazwiska można wyliczać jeszcze długo. Generalnie, Dom Aktora był i jest do dzisiaj domem dla bardzo wielu artystów, pracowników technicznych i administracyjnych Teatru Rozrywki w Chorzowie.

Na początku jak w akademiku

Pierwsi lokatorzy wprowadzili się do niego w listopadzie roku 1979, nie bez kontrowersji . Bo tak jak pomysł powołania rewiowego teatru w Chorzowie obarczony był „skandalem” zabrania lokalu teatrowi Reduta i domowi kultury Kościuszko”, tak pomysł osiedlenia na Szczecińskiej adeptów studium artystycznego działającego przy tym teatrze obarczony był „skandalem” zabrania ponad 50 mieszkań chorzowianom czekającym latami na własne „M”. Dlatego przez wiele następnych lat sąsiedzi podejrzliwie i z dystansem patrzyli na lokatorów Domu Aktora.
A „na mieście” mówiło się o głośnych imprezach i ekstrawaganckim trybie życia mieszkańców. Prawdy w tym było niewiele, ale legenda rosła.

Na początku lat 80. życie w Domu Aktora zorganizowane było trochę jak w akademiku. Osoby samotne, bez rodzin kwaterowano po dwie, bywało że i trzy osoby. Potem to się zmieniło. Tym bardziej, że wśród lokatorów było coraz więcej rodzin, zaczęły rodzić się dzieci. Ale nadal tuż przy wejściu na piętro funkcjonowała całodobowa recepcja z portierem, a drzwi główne były o 22 zamykane na klucz i żeby się dostać do środka trzeba było dzwonić po portiera. Telefon w erze przedkomórkowej był luksusem. Przy recepcji wisiał automat na monety. Kiedy przechodziło się obok, zawsze „ktoś na nim wisiał”. Drugi aparat, którym dysponowali portierzy przeznaczony był do kontaktów z teatrem (wewnętrzna linia) i odbierania połączeń przychodzących do lokatorów. Interkomy w każdym mieszkaniu służyły do przywoływania do telefonu. I tak np. o 8 rano rozlegał się we wszystkich mieszkaniach głos portiera: „Pan X proszony do telefonu”, a czasami jeszcze z dodatkiem: „pani Y dzwoni...”. Wieloletnia administratorka Domu Aktora Zofia Rycyk (pracowała w teatrze od roku 1987 do emerytury) wspomina, że mieszkający pod piątką, po przeciwnej stronie korytarza Tomek Adamczyk podjeżdżał do telefonu na hulajnodze. Od biegania do telefonu i rozmawiania w obecności portierów i przypadkowo przechodzących sąsiadów zwolnionych było tylko kilkoro „Vipów” - w ich mieszkaniach, jak przypomina Zofia Rycyk, były aparaty i portier mógł tam przełączyć rozmowę.

- Niesamowity był ten długi, stumetrowy korytarz. Pełnił rolę naszego salonu. Kiedy ktoś miał ochotę pogadać, wychodził i na pewno na korytarzu zastał któregoś z sąsiadów. Najczęściej było to późnym wieczorem, kiedy pokąpaliśmy i pousypialiśmy dzieci. Bo ich pojawiało się w Domu Aktora coraz więcej i siłą rzeczy tworzyła się taka wspólnota ojców. I na tym korytarzu rozmowy o pudrze czy oliwce nie były rzadkością – wspomina Dariusz Niebudek, który mieszkał na Szczecińskiej 4 lata, od 1986 do 1990 roku. I przypomina stare czasy: ­ Na początku każdego sezonu przychodzili „nowi”, po paru miesiącach tworzyły się pary, potem były śluby, potem rodziły dzieci. Wózki odsprzedawaliśmy sobie nawzajem. Była też taka przechodnia niania, która bawiła kolejno nasze dzieci.
A co z legendarnymi imprezami? Niebudek pamięta jedną, z 11 listopada 86 lub 87 roku. Bawili się dobrze, a wczesnym rankiem, kiedy ludzie szli już na pierwszą zmianę, oni wyszli na balkon z zaczęli śpiewać patriotyczne, legionowe pieśni. Skończyło się interwencją Milicji Obywatelskiej. Nie chodziło o zakłócanie ciszy, ale repertuar... Innym razem, kiedy w Domu Aktora nocowała po występach w Rozrywce Dorota Stalińska, zorganizowali wspólnie piżama party. No i sprawa z dostępem do alkoholu: sklepów nocnych wprawdzie w tamtych czasach jeszcze nie było, ale piętro wyżej jeden z lokatorów prowadził melinę. Mieszkańcy Domu Aktora byli jego częstymi klientami. Ale że nie wszystkim ufał i bał się, że w końcu ktoś zamelduje o nim milicji, wybrał sobie dwie osoby do kontaktów: właśnie Niebudka i jedną z dziewczyn z zespołu wokalnego. - Przestało to być miłe, kiedy zdarzało się, że właśnie usypiam syna, a tu ktoś puka i prosi żebym skoczył na górę po flaszkę. A za pół godziny kolejny sąsiad z tą samą prośbą i tak ze trzy razy w ciągu wieczoru – wspomina dziś Niebudek.

­- Kiedy wprowadzałam się do Domu Aktora w roku 1988, w przydzielonym mi mieszkaniu zastałam zniszczoną wersalkę, niewielki stolik, 2 lub 3 krzesła, a w mikroskopijnej ciemnej kuchni szafki, małą lodówkę, duże szafy wnękowe w przedpokoju. Było to wyposażenie standardowe, takie jakie otrzymali pierwsi lokatorzy w roku 1979. Ale 10 lat później każdy nowo wprowadzający się meblował już zwykle mieszkanie swoimi sprzętami. Na dole, tam gdzie dziś jest przychodnia lekarska, był supermarket. Stamtąd miałam lodówkę, a meble kupiłam na Roździeńskiego w Katowicach – wspomina jedna z lokatorek.

System opłat był prosty: całość - czynsz i należność za prąd i gaz potrącane były bezpośrednio z teatralnej pensji. W roku 1988 - 2500 zł plus media, potem zaczęła się inflacja, to i zarobki, i opłaty rosły w tempie astronomicznym.
Zofia Rycyk jeszcze pięć lat temu opowiadała, że przechowuje w teatrze książkę meldunkową z tamtych pierwszych kilkunastu lat istnienia Domu i jest w stanie w ciągu kilku minut odnaleźć, kto, kiedy i pod którym numerem zajmował lokal przy Szczecińskiej 10.

W latach 90. mieszkania stały się bardziej samodzielne. Na początku XXI wieku zniknęli portierzy, zainstalowano domofony. Wiele mieszkań teatr zaczął wynajmować komercyjnie chętnym spoza teatru. Tym samym zaczęła zacierać się różnica pomiędzy piętrem pierwszym, aktorskim, a pozostałymi.
Ale PRL czasami nie pozwala o sobie zapomnieć – jakiś czas temu, podczas remontu w mieszkaniu nr 28 odnaleziono materiały związane z działalnością podziemnej Solidarności. Były ukryte pod wykładziną.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera