Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dr Maciej Jędrzejko. Lekarz i obrońca praw kobiet, który się nie boi. Ginekolog i położnik, medialny edukator, ojciec trójki dzieci

Katarzyna Pachelska
Katarzyna Pachelska
Doktor Maciej Jędrzejko, doktor nauk medycznych, specjalista ginekolog i położnik. Ojciec trójki dzieci. Medialny edukator. Założyciel zespołu szantowego Banana Boat.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Doktor Maciej Jędrzejko, doktor nauk medycznych, specjalista ginekolog i położnik. Ojciec trójki dzieci. Medialny edukator. Założyciel zespołu szantowego Banana Boat.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Marzena Bugala Polska Press
Dr Maciej Jędrzejko. Doktor nauk medycznych. Ginekolog i położnik. Urodzony w Sosnowcu, mieszkający w Tychach. Ojciec trójki dzieci. Lider zespołu szantowego Banana Boat. Medialny edukator. Obrońca praw kobiet. Poznajcie dr. Macieja Jędrzejkę, który często występuje m.in. w programie "Dzień dobry TVN" z bardziej osobistej strony i posłuchajcie, jak śpiewa! WYWIAD DZ.

Wywiad z doktorem Maciejem Jędrzejką.

Dziennik Zachodni: Na początek będzie jak u lekarza. Zaczniemy od wywiadu, od podstawowych danych na pana temat.
Maciej Jędrzejko: Dobrze.

Nazwisko już znamy. Tytuł naukowy?
Doktor nauk medycznych. Specjalista ginekologii i położnictwa.

Wiek?
43 lata.

Dzieci?
Trójka chłopców. Najstarszy, ze związku z byłą żoną, właśnie skończył 18 lat. Z moją partnerką Agatą mam 2-latka i 4-latka. Wszyscy moi synowie przyszli na świat w grudniu.

A pan gdzie się urodził?
Pochodzę z Sosnowca. Tam spędziłem dzieciństwo i młodość. Skończyłem szkołę podstawową nr 10 oraz IV Liceum Ogólnokształcące im Stanisława Staszica. To tam powstał zespół Banana Boat.

Zobacz poważne i mniej poważne oblicze doktora Macieja Jędrzejki. Kliknij w galerię zdjęć.

Ale rozmawiamy teraz w pana domu w Tychach. Jak się pan tu znalazł?
Z powodów zawodowych. Tuż po studiach dostałem pracę w tyskiej poradni lekarza rodzinnego. Tam zdobywałem pierwsze szlify jako lekarz. I przyznaję z ręką na sercu - byłem zielony jak sałata na kanapce. I przerażony po prostu, ponieważ okazało się, że moja cała wiedza ze studiów, mimo że miałam stypendium naukowe, jest niewiele warta w momencie, kiedy się zaczyna kontakt z pacjentem. Studia medyczne w Polsce niestety lepiej przygotowują do pracy z książkami naukowymi niż z pacjentem.

W tamtych czasach, te 16 lat temu, lekarze nie byli aż tak poszukiwani jak dziś...
Na studiach straszono nas, że nie dostaniemy w Polsce pracy jako lekarze, że najlepiej od razu wyjechać za granicę i tam zarabiać znacznie lepsze pieniądze. Ale mnie wiele trzymało w Polsce. Miałem swój zespół szantowy, rodzinę. Postanowiłem nie wyjeżdżać. Jednak byłam w takim stresie, że po studiach nie dostanę pracy, że złożyłem od razu papiery do pogotowia ratunkowego. I przyjęli mnie. W tamtych czasach, by dostać się na specjalizację, trzeba było mieć etat w szpitalu lub być na studium doktoranckim. System rezydentur oraz LEP dopiero wchodził. Bylem ostatnim rocznikiem który nie zdawał LEP-u, ale za to zdawaliśmy równocenne egzaminy na specjalizacje. Oczywiście od razu rzucili mnie, świeżaka, który dopiero zaczął pracę w przychodni, na pierwszy front. W sumie w pogotowiu pracowałem prawie 5 lat. Zarabiałem po 70 zł za dyżur. Na koniec miesiąca miałem z tego pogotowia 1150 zł. W tym czasie pracowałem też w przychodni w Tychach, by jakoś się utrzymać z tych głodowych pensji. Do tego doszły jeszcze dyżury na Izbie Przyjęć w Centrum Pediatrii w Sosnowcu. Musiałem nauczyć się pracy z małymi pacjentami, również tymi przywożonymi przez pogotowie. Na szczęście miałem cudownych nauczycieli pediatrii, którzy nauczyli mnie jak badać dzieci, jakie sztuczki stosować, żeby maluchy się nie bały.

