Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dyrektor szpitala w Bytomiu, Wojciech Michalik jest też... pielęgniarzem. To jedyna taka sytuacja w Polsce. Jak wygląda jego dzień pracy?

Magdalena Nowacka-Goik
Magdalena Nowacka-Goik
Wojciech Michalik od grudnia 2020 roku jest dyrektorem naczelnym Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu, a od marca tego roku, pracuje tutaj także jako pielęgniarz. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Wojciech Michalik od grudnia 2020 roku jest dyrektorem naczelnym Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu, a od marca tego roku, pracuje tutaj także jako pielęgniarz. Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Marzena Bugała-Astaszow
Robi zastrzyki, opatrunki, podaje lekarstwa, pomaga w przenoszeniu pacjenta. Widzi jak działa sprzęt medyczny, w jakim jest stanie – bo sam z niego korzysta, a nie tylko dostaje informacje w raporcie. Wojciech Michalik od grudnia 2020 roku jest dyrektorem naczelnym Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego nr 4 w Bytomiu. Ale nie tylko. Od marca tego roku, pracuje tutaj także jako... pielęgniarz. To prawdopodobnie jedyna taka sytuacja w polskim szpitalu, gdzie połączone zostały te dwa stanowiska.

Dyrektor szpital w Bytomiu, Wojciech Michalik jest też... pielęgniarzem. To jedyna taka sytuacja w Polsce. Jak wygląda jego dzień pracy?

Słuszna postura budzi szacunek, ale uśmiech oraz miły, spokojny tembr głosu – życzliwość. Dyrektor Wojciech Michalik i pielęgniarz Wojtek. W obu rolach czuje się bardzo dobrze. Mało tego – mimo dodatkowej pracy, obciążającej i fizycznie, i psychicznie, bycie szefem szpitala i jednocześnie członkiem jego personelu, niesie jego zdaniem mnóstwo pozytywów. I absolutnie nie żałuje swojej decyzji, a nawet więcej – snuje kolejne plany. A predyspozycje do tego zawodu ma niewątpliwie – fizyczne („ koleżanki często wołają, żeby pomóc przenieść pacjenta”), ale i opanowanie, spokój, empatię, umiejętność wnikliwej analizy, zwracania uwagi na szczegóły.

Cyfry nie przesłaniają człowieka

- Zanim przejąłem obowiązki dyrektora szpitala w Bytomiu, byłem dyrektorem szpitala rehabilitacyjnego dla dzieci w Jastrzębiu-Zdroju. Już tam zetknąłem się z problemem dotyczącym zbyt małej liczby personelu pielęgniarskiego, zabezpieczeniem pacjentów pod tym względem na poszczególnych dyżurach, co zresztą, niestety, jest w naszych szpitalach częste. Wtedy pojawiła się pierwsza przesłanka, aby wesprzeć tę grupę, dołączyć do niej. Z drugiej strony, dla dobrego zarządzania placówką, ważna jest bezpośrednia, praktyczna wiedza. Dyrektor powinien wiedzieć kogo nadzoruje, w jakim zakresie, jaka jest uciążliwość pracy, w jaki sposób przebiega współpraca między poszczególnymi grupami personelu – mówi Wojciech Michalik, wyjaśniając, przyczyny swojej decyzji.

Zawsze lubił pomagać ludziom i sprawia mu to satysfakcję. Robi to odruchowo, nie zastanawia się. Chociaż jako pierwszy zawód wybrał profesję związaną z ekonomią i księgowością, zawsze oprócz cyfr widział drugiego człowieka. Gdyby był młodszy, z pewnością studiowałbym medycynę, tak, jak to robi teraz jego syn. Ale pielęgniarstwo też daje mu spełnienie i otwiera nowe horyzonty.

Bycie dyrektorem wypełnia mu czas pełnego etatu, a nawet więcej.

- Nie da się być dyrektorem w sztywnych ramach czasowych typu „od – do” – przyznaje.
Jako pielęgniarz pracuje na zmiany, czasem w weekendy. Jedynie nie ma nocnych dyżurów, bo to już zbytnio kolidowałoby z pozostałymi zadaniami i mogłoby rzutować na jakość pracy. A na to nie daje sobie przyzwolenia. Jest precyzyjny i konsekwentny. Jak sam podkreśla, zawsze kończy to, co zaczyna. Ma już licencjat pielęgniarski, kontynuuje studia na poziomie magisterskim.

Nie przeocz

Moja praca na oddziale to nie sprint. To maraton

Pierwszy dzień w pracy na oddziale?

- Oj, oczywiście, że dokładnie pamiętam. Był stres, nie ukrywam, ale po dwóch godzinach opanowałem emocje. Obawy dotyczyły  akceptacji, nawiązaniu relacji, tego, jak odbierze mnie zespół, czy nie będzie się izolował. Ale też jak w każdej nowej pracy, pojawiały się pytania, czy ja sam odnajdę się w tych warunkach – opowiada.

Przyznaje, że personel też się stresował pojawieniem się dyrektora w innej roli.

- Wychodzę z prostego założenia. Na oddziale jestem po prostu pielęgniarzem Wojtkiem, a po przekroczeniu progu gabinetu – dyrektorem. Ale staram się, aby te stosunki z personelem, zwłaszcza na oddziale, były sympatyczne, przyjazne. O tym, że pielęgniarz jest dyrektorem, wiedzą także pacjenci. Ukrywanie tego byłoby sztuczne i sprawiałoby wrażenie niezdrowej sensacji. No i personelowi czasem wyrwie się „panie dyrektorze”. Aczkolwiek sami chorzy nie ukrywają wtedy swojej ciekawości, zdziwienia i czasem pytają: po co to panu było? – śmieje się Wojciech Michalik.

Jednocześnie podkreśla, że absolutnie nie jest to „przebieranie” się za pielęgniarza w jakichś ukrytych zamiarach.

- Mam świadomość, że taki wybór może budzić zdziwienie. Mój zamysł był taki, aby nie tylko dotykać tego zawodu, ale pracując, obserwować i w praktyce wyłapywać pewne rzeczy, które jesteśmy w stanie, jako dyrektorzy, eliminować. Wychodzę z założenia, że będąc bliżej pacjenta jestem w stanie szybciej wyłapać te procesy, które mogą być źle postrzegane przez chorych, czy nie zauważone przez personel - mówi

Jeśli dyrektor szpitala jest jednocześnie praktykującym lekarzem, to najczęściej specjalistą w danej dziedzinie. On chce inaczej – w planach ma przejść pracę na wszystkich oddziałach, na każdym pracując około 4 miesięcy. Studia pielęgniarskie otworzyły mu furtkę nowych możliwości i doświadczeń. Chce je wykorzystać.

Zaczął od oddziału chirurgii urazowo-ortopedycznej, w następnej kolejności będzie oddział neurologii.

- Po obserwacjach, jestem gotowy do podjęcia pewnych decyzji, ale na pewno nie będą wprowadzane od razu, bo jeśli ma to mieć trwałe przełożenie na proces funkcjonowania szpitala, muszę zweryfikować moje spostrzeżenia na innych oddziałach. Każdy ma swoją specyfikę i sprawdzę czy to, co zobaczyłem na jednym i moim zdaniem należałoby zmodyfikować, tak samo potrzebne jest na kolejnym. Trzeba być ostrożnym, nie można wylać dziecka z kąpielą. Moja praca na oddziale to nie jest sprint, to ma być maraton. Mam zobaczyć, co możemy poprawić, zmienić, ulepszyć długofalowo – podkreśla.

Chociaż nie wygląda na rewolucjonistę, to tak, jak łączy zadania dyrektorskie z rzeczywistością prosto z sali oddziału, ma jednocześnie podejście menadżerskie i wizjonerskie. Lubi wyzwania dla siebie i dla innych.

Zobacz także

Pielęgniarstwo wspólną, małżeńską decyzją

Chociaż jego życie zawodowe budzi zainteresowanie, a u niektórych nawet szok, w domu znajduje pełne zrozumienie. Bo kiedy podjął decyzję o rozpoczęciu studiów pielęgniarskich, poszedł na nie... razem z żoną.

- Wcześniej byliśmy przez wiele lat małżeństwem, które określam jako „urzędnicze”, z racji wykonywanej pracy. Ja pracowałem w urzędzie skarbowym, żona w sądzie rejonowym. Chociaż pracowałem też wcześniej w szpitalu, jako dyrektor finansowy i księgowy. Po dwudziestu paru latach przyszedł taki moment, kiedy zgodnie stwierdziliśmy, że chcemy w życiu coś zmienić, odkryć nowe horyzonty. Znajomi są mile zaskoczeni naszą transformacją – opowiada Wojciech Michalik.

Oczywiście ma świadomość, że czasem są trudniejsze momenty.

- Jestem tylko człowiekiem. Po 2-3 dyżurach, kiedy wracałem do domu, to zastanowiłem się tak, jak moi pacjenci: po co mi to było – śmieje się. - Ale też praca na oddziale jest czasem świetnym antidotum na dyrektorskie problemy, daje możliwość oczyszczenia, choćby przez fizyczne działania. Także bycie pielęgniarzem pomaga w byciu dyrektorem szpitala i odwrotnie. Nie ukrywam jednak, że jest to wysiłek fizyczny, psychiczny i emocjonalny. Trzeba na to wszystko znaleźć siłę i pozytywną energię. To wyzwanie długotrwałe. Czasem oczywiście, po zmęczeniu pracą dyrektora, pojawiało się pragnienie, aby mieć wolny weekend, a tu akurat wypadał dyżur pielęgniarski. Trzeba to było przezwyciężyć. Kilka razy jedynie zdarzyło się, że obowiązki dyrektora były tak pilne, że nie mogłem przyjść na oddział. Wtedy zgłaszałem urlop. To sporadyczne sytuacje.

Co go zaskoczyło podczas nowej pracy? Kiedyś na oddział przywieziono pacjentkę, samotną, mocno pobudzoną seniorkę. Po podaniu środków przeciwbólowych chwilowo się uspokajała, ale potem znowu krzyczała, trudno było nawiązać z nią kontakt. Wtedy zadziałał instynkt. Wojciech -pielęgniarz dotknął jej dłoni. Okazało się, że tego potrzebowała najbardziej.

Momentalnie przestała krzyczeć. Empatia, instynkt, obserwacja, są równie ważne jak farmakologia czy wykonanie zabiegu.

- Najważniejsze to bycie otwartym na drugiego człowieka, kontakt z nim. Tego nie da się nauczyć na studiach, tej fizycznej relacji. Bliskość drugiej osoby, okazała się być lekarstwem, dało poczucie bezpieczeństwa – podkreśla Wojciech Michalik. Ta sytuacja mocno zapadała mu w pamięci, emocje jej towarzyszące.

Cieszy się, że odważył się na podjęcie studiów pielęgniarskich i to jako dojrzały człowiek. W domu nie było tradycji związanych z medycyną, jedynie siostra jego mamy była pielęgniarką. Za to teraz, jak wygląda, on razem z żoną zarazili już syna, a może uda się i córkę, właśnie zawodem związanym bezpośrednio z niesieniem pomocy w chorobie.

- Nie można się bać zmian. Ja się cieszę z mojego wyboru, bo zawód, który daje poczucie spełnienia, to ten, gdzie jest bliski kontakt z drugim człowiekiem. I ja go mam – podkreśla.

Musisz to wiedzieć

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera