"Duchologia polska" w Teatrze Zagłębia
ZOBACZCIE ZDJĘCIA
Ciekawie rodził się tekst sztuki, napisanej przez debiutującego w materii dramaturgicznej Pawła Soszyńskiego, ale inspirowanej (luźno) blogiem i książką Olgi Drendy.
O ile jednak autorkę głównie fascynuje mechanizm zapamiętywania przez nas rzeczy błahych i pozornie nieprzydatnych, o tyle Soszyński dodatkowo wpisuje w swój utwór refleksję nad upiornym, polskim „zamiłowaniem” do nieustającego burzenia i zaczynania wszystkiego od początku. Bo też głównym bohaterem „Duchologii” jest po prostu… chaos. I teatr, który ten chaos potrafi stworzyć na życzenie widzów.
Oś czasową przedstawienia stanowi rok 2000. Chwila, gdy Polska niby już nie jest zaściankiem Europy, ale nasze aspiracje „ku Zachodowi” nijak się jeszcze mają do możliwości, a nawet zwykłej wiedzy. Tę lukę bez trudu zagospodarowują symbole najprostsze.
Potrzebę wyższego standardu życiowego bierze na klatę Alexis z „Dynastii”; odmiany politycznej - Stan Tymiński; a potrzebę cudu (cokolwiek to znaczy) nawiedzony - Kaszpirowski. Jedyną normalną, choć kompletnie osaczoną przez postacie zbiorowej wyobraźni (atakujące z ekranu telewizora) pozostaje tylko prostolinijna, dobrotliwa (?) Matka Polka. Zagubiona w meandrach Wielkiej Transformacji, rozpaczliwie czepia się jedynej stałej rzeczy, jaką zna - gotowania rosołu. To najciekawsza rola tego spektaklu; Angelika Cegielska wcale nie jest w niej tak jednoznaczna, jaką mogłaby być… Zaproponowany przez realizatorów ton kapryśnej gry pamięci i wyobraźni to celny rys w portrecie naszej niedawnej przeszłości.
Dobrym pomysłem na pokazanie zamieszania tamtych czasów jest też język bohaterów. Raz gadają tekstem serialu, raz pełnym emfazy stylem romantyzmu, a jak trzeba, to i z jakimś cytatem z Szekspira wyskoczą.
Drugą cześć przedstawienia przejmują we władanie Duch Dziejów i Matka Natura, fundujący Polakom zagładę całego istniejącego świata, w myśl zasady „jak tak lubią burzyć i znów budować, to ich cofniemy do prapoczątków planety”. I tu się, mówiąc wprost, przedstawienie sypie.
Reżyser i dramaturg wyraźnie przesadzili z liczbą pomysłów inscenizacyjnych i scenograficznych, tracąc tym samym kontrolę nad poetyką absurdu, sprawdzającą się we wcześniejszych epizodach. Rozwleczenie niektórych scen też całości na dobre nie wychodzi, a sporo wątków w ogóle się nie broni. Jednak okrzyk: „To co, że świat nie istnieje. Ale Polska istnieje!” zapada w pamięć. Bo mimo pozorów żywiołowej zabawy, to jest momentami opowieść, nad którą warto się zastanowić.
Duchologia polska
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
Samorządowiec Roku - gala Dziennika Zachodniego
Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego TYDZIEŃ
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?