Mieszkańcy Będzina nie mają szczęścia do dworca PKP. Najpierw przez sześć lat był remontowany, a od jakiegoś czasu po prostu świeci pustkami. Po remoncie, można było napić się tu kawy i zjeść. Był także sklep z odzieżą, w dalszym ciągu jest niewielkie biuro nieruchomości i sklep zoologiczny.
Planowano, że w największym pomieszczeniu znajdzie się restauracja, a jej goście z tarasu krętymi schodami będą schodzić do patio z fontanną. Tyle że nikt nie chciał wynająć tego pomieszczenia. Efekt? Dworzec, choć bardzo ładny, jest pusty, a patio od początku można obserwować zza metalowej kraty, zamknięte na kłódkę.
- Winda też nie działa - mówi pani Teresa Grela. - Nie działa od miesiąca, nie mogą korzystać z niej osoby niepełnosprawne. Przykładowo jak przychodzi osoba starsza o kulach ma problem. Ponieważ przycisk trzeba cały czas trzymać, żeby pojechać w dół lub w górę - dodaje.
Brakuje też ławek na których podróżni mogliby spokojnie poczekać na pociąg. - Jest jedna okrągła ławka, na której mieści się raptem kilka osób, a teraz zimą często przychodzą tu bezdomni żeby się ogrzać - mówi pan Stanisław.
Remont będzińskiego dworca kosztował 7 mln zł.
- Od początku byłem krytyczny wobec tej inwestycji. Moim zdaniem wydawanie tak ogromnych pieniędzy na remont obiektu nie będącego własnością miasta i jednocześnie podpisywanie umowy dzierżawy wiążącej miasto na 29 lat wysoką stawką czynszu, to dość ekstrawagancki pomysł - mówi Łukasz Komoniewski, prezydent Będzina.
Miesięczny czynsz wraz z podatkiem od nieruchomości kosztuje miasto blisko 11 tys. zł. W skali 29 lat to ponad 3,8 mln złotych.
- Obiecałem mieszkańcom, że zakończę remont dworca PKP, który za mojego poprzednika się rozpoczął. Inwestycja została zgłoszona do współfinansowania ze środków zewnętrznych, więc nie było możliwości dokonania istotnych zmian w projekcie, a mój poprzednik przyjął założenie, że Będzin stanie się centrum przesiadkowym, w którym podróżni mieli wysiadać z pociągów, żeby napić się tu kawy. Niestety Będzin nie jest miastem, z którego odchodzą pociągi dalekobieżne, dlatego nie ma tu potencjału do rozwoju kawiarni z patio na pierwszej kondygnacji dworca kolejowego - dodaje Komoniewski. By dworzec tętnił życiem, trzeba się jednak napracować.
- Na sprawę trzeba spojrzeć z dwóch stron. Od strony pasażera, czyli sprawdzić jak dużo jest połączeń kolejowych oraz jak dużo osób wsiada i wysiada na danym dworcu. Im więcej osób, tym więcej się dzieje. Wiele też zależy od samego otoczenia budynku dworca, czyli polityki przestrzennej miasta, w którym obiekt jest zlokalizowany - mówi Łukasz Malinowski, redaktor naczelny portalu Rynek Kolejowy.
- Dworzec i jego okolica muszą być miejscem, w którym zarówno pasażer jak i mieszkaniec mają coś do załatwienia. Na samym dworcu warto np. lokalizować nie tylko usługi niezbędne do obsługi podróżnych (kasy, restauracje, kioski), ale też urzędy czy sklepy, z których korzystaliby także okoliczni mieszkańcy. Trzeba wyważyć potrzeby pasażerów i lokalnych społeczności, a to jest możliwe tylko przy bliskiej współpracy samorządów i kolejarzy - dodaje.
Dzieci śpiewają kolędy. Kliknij i posłuchaj

Andrzej Duda spotkał się z przedsiębiorcami w Jasionce
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?