Nie przeocz

To dlaczego teraz jest pan ginekologiem? Jak trafił pan na tę specjalizację?
Miałem być chirurgiem. To była moja wielka pasja na studiach. Asystowałem przy operacjach, fascynowałem się tym. Aż będąc na stażu w szpitalu zobaczyłem poród. Byłem porażony. Trafiłem na taki dzień w szpitalu, że było aż 16 porodów. Nigdy w mojej karierze to się nie powtórzyło. Tego dnia zobaczyłem chyba każdy możliwy rodzaj porodu, łatwy, skomplikowany, zakończony cesarskim cięciem. Byłem zafascynowany porodami, tymi emocjami. Tam się zadziała magia, która totalnie mnie ogarnęła. Odkryłem swój świat w medycynie. Poczułem całym sobą, że to jest to, co bym chciał robić. Poza tym przecież to też jest chirurgia, którą tak ukochałem tylko skoncentrowana na kobiecym układzie rozrodczym. Ze względu na problemy ze skrzywionym kręgosłupem, wielogodzinne operacje nie są dla mnie. A w ginekologii największe zabiegi trwają maksymalnie 4 godziny, zwykłe godzinę czy dwie. I gdy już podjąłem decyzję o wyborze specjalizacji ginekologiczno-położniczej zgłosiłem się na staż do słynnej wówczas tyskiej kliniki ŚUM prowadzonej przez Profesora Ryszarda Porębę w Tychach. Pracowałem tam tak 5 lat bez wynagrodzenia - na wolontariacie, ale za to miałem szanse zrobić specjalizację. A że miałem też smykałkę do pracy naukowej, zdecydowałem się też na podjęcie studiów doktoranckich. Przyznaję bez bicia, przedłużałem te studia chyba cztery razy. Ale miałem poniekąd powód, bo dostałem duży grant na badania naukowe. Temat wybrałem sobie tak ambitny, że miałem duże problemy, żeby znaleźć do nich pacjentki. Ale ostatecznie doktorat po ciężkich bojach ukończyłem i obroniłem a moi recenzenci nawet zawnioskowali o wyróżnienie. Okazało się też, że mam smykałkę do nauczania studentów. Sprawiało mi dużą przyjemność, gdy widziałem, że trafiam do nich, że dużo rozumieją z moich zajęć. Później prowadziłem też wykłady o medycynie dla tłumaczy symultanicznych. Musieli wiedzieć, o czym mowa. Przerobiłem z nimi wiele działów medycyny.

Poronienie to w Polsce ciągle temat tabu.

Ronić po ludzku. Dlaczego poronienie to temat tabu? Ginekolo...

Ale specjalizację i tak musiał pan zrobić? Mimo tego, że miał pan doktorat z tej samej dziedziny medycyny? **
Tak. Doktorat to jest droga naukowa, a specjalizacja - droga zawodowa. Młodemu lekarzowi studia doktoranckie i doktorat dodają trochę pewności siebie w kontaktach ze starszymi, bardziej doświadczonymi kolegami. Ja specjalizację zakończyłem kilka lat po obronie doktoratu. To też była długa droga. Bo trzeba było pracować na kilka etatów, żeby godnie żyć. Pracowałem jako ginekolog i położnik w trzech poradniach. Do tego sporo koncertów z Banana Boat na całym świecie. Proces specjalizacji również się dość znacznie wydłużył. Ostatecznie specjalizację skończyłem w 2016 r., a mój opiekun załamał ręce, gdy mu dostarczyłem te ponad 5000 stron dokumentów. Do specjalizacji trzeba wykazać np. 50 wykonanych cięć cesarskich, ja miałem na koncie ponad 700, czy 100 asyst przy porodach, gdy ja miałem ponad 2500. Ale przynajmniej nie było problemu z kwestionowaniem procedur (śmiech).

No i przyszedł marzec 2020, a wraz z nim pandemia koronawirusa. I pan objawił się na Facebooku ze swoim poradnikiem covidowym. Chyba cały polski Facebook podawał go między sobą.
Ale to wcale nie był taki mój pierwszy wpis dotyczący medycyny! Ja już od dobrych kilku lat publikowałem medyczne posty na moim prywatnym profilu na Facebooku. Najwyraźniej sposobem przekazu, z wypunktowaniem krok po kroku co można zrobić, trafiłem chyba na podatny grunt. Wtedy mało było wiadomo o koronawirusie. A ja, choć jestem „tylko” ginekologiem, zawsze fascynowałem się mikrobiologią i na tyle dobrze rozumiałem te mechanizmy ze mogłem się tą wiedzą podzielić z nie-medykami.

Dr nauk medycznych Maciej Jędrzejko radzi, jak przygotować swój organizm do walki z koronawirusem i wywoływaną przez niego chorobą.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Dr Maciej Jędrzejko zaleca, jak przygotować się na atak COVI...

