Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwaj bracia w dwóch różnych przedszkolach. Bezduszny system w Katowicach

Grażyna Kuźnik
ARC
Joanna Pawlak z Katowic jest młodą pracującą matką. Ma dwóch synów: pięcioletniego Aleksa i trzyletniego Filipa. Przekonała się, co kryje się za pięknymi słowami o prorodzinnej polityce państwa. Jak naprawdę utrudnia się matkom godzenie pracy zawodowej z macierzyństwem, wykazując urzędową bezduszność i arogancję.

Joanna dowiedziała się właśnie, że jeden z jej synków nie dostał się do przedszkola, do którego od ubiegłego roku chodził razem z bratem. Chłopcy są ze sobą bardzo związani. A matce przed pracą łatwiej było zostawić w przedszkolu dwoje dzieci. Teraz jednak Filipka skierowano do innego przedszkola - oddalonego o półtora kilometra. Matka usłyszała, że nie ma co grymasić, niech się cieszy, że w ogóle jakieś miejsce dla trzylatka jest. Poza tym nie ma kto przyjąć jej reklamacji w tej sprawie. Nikt nie jest odpowiedzialny. Bo o wszystkim decyduje komputerowy system.

- Poczułam się jak w Matriksie, moje argumenty rozbijały się o ścianę. Jakiś system rządził, a gdzie zwykły rozsądek? - pyta rozżalona kobieta. Wiedziała, że system przyjął do Miejskiego Przedszkola nr 33 w Katowicach dzieci, które tam w ubiegłym roku nie chodziły. Nie były więc przyzwyczajone do kolegów, nie polubiły pań, jak jej synek Filip. No i w dodatku nie miały tam rodzeństwa. Mogły przecież chodzić gdzie indziej.

- Nie wyobrażam sobie, że rano budzę dzieci jeszcze wcześniej, biegniemy, potem Aleksa zostawiam w jednym miejscu, a płaczącego Filipka ciągnę półtora kilometra dalej i dopiero wtedy zostawiam go samego w obcym mu miejscu - denerwuje się Joanna. - A po pracy podobny maraton. To bardzo utrudni mi życie, jest bez sensu, krzywdzi moje maluchy. Wymyślił to ktoś, kto nie ma pojęcia o wychowaniu dzieci. Co powiem chłopcom?

Dyrektorka przedszkola nr 33 Gabriela Szmigiel przyznaje, że problem pani Joanny zna bardzo dobrze . Wie, że nie będzie jej łatwo. Ale nic nie może poradzić, bo dyrektorzy przedszkoli nie decydują o rekrutacji; nie wiedzą, kto będzie przyjęty do ich przedszkola. Odkąd jest komputerowy system, żadne dziecko nie ma gwarancji, że po wakacjach wróci do tego samego miejsca. Dyrektor wrzuca jedynie do systemu listę chętnych i sprawdza, czy dane dotyczące dziec-ka zgadzają się w podaniu. Potem już działa komputer - według ministerialnych kryteriów.
Urząd Miasta w Katowicach wierzy w nieomylność systemu i broni tezy, że trzyletni Filipek wcale nie musi chodzić do prze-dszkola razem z bratem. A matka musi pogodzić się z sytuacją, bo po prostu jej młodszy synek nie spełnił wymogów i nie zakwalifikował się do swojego dotychczasowego przedszkola. Dlaczego? Bo ogólnie brakuje miejsc dla najmłodszych przedszkolaków. To cenna wskazówka dla katowiczanek, które zastanawiają się nad macierzyństwem.

Psycholog dr Renata Rosmus: Jeśli bracia chodzili razem do jednego przedszkola, a teraz pójdą do dwóch, to zaburza ich poczucie bezpieczeństwa. Będą mieć gorsze warunki rozwoju. Dotąd, chociaż byli w innych grupach, wiedzieli, że mają siebie. Razem czekali na rodziców. Teraz jeden z nich zostanie skrzywdzony, bo będzie szedł dalej, zostawi brata samego, a któreś z dzieci zawsze będzie musiało dłużej czekać na rodziców. GKM

Gabriela Szmigiel, dyrektor Miejskiego Przedszkola nr 33 w Katowicach
Bracia Aleks i Filip chodzili dotychczas do naszego przedszkola, ale teraz, istotnie, muszą się rozstać. Zadecydował o tym system, który prowadzi rekrutację. Jako dyrektor przedszkola mogę jedynie przyjąć rozwiązania systemu do wiadomości. Nie tylko pani Joanna znalazła się w podobnej sytuacji, chociaż dotąd nie było rozdzielania rodzeństwa. Ale na przykład nie dostały się do nas dzieci, które wcześniej u nas przebywały. To nie jest moja wina. Chodzi o punkty i kryteria opracowane w ministerstwie i gminie, a nie o wolę rodziców czy dyrektorów przedszkoli.
Jedyne, co możemy teraz zrobić, to starać się znaleźć takich rodziców, którzy zgodzą się na zamianę miejsc w przedszkolach. Ale tego przecież nie możemy matce zagwarantować. GKM

Jakub Jarząbek, biuro prasowe Urzędu Miasta w Katowicach
Rzeczywiście, starszy syn pani Joanny Pawlak został przyjęty do jednego przedszkola, a młodszy do drugiego. Ale przecież dostał miejsce w najbliższym przedszkolu w okolicy, oddalonym o 1300 metrów, więc nie jest to chyba wielki problem. Chociaż rodzeńs-two ma dodatkowe punkty przy naborze, to okazało się jednak, że młodszy chłopiec ma tych punktów za mało.
System naboru elektronicznego kieruje się ministerialnymi kryteriami, jest obiektywny. Punktuje rodziców w trudnej sytuacji, objętych opieką MOPS-u, rodziców efektywnie szukających pracy. Gmina dodała także punkty za pobyt w żłobku. GKM


*Euro 2012 w DZ: eksperci typują wyniki meczów, wywiady z gwiazdami, strefa kibica
*Nowy podział Śląska: koniec woj. opolskiego i śląskiego, wspólne górnośląskie

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!