Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Droga do piekła. Felieton Sebastiana Reńcy dla "Dziennika Zachodniego"

Sebastian Reńca
arc
O drodze do piekła śpiewa Chris Rea, a pisał o niej Józef Białoskórski… Dwóch było w przedwojennej Polsce genialnych publicystów, których łączył nie tylko talent i cięty język, ale również trzyliterowe pseudonimy. Łączył ich również instynkt, dzięki któremu odkrywali literackie talenty.

Stanisław Mackiewicz – „Cat” zatrudnił w prowadzonym przez siebie wileńskim dzienniku „Słowo” młodszego brata Józefa Mackiewicza. Po latach Józef okazał się nie tylko świetnym reportażystą, ale również prozaikiem.

Tadeusz Żeleński – „Boy” odkrył wspominanego w pierwszym zdaniu Józefa Białoskórskiego, który tak zaczynał swoją opowieść „Dziesięć lat piekła w Legii Cudzoziemskiej”: „Mój Boże – jak nas bili po drodze, a mnie najbardziej, bo byłem z Kongresówki (Białoskórski urodził się w Piotrkowi – sr), a że nic nie miałem do szukania na Śląsku, to mnie bili Niemcy najgorzej. Byłem taki pobity, że krew mi szła uszami”.

Skąd Białoskórski znalazł się na Śląsku? Gdy w listopadzie 1918 r. Polska odzyskała niepodległość, młody Białoskórski „wrócił do kraju, gdzie zastał w domu macochę; mając lat niespełna siedemnaście, wstąpił jako ochotnik do wojska, bił się w wojnie z bolszewikami, po zawarciu pokoju został dalej w wojsku, posłano go na Górny Śląsk, gdzie brał udział w powstaniu; ranny, dostał się do niewoli, siedział w Cottbus i w Dachau, gdzie go głodzono i bito, aż gdy ktoś podpalił barak, korzystając z zamętu, uciekł” – pisał „Boy” na łamach „Wiadomości Literackich” w 1934 r.

Notabene na próżno szukać nazwiska „Białoskórski” w wykazie powstańców, zweryfikowanych przez Związek Powstańców Śląskich.

Białoskórski przedostał się do Francji gdzie fortelem został namówiony do tego, by wstąpił do Legii Cudzoziemskiej. W ten sposób rozpoczęła się kilkuletnia „przygoda” byłego powstańca śląskiego w Afryce i Azji.

Pamiętnikarskie pisarstwo bywa o wiele ciekawsze od „zmyślonej” beletrystyki. Przykładem mogą być „łotrzykowskie” książki Stanisława Grzesiuka, Sergiusza Piaseckiego, Urke Nachalnika czy wstrząsająca „Spowiedź” Calka Perechodnika z czasów niemieckiej okupacji i Holocaustu.

Piasecki i Nachalnik byli bardzo popularnymi autorami przed wojną. Podobnie było z książkami Białoskórskiego. Zresztą jego „Wspomnienia z Legii Cudzoziemskiej” ukazały się w 1939 r. jako bezpłatny dodatek do katowickich „Siedmiu Groszy” (dziś to unikat na rynku antykwarycznym, jak i inne jego książki wydane w latach 30. dwudziestego stulecia).

Gdy Białoskórski zdezerterował z Legii Cudzoziemskiej, uciekł do Belgii. W Brukseli pomógł mu polski konsul i Białoskórski statkiem „Poznań” dopłynął do Gdańska. Był rok 1933.

„Wysadzony na ląd pojechałem statkiem rzecznym do Gdyni, zameldowałem się w Komisariacie Rządu i tu nareszcie pełną piersią odetchnąłem. Byłem wolny, swobodny, pan samego siebie”. Przez jakiś czas Białoskórski utrzymywał się z odczytów w różnych świetlicach, a zamieszkał w hotelu robotniczym. W gdyńskim „wulcoku” byłemu legioniście wydało się jakby „jakimś cudownym sposobem przeniósł się z powrotem do Afryki, do Sidi-bel-Abbes, do koszar Legii Cudzoziemskiej. W hotelu tym zebrała się chyba najgorsza granda z całej Polski i zagranicy. Jakieś niesamowite typy, patrzące na siebie spode łba i gadające wszystkimi językami świata. Gęby zbójeckie. Wyglądało to wszystko jak szajka zbirów”.

Białoskórski uciekł stamtąd, gdy musiał wykupić swe skradzione w nocy ubranie.

Wagabundzie pomógł kapitan Leon Ordyniec (w 1940 r. został zamordowany przez NKWD), który przesłał fragmenty wspomnień Białoskórskiego Tadeuszowi Żeleńskiemu. „Boy” przeczytał tekst i stwierdził, że jest on interesujący „i na tem się skończyło. Ale, pewnego dnia, wtargnął do mnie sam autor. Przybył wprost z Gdyni: przedstawił mi się: Joseph Białoskórski, sierżant dezerter Legii Cudzoziemskiej. Blondyn średniego wzrostu, raczej niewielki, szczupły, lat 32. Opowiedział mi pokrótce dzieje swego życia” i dalej pisał „Boy”: „Sierżant Białoskórski przydźwigał mi swój pamiętnik, tyle ile dotąd napisał. Jest tego wielka kupa kartek – pisane szeroko, ołówkiem, bez poprawek, na odwrocie starych urzędowych druków, których mu widać jakiś woźny z przyjaźni użyczył, – pisane kulasami, bez jednego znaku przestankowego. I mimo tych przeszkód technicznych, wyznaję, że czytałem to bez przerwy kilka dni; niemal zły na siebie, ale nie mogąc się oderwać. Cóż za dokument! Prostota ewangeliczna, ortografia fonetyczna, narracja rzeczowa. Dbałość o szczegół realny, potrzeba ścisłości”.

Z premedytacją nie zdradzam szczegółów wspomnień Białoskórskiego. Wiem jedno. W tym roku minie 100 lat od momentu, w którym były powstaniec śląski stał się legionistą. Gdyby dziś przyniósł swój rękopis do jakiegokolwiek wydawnictwa, żadne nie zdecydowałoby się na wydanie jego wspomnieć, ze względu na miłościwie nam panującą polityczną poprawność.

Autor jest pisarzem, ostatnio wydał zbiór publicystyki „Jad i żądła”.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera