Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dziadul: Dekomunizacja. Trzeba zaorać Park Śląski

Jan Dziadul
Jeśli upały nie przestaną robić niektórym magmy z mózgów, to czeka nas kolejna batalia o władztwo nad Parkiem Śląskim - pisze Jan Dziadul
Jeśli upały nie przestaną robić niektórym magmy z mózgów, to czeka nas kolejna batalia o władztwo nad Parkiem Śląskim - pisze Jan Dziadul Dziennik Zachodni
Jeśli upały nie przestaną robić niektórym magmy z mózgów, to czeka nas kolejna batalia o władztwo nad Parkiem Śląskim. Ptaszęta świergolą (choć nieoficjalnie), że Marcin Krupa, prezydent Katowic, wysłał funkcjonariuszy swojej Straży Miejskiej na przeszkolenie przez komandosów w Bielsku-Białej, a Andrzej Kotala, prezydent Chorzowa, do komandosów w Lublińcu. Kotala deklaruje, że nie odda z Parku Śląskiego ani guzika.

Krupa przysięga, że weźmie wroga głodem, bo nie da na park ani grosza. I że park leży w historycznych granicach dzisiejszych Katowic. Jak tak, to Chorzów ma odzyskać historyczne ziemie, na których stoi Tysiąclecie - grzmi przeciwnik. Tausend za Park Śląski? Intrygujący biznes - wchodzę w to. Ale jest też trzeci zawodnik w tej grze - Kazimierz Karolczak, przewodniczący Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii. Upiera się, że Park Śląski powinien być w jego gestii, jako Metropolitan Central Park. Działania wojenne w toku. Żar leje się z nieba wprost do głów. Obecny „właściciel” parku, marszałek Wojciech Saługa, kombinuje, jak by z tej bijatyczki wyjść bez guza przed listopadowymi wyborami. Można więc przewidzieć, że niebawem w zielonych parkowych zagajnikach rechot żab zmąci huk dział naszych dziarskich trzech muszkieterów. I nie będzie to weekendowa zabawa w wojsko ani, broń Boże, kampania samorządowa. Zza rzęsy parkowego stawu wychyną „foki”, lecz nie foki z Helu, ale najprawdziwsi prezydenccy twardziele. Prezydent Siemianowic Śląskich Rafał Piech, który też mógłby sobie rościć pretensje do parku, zadeklarował - sza… wiadomość zastrzeżona - neutralność, ale jest w gotowości. Przyjmie na oparzeniówkę tych z udarem. Fiever.
Siedzę na wieżyczce i bacznie obserwuję. Ten zbrojny konflikt mógłby rozwikłać, bez rozlewu krwi, Jarosław Wieczorek, wojewoda śląski, wespół z naszym IPN. Historia zna już takie przypadki. Gdy minionej wojny w czechosłowackich lasach partyzanci i Niemcy toczyli wielodniowy bój o strategiczną leśniczówkę pełną piwa i becherowki, leśniczy, który wrócił z delegacji, wygonił wszystkich z lasu. I tak właśnie powinien zrobić wojewoda, strażnik prawa i sprawiedliwości na Śląsku. Bo Park Śląski, dawny Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku, podlega wszak ustawie o dekomunizacji przestrzeni publicznej. I choć dekomunizacja przed wyborami samorządowymi lekko zdechła, to w sprawie parku wołamy o pryncypia. O, yes. Przecież decyzja o budowie WPKiW zapadła 22 lipca 1950 r. - w „ciemną noc stalinowską”. Rok później, gdy było jeszcze ciemniej, wbito pierwszą łopatę. W kolejnych komunistycznych lipcach oddawano stadion, zoo, wąskotorówkę, kolejkę, planetarium…

Wszystko po to, aby w następnych latach szykować park do roli przypisanej mu w partyjnej idei i czynie: na święto „Trybuny Robotniczej” i inne parteitagi na Stadionie Śląskim. Taka prawda. Szlaki przecierały tzw. czyny społeczne, na które przymusowo zwożono ludność Śląska i Zagłębia. W niedzielę, zamiast do kościoła - do łopaty. Do sadzenia drzewek i plantowania przyszłych trawników.

Mojej drogiej teściowej, byłej żołnierce lwowskich struktur AK, też mózg wyprano. Spacerując dróżkami parkowymi razem z wnuczkami, mówiła z dumą - to drzewo to ja sadziłam z dziadkiem, a na tamtej ławce spędzaliśmy piękne chwile… W końcu zabroniłem mamie wychodzenia z dziećmi do parku. Po co robić im wodę z mózgu. Zapomniała, że harowała tu niewolniczo, niczym Isaura?! I to jest właśnie pole do popisu dla wojewody i innych służb: Park należy zdekomunizować nie tylko z nazwy. Nie tylko z imion nadawanych jego niegodnym dzisiaj bohaterom - jak choćby takiego generała Jerzego Ziętka. Park należy przede wszystkim zdekomunizować z jego TREŚCI. Ot, co.

Nie o to wszak chodzi, aby się wylegiwać bezmyślnie na trawie. Bo też nie o ciało idzie, lecz o myśl. Myśl, która rodzi się w mózgu. A mózg należy prać. By wypluwał z siebie treści czyste i wzniosłe. Takie, które na partyjnych spędach będą się czuły jak ryby w wodzie. Stąd zdekomunizowany, postkomunistyczny park powinien być transparentny, wycięty z zaszłości do imentu, zrównany z ziemią. Do pierwotnej hałdy. Żadnych sentymentów. Na jego zmurszałych, komunistycznych zgliszczach powinien się wznieść Park Wolności i Prawdziwych Polaków. Ich pomniki powinny sięgać gwiazd. Albo jeszcze wyżej. Fiever.

PS
Gdy upał zelżeje, zaproponuję rozejm. Jeżeli wojewoda nie zechce pójść po mojej dekomunizacyjnej myśli, to niech Park Śląski przejdzie w gestię metropolii. Wszak to nie dzieło Katowic, Chorzowa czy Siemianowic Śląskich, ale gigantyczny i radośnie wspominany wysiłek Śląska i Zagłębia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Dziadul: Dekomunizacja. Trzeba zaorać Park Śląski - Dziennik Zachodni