Teraz stał się pan jednym z najbardziej znanych lekarzy w Polsce. Często pan występuje w popularnych programach telewizyjnych, np. w „Dzień dobry TVN”, na pana opinie powołują się rozmaite media. Ale teraz już nie mówi pan o koronawirusie, a o sprawach związanych z aborcją, poronieniami. Nie kryje pan swoich osobistych przekonań. Skąd w panu ta odwaga?
Dziękuję za taką ocenę ale dla mnie to nie dowód odwagi tylko wiary w to że jeszcze żyjemy w wolnym kraju. Ja po prostu jestem w zgodzie ze sobą, i tyle. Odczytywanie moich działań jako wielkiej odwagi oznaczałoby dla mnie, że faktycznie w naszym kraju ludzie się boją mówić to, co myślą, a przecież chcieliśmy wolności słowa? Nazywanie wielką odwagą normalnych zachowań oznacza, że pogubiliśmy się kompletnie jako społeczeństwo. Ja kocham wolność i nie dam sobie jej tak łatwo odebrać.

Zobacz koniecznie

Publicznie broni pan prawa kobiet do aborcji chorych genetycznie albo śmiertelnie płodów, ale jednocześnie mówi, że nie dokonałby aborcji zdrowej ciąży.
Tak. Nowoczesna medycyna uważa, że ciężko chory i nie rokujący na przeżycie w dobrym stanie płód należy usunąć najszybciej jak to możliwe, zanim rozwój układu nerwowego sprawi, że zacznie czuć ból. Chodzi o zasadę minimalizacji cierpienia. Nie możemy zmuszać kobiet do bohaterstwa. Nie możemy z kobiet robić trumien. To jest medycyna, to jest wiedza, to jest nauka. My wiemy, że takie ciąże się dobrze nie skończą. Natomiast nie ma mojej zgody na aborcję zdrowego, dobrze rozwijającego się płodu, na pewno nie gdy jego serce już bije, a organogeneza jest zakończona. Jestem agnostykiem i mam do życia ogromny szacunek tyle, że bez kontekstów i motywacji religijnych. Jednak ostateczna decyzja zawsze należy do matki.

Dr n. med. Maciej Jędrzejko jest specjalistą ginekologii i położnictwa, ale nietypowym, bo ma za sobą również pracę jako lekarz rodzinny (jeszcze w czasach, gdy nie było oficjalnie takiej specjalności) oraz pediatra. Do tego przez 5 lat pracował w pogotowiu w Będzinie. Jest ojcem trójki dzieci.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE

Dr Jędrzejko, ginekolog, apeluje do władzy: Uczynicie z mate...

Przyjmuje pan cały czas pacjentki w czasie epidemii?
Tak, nie wyobrażam sobie prowadzić ciąży przez internet albo telefon. Ja specjalizuję się w diagnostyce szyjki macicy, a skracająca się szyjka jest nazywana cichym zabójcą dzieci. Nie boli, a prowadzi do przedwczesnego porodu. Do tego jest konieczne wykonanie badania usg. Tego nie da się zrobić przez telefon.

Porody swoich synów też pan przyjmował?
Nie, absolutnie nie. To zresztą nie jest zalecane. Położnik musi mieć czystą głowę i możliwość podejmowania decyzji. A ojciec czekający na poród dziecka nie jest w stanie się od tych emocji uwolnić.

Pracuje pan intensywnie, w swoich gabinetach w kilku miastach, w szpitalu. Udziela się pan medialnie. Edukuje za pomocą Facebooka. Ma rodzinę i trójkę dzieci. A do tego jest pan liderem zespołu szantowego Banana Boat. Jak pan to robi?
Kieruję się zasadą: „Im więcej robisz, tym więcej zrobisz” Bez szant, bez muzyki mnie nie ma. Rodzina, medycyna i Banana Boat to są moje miłości życia. Nie wyobrażam sobie, żeby jakiegoś z tych elementów zabrakło. Od czasów licealnych, kiedy założyliśmy pierwszy zespół szantowy, uwielbiam śpiewać i grać na gitarze. Może życie artystyczne to dla mnie odskocznia od ogromu odpowiedzialności związanej z trudnymi decyzjami lekarskimi? Na koncertach dochodzi do niezwykłej obustronnej wymiany energii pomiędzy nami a słuchaczami. Każdy z nas ma swój własny plecak problemów, który musi dźwigać. Sprawia mi wielką frajdę, kiedy udaje nam się wywołać uśmiech na ich buziach, bo wtedy wiem, że na tę krótką chwilę zostawili swoje „plecaki” w garderobie.

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera