Aby awansować do finału, gdzie już czeka Cracovia, trzeba wygrać cztery spotkania, a to oznacza, że tyszanie muszą znaleźć sposób na "szarotki" również na tafli rywali.
Weekendowe mecze w Tychach wszyscy określali mianem ostatniej szansy GKS na odwrócenie losów półfinałowych zmagań i doświadczona drużyna gospodarzy świetnie poradziła sobie zarówno z presją jak i rywalem. Swój wkład w ten sukces mieli też tyscy kibice, którzy nie tylko w liczbie 2,5 tysiąca wypełnili trybuny, ale też zarówno w sobotę jak i w niedzielę wspierali miejscowych gorącym dopingiem.
- Musieliśmy te spotkania wygrać. Ta presja dodatkowo nas mobilizowała, a nie paraliżowała. Jesteśmy doświadczonym zespołem i potrafimy sobie radzić w trudnych sytuacjach - stwierdził kapitan GKS Adrian Parzyszek.
Tyszanie zagrali naprawdę dobrze, a sprawę ułatwiła im słabsza niż w Nowym Targu postawa Krzysztofa Zborowskiego. Bramkarz Podhala, który we własnej hali był dla graczy GKS zaporą nie do przebycia, tym razem popełniał błędy. "Zbora" nie popisał się zwłaszcza w niedzielę przy bramce Krzysztofa Majkowskiego. Obrońca gospodarzy nie bardzo wiedział, co ma zrobić z krążkiem, więc postanowił wrzucić go pod bramkę rywali. Lekko uderzona "guma" zaskoczyła bramkarza i wślizgnęła się do siatki.
Ta bramka, podobnie jak kolejne trafienie zapisane Michałowi Garboczowi, padło w trakcie gry w przewadze, ale GKS w niedzielę strzelił też gola, gdy grał w osłabieniu. Tomasz Proszkiewicz wykorzystał błąd Martina Voznika i najpierw przejął krążek, a następnie spokojnie zdobył pierwszą wczoraj bramkę dla tyszan.
- Taki błąd w meczu o taką stawkę nie ma prawa się przydarzyć. To była fatalna pomyłka Voznika - grzmiał trener gości Milan Janczuszka.
Wagę tego trafienia dostrzegł też Miroslav Ihnaczak. - Pierwsze 10 minut niedzielnego meczu należało do Podhala. Na szczęście ta bramka pozwoliła nam się otrząsnąć z tej przewagi i przejąć inicjatywę na lodzie - cieszył się szkoleniowiec GKS.
Bramkarz tyszan Arkadiusz Sobecki źródeł sukcesu upatrywał w bardzo dobrej grze w obronie: - Dużo rozmawialiśmy o tym, żeby jak najmniej faulować rywali i muszę przyznać, że w defensywie zagraliśmy naprawdę odpowiedzialnie.
- Plan był taki, żeby wygrać tu chociaż raz. Nie udało się, ale nie ma tragedii. Zwyciężymy u siebie - powiedział napastnik gości Milan Baranyk.
GKS Tychy 3 i 4 Podhale 1 i 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?