Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dróżnik nie opuścił rogatek w Myszkowie. Mogło dojść do katastrofy kolejowej. Właśnie zapadł wyrok

Janusz Strzelczyk
Janusz Strzelczyk
Sędzia Marek Zachariasz
Sędzia Marek Zachariasz janusz strzelczyk
W poniedziałek, 21 lutego, w Sądzie Rejonowym w Myszkowie odbyła się rozprawa byłego dróżnika, którego Prokuratura Rejonowa w Myszkowie oskarżyła o sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym.

Odbyła się tylko jedna rozprawa, po której zapadł wyrok. Sprawa Łukasza J. została umorzona na dwa lata. W tym czasie mężczyzna ma co sześć miesięcy pisemnie informować sąd o swoim postępowaniu. Ma też wpłacić 4 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej i pokryć koszty sądowe.

Jak stwierdziła prokuratura, w toku śledztwa ustalono, że 30 grudnia 2020 roku Łukasz J. pełnił obowiązki dróżnika na przejeździe kolejowym w Myszkowie Nowej Wsi przy ul. Koziegłowskiej.

O godz. 15.12 dróżnik został powiadomiony telefonicznie przez dyżurnego ruchu stacji Poraj o odjeździe pociągu osobowego relacji Częstochowa - Gliwice. Z uwagi na fakt, że pociąg ze stacji Poraj na stację w Myszkowie jedzie około 10 minut, Łukasz J. powinien opuścić rogatki najpóźniej po upływie 7-8 minut od odebrania powiadomienia.

Zgodnie bowiem z rozporządzeniem ministra infrastruktury, rogatki na przejeździe kolejowo-drogowym powinny być zamknięte na czas od 120 sekund przed nadjechaniem czoła pociągu do czasu zjechania pociągu z przejazdu.

Nie przeocz

Około godziny 15.25 maszynista prowadzący pociąg zauważył, że przez przejazd kolejowy przejeżdżają samochody. Wobec tego rozpoczął hamowanie i zatrzymał pociąg w odległości około 100 metrów przed przejazdem.

O zaistniałym zdarzeniu zawiadomił dyżurnego ruchu w Myszkowie, który zadzwonił do Łukasza J., polecając mu natychmiastowe zamknięcie rogatek. Przybyli na miejsce policjanci przeprowadzili wobec Łukasza J. badanie na zawartość alkoholu w wydychanym powietrzu, które wykazało, że dróżnik był trzeźwy.

W śledztwie prokurator przedstawił Łukaszowi J. zarzut nieumyślnego sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, która zagrażała życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu w wielkich rozmiarach.

Przesłuchany w charakterze podejrzanego Łukasz J. częściowo przyznał się do zarzucanego mu przestępstwa i wyjaśnił, że po otrzymaniu powiadomienia od dyżurnego stacji Poraj czekał na pojawienie się świateł pociągu. W tym czasie poczuł się źle i nie pamięta co działo się później, aż do telefonu dyżurnego z Myszkowa.

W trakcie śledztwa zasięgnięto opinii biegłego lekarza z zakresu chorób wewnętrznych i diabetologii, który stwierdził, że stan zdrowia Łukasza J. nie mógł spowodować u niego zaburzeń świadomości w dniu 30 grudnia 2020 roku.

Łukasz J. nie był w przeszłości karany. W PKP był zatrudniony od 2013 roku do lutego 2021 roku. Zarzucane oskarżonemu przestępstwo było zagrożone karą pozbawienia wolności do trzech lat.

Na szczegółowe pytania sędziego Marka Zachariasza odpowiadali oskarżony oraz troje świadków: maszynista pociągu, który zatrzymał pociąg przed przejazdem, dyżurna ruchu z Myszkowa, która pełniła służbę w tym dniu i zawiadowca stacji w Myszkowie

Łukasz J. przyznał się do zarzucanego mu czynu. Powiedział, że źle się poczuł w tym feralnym dniu, nie wie co się stało.

Nikogo nie poinformował o tym, że źle się czuje. 3-4 minuty po telefonie z Poraja o nadjeżdżającym pociągu stracił świadomość, którą odzyskał po telefonie o dyżurnej ruchu z Myszkowa i natychmiast zamknął rogatki. Zobaczył stojący pociąg, który trąbił. Mężczyzna powiedział, że jest wdzięczny maszyniście za zatrzymanie pociągu.

Maszynista zeznał, że zobaczył auta przejeżdżające przez przejazd, który powinien być zamknięty. Około kilometra przed przejazdem zaczął hamować, jechał z szybkością około 100 km na godzinę.

Zatrzymał skład, w jego ocenie, około 300-400 metrów przed przejazdem. Sygnalizacja dźwiękowa, którą uruchomił, zbliżając się do przejazdu, była sygnałem dla dróżnika, aby opuścił zapory, ale też ostrzeżeniem dla kierowców. Po zatrzymaniu pociągu skontaktował się z dyżurną ruchu na stacji w Myszkowie. Po około minucie szlabany zostały opuszczone.

Dróżnik dał latarką sygnał "ruszać". Zdaniem maszynisty nie nastąpiło zagrożenie katastrofą w ruchu kolejowym i lądowym.

Dyżurna ruchu zeznała, że zaraz po odebraniu informacji od maszynisty pociągu zadzwoniła do dyżurnego w Nowej Wsi. Natychmiast odebrał i powiedział „zamykam”. Z kolei świadek zawiadowca stacji w Myszkowie stwierdziła, że na przejeździe w Nowej Wsi jest kamera. W jej ocenie pociąg zatrzymał się ponad 100 m od przejazdu. Maszynista też ma obowiązek obserwowania przejazdu i zachował się prawidłowo.

Obrona wniosła o umorzenie sporawy na dwa lata, wpłacenie przez oskarżonego 5 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Prokuratura przychyliła się do wniosku obrony.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Zachariasz podkreślił, że oskarżony od początku nie kwestionował stawianych mu zarzutów.

Sędzia stwierdził, że dzięki maszyniście, który niejako „wszedł w obowiązki” oskarżonego, nie doszło do katastrofy. Niemniej oskarżony sprowadził stan niebezpieczeństwa w ruchu kolejowym i lądowym.

Skutki mogły być straszne. W pociągu było około 100 pasażerów. Przez przejazd przejeżdżały auta osobowe. W zderzeniu z pociągiem, kierowcy i pasażerowie nie mieliby żadnych szans. Do katastrofy jednak nie doszło.

Łukasz J. nie pracuje już na kolei.

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera