Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dźgnął kobietę igłą, a w mieszkaniu miał... bombę

Patryk Drabek
Podczas przeszukania policjanci odkryli w jednym z pomieszczeń urządzenie wybuchowe zbudowane z silnych petard hukowych włożonych do puszek razem ze śrubami i nakrętkami
Podczas przeszukania policjanci odkryli w jednym z pomieszczeń urządzenie wybuchowe zbudowane z silnych petard hukowych włożonych do puszek razem ze śrubami i nakrętkami Śląska Policja
29-letni zabrzanin miał w swoim mieszkaniu bombę domowej roboty, którą mógł w każdej chwili zdetonować. Twierdzi, że chciał, ale w sylwestra.

Petardy hukowe, puszki, śruby i nakrętki - tak wyglądała bomba domowej roboty wykonana przez 29-letniego mieszkańca Zabrza. Skonstruował ją, chociaż nie wiadomo jeszcze gdzie zdobył informacje jak to zrobić. Jego „dzieło” okazało się jednak na tyle groźne, że wybuch spowodowałby u najbliżej stojących osób ciężkie obrażenia ciała, a nawet śmierć. Jak podkreślają śledczy, ładunek był gotowy do detonacji. Śledztwo w sprawie wytwarzania i przerabiania urządzeń wybuchowych prowadzi Prokuratura Rejonowa w Chorzowie. Jak ustaliliśmy, dotychczasowe zeznania 29-latka nie mają sensu. Mężczyzna tłumaczył bowiem między innymi, że ładunek wybuchowy chciał odpalić w… sylwestra. Biorąc pod uwagę okoliczności i nieracjonalne zachowanie zabrzanina, to cud, że nie doszło do tragedii.

Co ciekawe, stróże prawa weszli do mieszkania 29-latka w związku z zupełnie inną sprawą. W jednym z tramwajów ugodził bowiem igłą strzykawki 25-letnią kobietę …

Bomba mogła wybuchnąć

Od 20 września mężczyzna był poszukiwany przez świętochło- wickich policjantów w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa. Stróże prawa nie zdradzili, o co chodzi, ale okazało się, że w tym przypadku jedna z pasażerek tramwaju linii 17 była narażona na zakażenie chorobą zagrażającą życiu.

Świętochłowiccy kryminalni ustalili, że 29-latek przed wyjściem z tramwaju podszedł do 25-letniej kobiety i ugodził ją w ramię igłą strzykawki. Po chwili szybko wyszedł z pojazdu i ślad po nim zaginął. Kobieta poinformowała o zdarzeniu policjantów, a ci odszukali i zatrzymali 29-latka w jego mieszkaniu w Zabrzu.

Nie jest to jednak koniec historii, ponieważ podczas przeszukania mieszkania funkcjonariusze odkryli w jednym z pomieszczeń urządzenie wybuchowe zbudowane z silnych petard hukowych, które zostały włożone do puszek razem ze śrubami i nakrętkami. Na miejsce wezwany został zespół pirotechników z Samodzielnego Pododdziału Antyterrorystycznego Policji w Katowicach, którzy zabezpieczyli ładunek.

- Urządzenie trafiło następnie do laboratorium, gdzie zostanie poddane badaniom i oględzinom przez biegłych z zakresu pirotechniki. Już ze wstępnych ustaleń wynika, że znaleziony ładunek był gotowy do detonacji, po której mógłby narazić osoby znajdujące się w polu rażenia na ciężkie obrażenia ciała, a nawet utratę życia - poinformowała podinsp. Aleksandra Nowara, rzeczniczka prasowa komendanta wojewódzkiego policji w Katowicach.

Biegli ocenią, jaką siłę rażenia mogła mieć taka konstrukcja.

- Mężczyzna usłyszał dwa zarzuty, w tym jeden z artykułu 171, paragraf 1 Kodeksu karnego. We wtorek wnioskowaliśmy do Sądu Rejonowego w Chorzowie o tymczasowy areszt dla 29-latka i został on zastosowany - poinformowała prokurator Katarzyna Musialik, zastępca prokuratora rejonowego w Chorzowie. Zgodnie z artykułem 171 (paragraf 1 kk) każdy, kto bez wymaganego zezwolenia lub wbrew jego warunkom, wyrabia, przetwarza, gromadzi, posiada, posługuje się lub handluje substancją lub przyrządem wybuchowym, materiałem radioaktywnym, urządzeniem emitującym promienie jonizujące lub innym przedmiotem lub substancją, która może sprowadzić niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób albo mienia w wielkich rozmiarach, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat.

Drugi zarzut dotyczy narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i podlega karze pozbawienia wolności do 3 lat.

Jak ustalił „Dziennik Zachodni”, zeznania mężczyzny nie układają się w logiczną całość. Nie potrafił racjonalnie wytłumaczyć, dlaczego skonstruował bombę i gdzie chciał ją zdetonować. Tłumaczył m.in., że szykował się na sylwestra.

Co z 25-latką, która została zaatakowana przez zabrzanina igłą strzykawki? Kobiecie pobrano krew i przeprowadzono badania.

- Nie mamy jeszcze wyników. Zabezpieczyliśmy także igłę i strzykawkę, które zostały w tym tramwaju - przekazała podinsp. Aleksandra Nowara.

Przebadany zostanie także 29-letni mężczyzna. Policjanci sprawdzą w ten sposób, czy jest chory np. na jakąś chorobę zakaźną. 29-latek nie przyznał się do tego, że zaatakował 25-latkę. Stwierdził, że „musiała zostać trafiona strzałą Amora”.

Jak ustalił „Dziennik Zachodni”, mężczyzna nie miał w mieszkaniu ani komputera, ani telewizora. Śledczy ustalają teraz, skąd miał informacje o tym, w jaki sposób skonstruować ładunek wybuchowy, który był w zasadzie gotowy do detonacji.

Zabrzanin nie był wcześniej karany, nie ma również informacji na temat tego, że leczył się psychiatrycznie. Z naszych informacji wynika, że nie ma podstaw, by sądzić, że 29-latek jest członkiem zorganizowanej grupy przestępczej.

W tej chwili wszystko wskazuje na to, że działał sam. Wszystkie okoliczności zdarzenia są obecnie badane przez śledczych.

Bomba we Wrocławiu

Zamachowcem, który w maju podłożył bombę w autobusie linii 145 we Wrocławiu, okazał się Paweł R., student trzeciego roku chemii na Politechnice Wrocławskiej. Przyznał się do winy, ale odmówił składania wyjaśnień.

Według śledczych, nie było najmniejszych wątpliwości, że zamiarem sprawcy było wyrządzenie jak największych szkód i by ofiar było jak najwięcej. Wynika to nie tylko z konstrukcji samego ładunku wybuchowego, ale również z tego, w jakim czasie i miejscu bomba została podłożona.

W prokuraturze usłyszał zarzut przestępstwa o charakterze terrorystycznym - usiłowania zabójstwa wielu osób z użyciem materiałów wybuchowych oraz sprowadzenia zagrożenia życia wielu osób. Grozi mu dożywocie.

Zamachowca zatrzymano na terenie województwa lubuskiego. Był u rodziny. Wizyta policjantów kompletnie go zaskoczyła. Choć zamachowca zatrzymano na terenie województwa lubuskiego, mieszkał we Wrocławiu na osiedlu przy skrzyżowaniu ul. Klimasa i Tarnogajskiej. To osiedle znajduje się zaledwie kilkanaście metrów od miejsca, w którym zamachowiec z bombą w żółtej reklamówce wsiadł do autobusu linii 145.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!